NO NARESZCIE! Ulubieńcy z ostatnich trzech miesięcy w końcu rozgościli się na blogu. Wybaczcie, że kazałam Wam tyle czekać, ale jestem pewna, że mi wybaczycie. Zapraszam na post z wcale nie taką skromną gromadką świetnych kosmetyków!
Ulubieńcy ostatnich trzech miesięcy
Ten post miał pojawić się jeszcze w marcu, ale same wiecie jak jest. Pochłonęła mnie praca, inne teksty, zlecenia i jakoś tak zleciało. W każdym razie przyszła pora, żeby pokazać Wam wszystkie kosmetyki jakich namiętnie używałam w ciągu ostatnich trzech miesięcy. Gromadka jest całkiem spora, także zaparzcie sobie herbatkę, kawkę, nalejcie lampkę wina i zasiądźcie wygodnie do lektury. Obiecuję, że będą to same perełeczki!
PIELĘGNACJA
Zaczniemy sobie od pielęgnacji, bo produktów w tej kategorii jest najmniej. Stwierdziłam, że pokażę Wam te produkty, w których naprawdę się zakochałam i zrobiły na mnie piorunujące wrażenie. Tę trójkę kupię na 100% jeszcze raz i będę tęsknić jak mi się skończą.
D’alchemy Age-delay Eye Concentrate
Kocham ten krem i już wiem, że zawita u mnie jeszcze nie raz. Dzięki niemu moja skóra pod oczami jest doskonale nawilżona, przyjemnie napięta, a malutkie, drobne zmarszczki się wygładziły. Bardzo lubię jego masełkowatą konsystencję, mocne odżywienie i wydajność. Mam jeszcze sporo w słoiczku, a używam go już ponad 3 miesiące. Poza tym, po kilku dłuższym stosowaniu mam wrażenie, że składniki kremu poprawiły również kondycję moich rzęs. Uwielbiam go! Więcej możecie poczytać o nim we wpisie o kosmetykach D’alchemy, które warto kupić.
Make Me Bio Maska nawilżająca
Kosmetyki z Make Me Bio zagościły w mojej pielęgnacji na stałe. Uwielbiam maseczkę nawilżającą Gentle Care, która zachwyca mnie za każdym razem. Moja skóra po zastosowaniu jest mięciutka, gładka, jedwabista. Pory są zwężone, ale nie czuję ściągnięcia, którego bardzo nie lubię. Fajnie nawilża i uważam, że jest świetną maseczką „pod makijaż”, bo zawiera maleńkie drobinki, które dodatkowo delikatnie usuwają martwy naskórek.
Serum z witaminą C Obagi Medical
Cieszę się, że znów w mojej pielęgnacji znalazła się witamina C, bo moja cera bardzo to lubi. Po dwóch miesiącach stosowania widzę, że nabrała blasku, zaróżowienia się zmniejszyły, skóra jest bardziej napięta, gładka i wygląda po prostu lepiej. Obagi Medical serum z witaminą C nie zostawia tłustej warstwy na skórze i stosunkowo szybko się wchłania. Ja stosuję codziennie wieczorem, pod krem i lubię to uczucie ukojenia, które daje za każdym razem.
MAKIJAŻ
Makijaż to moja największa miłość i pomimo pracy z domu, noszenia maseczek maluję się prawie codziennie. Nie widzę problemu w tym, żeby paradować w dresie i smokey eyes. Ponadto początek roku obfitował u mnie w testy różnych nowości, wśród których znalazłam sporo ulubieńców 🙂
MEXMO Foxy Lady
Jeżeli interesujecie się makijażem, na pewno kojarzycie kosmetyki Mexmo. Paleta Foxy Lady to mój pierwszy produkt tej marki, ale na pewno nie ostatni! Zakochałam się w jakości tych cieni. Piękne błyski, cudowne maty, fajnie wyważona pigmentacja i genialny komfort pracy z cieniami. Foxy Lady to w 90% paleta dla mnie (zieleni w sumie nie używam) i sprawdziła się u mnie do lekkiego jak i mocnego makijażu. Cienie świetnie się blendują, ładnie ze sobą łączą, nie robią plam. Błyski troszkę się osypują, maty są mięciutkie, aksamitne. Bardzo ją polubiłam i sięgam po nią naprawdę często! Niedługo na blogu będziecie mogły przeczytać szczegółową recenzję.
