Chyba większość z nas kojarzy słynną maskarę Benefit They’re Real, a niedawno pojawiła się jej nowa edycja: Magnet. Ekstremalnie wydłużająca z magnetyczną formułą. Jako fanka klasycznej wersji tej maskary postanowiłam sprawdzić czy Benefit They’re Real Magnet faktycznie jest taka fantastyczna.
Tusz Benefit they’re Real Magnet
Uwielbiam dobrze wytuszowane rzęsy, bo nawet robiąc minimalny makijaż czy są dzięki nim podkreślone. Benefit They’re Real Magnet (cena: 149 zł/ 9g.) ma zapewniać ekstremalne wydłużenie, uniesienie i podkręcenie dzięki magnetycznej formule, która jest przyciągana przez magnetyczny rdzeń szczoteczki. Cokolwiek to w sumie znaczy,..
Już na pierwszy rzut oka widać, że szczoteczka Magnet ma trochę inny kształt i gęstość wypustek niż klasyczna wersja. Są dość krótkie, więc obawiałam się, że efekt może być marny. Jakie było moje zdziwienie, kiedy już przy pierwszym makijażu okazało się, że szczoteczka dobrze się sprawdza.
ZOBACZ: Tusz do rzęs, który robi robotę
Benefit They’re Real Magnet – efekt i trwałość
Lubię efekt dobrze rozczesanych, długich rzęs. Natomiast nie jestem fanką pogrubienia, które często wiąże się z tym, że rzęsy są nieestetycznie posklejane. Tutaj nic takiego nie ma miejsca i efekt końcowy bardzo mi się podoba. Tusz jest bardzo czarny, rzęsy ładnie podkręcone, wydłużone i mimo delikatnego sklejenia całość wygląda fajnie. Zawsze kiedy miałam go na rzęsach słyszałam komplementy i pytania o maskarę.
W przypadku Benefit They’re Real Magnet nie mogę narzekać na trwałość, bo jest naprawdę świetna! Nie zauważyłam żadnego osypu nawet po 10h noszenia. Jedyne co się dzieje, to już po tym czasie trochę odbija się na górnej powiece robiąc malutkie, czarne/ciemno szare ślady.
Czy to tusz idealny?
Niestety Benefit They’re Real Magnet ma dwie wady, o których muszę Wam powiedzieć. W związku z tym, że wypustki w szczoteczce są dość krótkie, podczas tuszowania trzeba manewrować dość blisko nasady rzęs. Dzięki temu są rozczesane od samego początku, ale zdarzyło mi się kilka razy władować sobie szczoteczkę do oka, co skutkowało łzawieniem. Czy to moja wina? Oczywiście, ale przy szczoteczkach z dłuższym „włosiem” ten problem się nie pojawia.
Mimo tego, że tusz się nie osypuje albo ja tego po prostu nie widzę, to zdarzyło się, że czułam, że „coś mam w oku”. Sprawdzałam pod różnymi kątami, ale nic nie było widać, żadna rzęsa się nie zawinęła. Mam wrażenie, że coś mikroskopijnego wpadało mi do oka, podrażniło trochę i znikało, rozpuszczało się, nie wiem. To było na tyle niespotykane, że zwracałam na to uwagę zawsze jak używałam tego tuszu. Nie działo się tak za każdym razem, ale chociaż dziwnie to brzmi, tak właśnie było.
Polubiłam ten tusz, bo moje rzęsy zawsze wyglądają ładnie, długo się utrzymuje, nie osypuje się, a efekt można stopniować. Mimo tych dwóch wad, o których wspomniałam chętnie po nią sięgam. Jednak niestety za taką cenę nie powinien nawet w małym stopniu podrażniać. Znam tańsze tusze, które dają podobny lub nawet lepszy efekt jak np. Avon Genius Mascara, Nabla Major Pleasure Mascara 🙂
Używałyście już tego tuszu?
Ocena produktu
Podsumowanie
7.8