Mam wrażenie, że już mało kto pisze na blogu o ulubieńcach miesiąca, a ja wciąż uwielbiam takie posty! Dlatego zapraszam Was na kumulację moich kosmetycznych ulubieńców z ostatnich kilku miesięcy. Zaparzcie sobie kawę lub herbatę, trochę tego będzie!
Ulubieńcy ostatnich miesięcy
Pamiętam czasy, kiedy ulubieńcy pojawiali się u mnie na blogu co miesiąc. Testowałam wtedy ogromne ilości kosmetyków, miałam mniejsze doświadczenie i niższe wymagania niż teraz, więc łatwiej było mi ich wybierać. Teraz jestem zdecydowanie bardziej wybredna, mam większe wymagania i testuję mniej niż kiedyś. Jednak ostatnie miesiące, totalnie mnie zaskoczyły! Odkryłam kilka naprawdę świetnych kosmetyków i z przyjemnością je Wam pokażę!
Herbal Essentials Tonik oczyszczający
Ten produkt nie powinien nikogo zdziwić, ponieważ kosmetyki Herbal Essentials już kolejny raz goszczą w mojej pielęgnacji. Zresztą to właśnie o tym toniku wielokrotnie Wam już mówiłam. Opiera się na wodzie himalajskiej, ma wspaniałe właściwości łagodzące i kojące skórę. Daje jej natychmiastowe uczucie ulgi bez efektu ściągnięcia. W dodatku pachnie bardzo elegancko… 😉
BasicLab Ceramidowy krem regenerujący
Marka BasicLab totalnie mnie w tym roku czaruje. Mają ogromny wybór produktów, z którymi dopiero powoli się zapoznaję i póki co znalazłam kilku ulubieńców. Niedawno zrobiłam listę TOP 5 kosmetyków BasicLab do cery wrażliwej, które warto mieć i dziś chcę przypomnieć o Wam o dwóch z nich. Pierwszy to oczywiście absolutnie niesamowity Ceramidowy krem regenerujący. Bardzo przyjemnie otula skórę, nawilża ją i odżywia. To efekt odczuwalny po każdym zastosowaniu. Jest przyjemny nawet podczas aktualnych upałów i nie pozostawia na skórze uczucia nieprzyjemnej ciężkości.
Żel pod oczy Herbal Essentials
Hit na tegoroczne lato! Hydrating Eye Gel od Herbal Essentials dzięki swojej żelowej, turbo lekkiej konsystencji genialnie sprawdza się właśnie teraz. Wchłania się błyskawicznie, nie obciąża skóry i dobrze nawilża. Dzięki niemu skóra pod oczami nie dostaje w kość podczas tych niebotycznych upałów. Dodatkowo żel ma delikatne właściwości chłodzące (nie mentolowe!), co jest niezwykle przyjemne. Czasami chętnie wysmarowałabym nim całą twarz… 😉 Dobrze się sprawdza pod korektory, nie roluje się, nie podrażnia oczu i nie wywołuje łzawienia. Niezmiennie polecam, u mnie sprawdził się świetnie.
ZOBACZ: Soczysty makijaż na lato i kilka kosmetycznych perełek z drogerii
BasicLab Lekka emulsja ochronna SPF 50+
Drugi produkt z BasicLab, który musiał trafić do ulubieńców, to Lekka emulsja ochronna z sPF 50+. Już Wam tłumaczę dlaczego – bo jest naprawdę lekka! Bardzo nie lubię filtrów, które powodują u mnie uczucie obciążenia i wrażenia, że „coś” mam na skórze. Ten absolutnie tego nie robi. Po około 20-25 minutach jest praktycznie niewyczuwalny i skóra się w nim nie poci. Filtr nie bieli, rozprowadza się bez problemu i w żaden sposób nie wpływa negatywnie na wygląd skóry. Jestem totalnie na tak!
Holika Holika Aloe SPF 50+
To mój drugi ulubiony na ten moment filtr, zaraz za tym z BasicLab. Przede wszystkim ma inną formułę, która bardziej przypomina wodnisty żel niż krem. Podczas kontaktu ze skórą robi się bardzo wodnista i długo pozostawia na skórze uczucie nawilżenia. Zresztą, nie będę się powtarzać pełna recenzja już jest na blogu: Filtr Holika Holika Aloe SPF50+. To jeden z tych kremów z filtrem, do których będę wracać regularnie.
