Nie ma chyba czegoś takiego, jak korektor idealny, a poszukiwania takiego mogą trwać wiecznie. Korektor Maybelline Fit Me, to jeden z tych produktów, przy których warto zatrzymać się na dłużej. Jego właściwości, trwałość, komfort noszenia oraz stosunkowo niska cena sprawiają, że jest najlepszym produktem tego typu z półki drogeryjnej. Trafiłam na niego wiele miesięcy temu i już kilkukrotnie pojawił się w ulubieńcach. Ostatnio coraz więcej produktów marki Maybelline pozytywnie mnie zaskakuje, a ten korektor to już drugi tego typu produkt marki, który pokochałam. Maybelline Anti Age wciąż jest jednym z moich ulubionych. Dziś jednak zajmiemy się produktem z serii Fit me.
• 7 kosmetyków kolorowych, które się u mnie nie sprawdziły
Korektor Maybelline Fit me, 10 light
Na zdjęciu wyraźnie widać, że cienie są zakryte, przestrzeń naturalnie rozświetlona, a efekt bardzo naturalny. Lubię go za wiele rzeczy, ale ten naturalny i nieprzerysowany efekt sprawia, że sięgam po niego najczęściej. Nie będę ukrywać, że korektor Maybelline Fit me nr 10, stawiam na równi z moim ukochanym korektorem MAC Mineralize Concealer. Oba mają doskonałe krycie i lekką konsystencję, aczkolwiek cena przemawia na korzyść Fit Me. Z tego co wiem, dostępne są cztery kolory, a najjaśniejszy to nr 15 fair. Jak tylko będę miała okazję, na pewno po niego sięgnę i prawdopodobnie przygotuję porównanie tych dwóch odcieni na blogu.
U kogo ten korektor się nie sprawdzi?
Przy bardzo suchej skórze, na przesuszonej strefie pod oczami nie będzie wyglądał estetycznie. Ponadto, powinny go unikać osoby o bardzo jasnej, wręcz alabastrowej cerze. Kwestia dotyczy oczywiście korektora Maybelline Fit me o numerze 10 Light, z innymi nie miałam styczności. Jeżeli lubicie mocno rozjaśniony trójkąt fotograficzny, musicie raczej zdecydować się na jaśniejszy odcień, ten lepiej działa w kwestii neutralizowania i zakrywania przebarwień niż rozświetlenia.