Glam Shop Aksamit
O pudrze Aksamit z Glam Shopu też Wam już wspominałam, ale nic na to nie poradzę, że bardzo go lubię. Pisałam o nim w poście: puder rozświetlający: jaki wybrać?, bo to jeden z tych produktów, które warto znać. Nie posiada w sobie żadnych drobinek, jest mocno zmielony, a na skórze pozostawia widoczny blask. Mogłabym powiedzieć, że jesteśmy w stanie uzyskać nim efekt nawilżonej skóry. Odradzam go osobom, które mają skórę tłustą czy mieszaną i nie lubią takiego efektu. Ja uwielbiam naturalny połysk na skórze i Aksamit spełnia moje oczekiwania.
Glam Shop Celebrytka
Kupiłam ten rozświetlacz i bardzo długo czekał na użycie i po niego sięgnęłam to przepadłam. Mówiąc w skrócie: jest bardzo mocny i jasny. Za jasny jak na moją oliwkową skórę, dlatego zawsze aplikuję go w małej ilości. Dzięki temu skóra jest pięknie, widocznie rozświetlona, ale nie rozjaśniona. Wygląda tak wiecie, elegancko, jakby luksusowo. Podoba mi się sposób w jakim odbija światło, bez żadnych drobinek, czy nieestetycznych plam. Lubię też aplikować ją na powieki podczas szybkiego, dziennego makijażu.
Paletka do konturowania PÜR Cosmetics
Zachwycam się tym produktem od pierwszego dnia. Bardzo podobają mi się kolory, które na skórze wyglądają lekko i naturalnie. Wersja Fair-light jest stosunkowo neutralna, więc powinna się sprawdzić dla większości typów urody. Pracuje się nią bajecznie prosto, wszystko się idealnie blenduje, rozciera bez plam i smug. Pudry są odpowiednio napigmentowane, ciężko zrobić sobie nimi krzywdę, kolory twarzowe, doskonale się ze sobą łączą i są trwałe. Paleta do konturowania PÜR Cosmietics doczekała się na blogu recenzji i możecie tam zobaczyć efekt na twarzy.
Affect Charming Cheeks blush
Już Wam trąbiłam o tym różu na Instagramie (@AGWERBLOG), bo odcień Rouge Dream totalnie skradł moje serce. Nigdy nie byłam wielką fanką róży, ale ten odcień jest piękny! Niezbyt ciepły, ale też nie mocno chłodny. Ma w sobie coś różowego i brzoskwiniowego, a satynowe wykończenie zostawia bardzo naturalny efekt na policzkach. To takie odmłodzenie w kompakcie 😉
Maybelline Fit Me Luminous and smooth
Co tu dużo mówić. Kolejny podkład Maybelline, który genialnie się u mnie sprawdza. Dobrze kryje, ale nie robi maski, zostawia naturalny efekt, jest trwały, nie obciąża skóry i nie zapycha. Bardzo podoba mi się jego lekkość i to, że swobodnie można go budować. Chętnie po niego sięgam i ostatnio był jednym z moich ulubionych podkładów na co dzień. Zapraszam Was do pełnej recenzji podkładu Maybelline Fit Me Luminous and smooth gdzie pokazałam efekt przed, po i po 12h.