Anwen Notning Sili
Maska Anwen Nothing Sili bardzo szybko trafiła na listę ulubieńców i widziałam, że jeszcze kilka razy Wam o niej powiem. Każde jej użycie skutkuje bardzo miękkimi, gładkimi i błyszczącymi włosami. Zero puszenia, żadnych niesfornych włosów – po prostu piękna, naturalna tafla. Co ciekawe, moje włosy lubią silikony, na które reagują właśnie w podobny sposób, a Nothing Sili ich nie ma! Bardzo polecam i zachęcam do przeczytania pełnej recenzji, gdzie możecie zobaczyć efekt przed i po.
Glam Shop Ballada
Po moich różnych przygodach z kosmetykami Glam Shop, nie spodziewałam się, że jeszcze jakaś ich paleta mnie do siebie przekona. Jednak Ballada, całkowicie skradła moje serce. Bardzo dobrze się nią pracuje i nawet trochę osypu w palecie mi tak nie przeszkadza. Często sięgam po nią do codziennych makijaży na szybko, lekkiego podkreślenia oka. Chętnie używam jej również na klientkach, bo ma bardzo użytkowe kolory. Ma świetną trwałość, bardzo dobry pigment, cienie ładnie się rozcierają i nie robią plam, a osyp w trakcie nabierania jest bardzo standardowy. Nie to co w palecie Glam shop NUDE, która była u mnie totalnym niewypałem. Jeżeli macie ochotę na nową paletkę w swojej toaletce – polecam!
Semilac 438 Calm Lavender
Nie wiem co się ze mną stało, ale ostatnio mam totalną fazę na french w wersji z twistem. Od trzech tygodni towarzyszy mi lakier Semilac Calm Lavender, który w tej roli sprawdza się doskonale! Zobaczcie rolkę na moim Instagramie gdzie go pokazuję: @AGWERBLOG. To bardzo rozbielony fiolet, który ma w sobie ciepłe i chłodne nuty. Jest pastelowy, delikatny i dzięki temu pięknie podkreśla opalone dłonie i jednocześnie jest bardzo dziewczęcy. Bez dwóch zdań się lubimy!
Korektor Catrice True Skin
W przypadku tego korektora najśmieszniejsze jest to, że wiele z Was mi go polecało już dawno temu. Ja mając spore zapasy swoich ulubionych korektorów (jak np. Maybelline the Eraser, czy Maybelline Fit Me) nie czułam potrzeby poznawania nowego. Teraz żałuję, że Catrice True Skin nie zagościł u mnie wcześniej. Mój odcień 005 Warm Macadamia jest dość żółty, ale ma ciepłą tonację i wspaniale neutralizuje szaro/fioletowe cienie pod oczami. Jest bardzo kremowy i początkowo bałam się, że będzie ciężki, ale nic z tych rzeczy. Ładnie wtapia się w skórę, nie obciąża jej i nie podkreśla zmarszczek. Takie korektory lubię!
Golden Rose Glow Baked Trio
Od kiedy to trio trafiło w moje ręce, nie mogę się od niego odkleić! Bardzo lubię siebie ostatnio w ciepłych kolorach, nawet na policzkach, więc Glow Baked Trio jest strzałem w dziesiątkę! Dwa przepiękne rozświetlacze (zawsze je mieszam), o szampańskim odcieniu z ciepłą bazą wyglądają bosko na policzkach i na powiekach. Ich efekt można dowolnie stopniować od bardzo delikatnego po hardcorowy. Podobnie sytuacja wygląda z różem. Jego wykończenie jest satynowe i wygląda na buzi bardzo świeżo. Uwielbiam to kolorystyczne połączenie na mojej twarzy.
Kobo, konturówka Nude Goddes 02 Rouge Bridal
To jest u mnie nowość, ale bardzo szybko poszła w ruch. Niezwykle kremowa, bardzo mocno napigmentowana konturówka Kobo Nude Goddes 02 Rouge Bridal jest wręcz idealna do makijaży ślubnych. To jest odcień takiej brudnej, przygaszonej czerwieni. Stanowi fantastyczną bazę pod pomadki nude, lub jaśniejsze czerwienie. Nadaje im przygaszonego efektu i jednocześnie lekko wzmacnia kolor. Jest na tyle kremowa, że fantastycznie wygląda nałożona solo, wklepana palcem lub przy mocno obrysowanych ustach. To mój absolutny must have na ten sezon!
Ulubieńcy ostatnich miesięcy pojawiają się mnie średnio raz na kwartał i powiem Wam, że bardzo mi to odpowiada. Mam więcej czasu na porządne przetestowanie i polecenie Wam czegoś, co zdaje u mnie egzamin w 110%! 🙂
Co znalazło się wśród Waszych ostatnich ulubieńców?