Maybelline Lifter Gloss
Jeszcze dwa lata temu nie powiedziałabym, że wrócę kiedyś do błyszczących ust. Kochałam mocny mat, który wyglądał pięknie i był znacznie trwalszy. Teraz bardzo rzadko sięgam po pomadki matujące, bo podoba mi się efekt rozświetlonych, soczystych ust. Ostatnimi czasy sięgałam namiętnie po dwa produkty. Pierwszym z nich jest Maybelline Lifter Gloss w kolorze 005 Petal, który mogłabym określić lepszym kolorem moich ust. To taki brudny róż, ale z minimalnie cieplejszą nutą przez co nie wygląda trupio. Konsystencja błyszczyku jest bardzo komfortowa i prawie w ogóle się nie klei, co dla mnie jest ogromną zaletą.
Dior Lip Maximizer
Drugim produktem, który maltretowałam przez ostatnie tygodnie był błyszczyk Dior Lip Maximizer w odcieniu 001 Pink. Chociaż ja określiłabym go raczej produktem transparentnym. Sięgałam po niego w dni, kiedy robiłam delikatny makijaż i zależało mi na subtelnym podkreśleniu ust. Bardzo ładnie je nawilża, kompletnie się nie klei, nie zbiera w kącikach i zostawia lekko połyskujący efekt. Lip Maximizer ma „poprawiać objętość ust”, co ujawnia się delikatnym szczypaniem po aplikacji, ale ja tego efektu nie zauważyłam. Czy to wada? Dla mnie nie, bo oczekiwałam przede wszystkim nawilżenia, które dla mnie jest satysfakcjonujące.
Anastasia Beverly Hills Brow Wiz
Rozumiem wszystkie zachwyty dotyczącej tej kredki. Jest bardzo wydajna ze względu na dobry pigment, który z kolei nie jest na tyle mocny, żeby mógł sprawiać problem. Świetnie przyczepia się do skóry, ładnie się blenduje i jest bardzo szybka w obsłudze. Jestem też pod wrażeniem jej trwałości, bo wiadomo, że z kredkami do brwi bywa różnie. Tutaj się nie zawiodłam! Bardzo lubię tę kredkę, ale nie wiem czy w przyszłości kupię kolejną sztukę.
Golden Rose Precise Browliner
Dlaczego nie jestem przekonana, że kredka ABH znów zawita w moich skromnych progach? Bo jest mnóstwo tańszych kredek do brwi, które są równie lub prawie tak samo dobre jak Brow Wiz. Jedną z nich jest Golden Rose Precise Browliner. Nie jest może tak miękka jak ABH, ale równie dobrze się nią pracuje. Ładnie rozprowadza pigment, rozciera się i nie zostawia efektu błota. Mój ulubiony odcień to 104, chociaż próbowałam różnych.
Żel Eveline Brow & Go
Uwielbiam ujarzmione i ładnie ułożone włoski w brwiach. Dlatego im mocniejszy żel tym lepszy, ale nie przepadam za uczuciem ściągnięcia, które czasami takim żelom towarzyszy. Eveline Brow & Go jest fajną alternatywą do codziennego makijażu. Dobrze trzyma włoski, łatwo jest je ułożyć dzięki małej szczoteczce i jest naprawdę trwały. Minusem jest to, że podczas aplikacji sporo produkty zostaje na szczoteczce, ale efekt na brwiach i przystępna cena rekompensują ten mały mankament.
Tusz Golden Rose Mega Lashes
Szybki i efektywny makijaż oczy? Golden Rose Mega Lashes. Serio! Ładnie rozczesuje rzęsy, pogrubia, ale bez sklejania, wydłuża i lekko podkręca. Jest bardzo czarny, nawet po 10h się nie osypuje i nie odbija na górnych powiekach (w bardzo intensywne dni zostawia lekkie ślady po ok 12h). Ma wygodną silikonową szczoteczkę, która zwęża się ku końcowi. Łatwo się nią manipuluje u nasady rzęs i sprawdza się również na dolnych. Bardzo polecam!
Myślę, że 15 kosmetyków to całkiem spora lista jak na ulubieńców. Trochę się ich zebrało przez ostatnie miesiące, ale powiem Wam szczerze, że każdy z nich z całego serca mogę Wam polecić.
Co znalazło się na Waszej liście ostatnich ulubieńców?