Znacie to uczucie kiedy zależy Wam na wyjątkowo pięknym makijażu, macie ochotę wyglądać mega seksownie, ale wszystkie próby kończą się okropnym rozczarowaniem i frustracją? Ja też! Nie będę ukrywać, że sporo czasu minęło do momentu, w którym zrozumiałam, że trwałość i dobry wygląd makijażu, to w 90% zasługa dobrze przygotowanej skóry. Ponieważ już pojutrze są Walentynki, przybywam z poradnikiem jak przygotować skórę pod makijaż na randkę!

Jak przygotować skórę pod makijaż?
Wszystko tak naprawdę zależy od typu Waszej skóry. Produkty, które pokocha posiadaczka tłustej cery będą prawdopodobnie bublami u kogoś, kto ma problemy z przesuszeniem. Zawsze będę to powtarzać! Dlatego pamiętajcie o tym, żeby pielęgnację dobierać świadomie i z myślą o potrzebach Waszej skóry. Ponadto dobrze dobrana pielęgnacja nie działa natychmiastowo, efekty czasem są widoczne dopiero po dłuższym czasie, ale nie bójcie się! Dzisiaj pokażę Wam kosmetyki, które niedawno odkryłam, a które dają widoczny efekt w krótkim czasie i pozwolą odpowiednio przygotować skórę pod makijaż.

Krok 1: zacznij dzień wcześniej
Kiedy wiem, że następnego dnia mam ważne wyjście, zaczynam dopieszczać moją skórę już wieczór wcześniej. Dzięki temu mam pewność, że będzie idealnie oczyszczona, nawilżona i odżywiona na kolejny dzień. Są trzy kosmetyki, w których zakochałam się od pierwszego użycia i doskonale działają na moją mieszaną cerę. Zanim jednak je zastosuję zawsze wykonuję prawidłowy demakijaż.
Alkemie Biomimetyczny peeling enzymatyczny
Oczyszczanie i złuszczanie to absolutna podstawa zadbanej cery! O tym kroku musicie pamiętać i najlepiej jeżeli dobierzecie produkt odpowiedni do potrzeb Waszej skóry. Alkemie, biomimetyczny peeling enzymatyczny to kosmetyk, który można stosować do każdego typu cery. Za jego unikatowe działanie odpowiada kompleks Peelmoist, który został połączony z papają i ekstraktami z pulp owoców egzotycznych (np. z mango, banana). Dzięki temu zestawieniu, peeling pozwala na głębsze przenikanie składników aktywnych w głąb skóry przy kolejnych etapach pielęgnacji. Jego skład jest w 99% naturalny i zawiera między innymi ektoinę, olej tsubaki, makadamia, roślinny reginol kahai. Skóra po jego zastosowaniu staje się przyjemnie napięta, czysta i co ciekawe: matowa i rozświetlona jednocześnie. Wystarczy delikatnie wmasować go w skórę i pozostawić na 10-15 minut. Nie odczułam żadnego pieczenia, a policzki nie były zaróżowione. Po zmyciu skóra jest gotowa na kolejne kroki.
Mizon, Joyful, Essence Mask, HERBAL
Choć ostatnio częściej sięgam po maseczki w słoiczku, bo po prostu starczają na dłużej, to wciąż uwielbiam maski w płachcie. Ten sposób pozwala mi chociaż na chwilowe oderwanie się od rzeczywistości i krótki relaks. Jeżeli lubicie tę formę pielęgnacji, warto sięgnąć po produkt, który dobrze nawilży skórę. Mizon, Joyful, Essence Mask, HERBAL działa ujędrniająco i wygładzająco, ale jednocześnie świetnie nawilża skórę. Zauważyłam, że po jej zastosowaniu skóra jest przyjemnie miękka, ale sprężysta – co bardzo mi się podoba. Poza tym, fajnie wycisza skórę i można ją stosować również do cery problematycznej. Na wieczorne SPA będzie w sam raz. W ogóle te maseczki w płachcie marki MIZON fajnie się u mnie sprawdzają.
Zobacz: Hity kosmetyczne 2018 – kosmetyki do pielęgnacji

Alkemie, WyciszajĄca maska-krem
Nasza skóra w nocy bardzo intensywnie pracuje, więc dobrze jest zadbać o odpowiednio bogaty krem na noc. O tym produkcie Alkemie słyszałam mnóstwo dobrych opinii i dlatego sama chciałam go spróbować. Producent obiecuje, że specjalna formuła Dream od beauty jest aktywna na skórze przez całą noc. My śpimy, a nasza skóra się wzmacnia, regeneruje i odżywia. Czego chcieć więcej? Alkemie, Wyciszajaca maska-krem zawiera ekstrakt z jagód pieprzu, który daje przyjemne uczucie ukojenia. Składnik aktywny poligodial wzmacnia i uszczelnia naczynia krwionośne, więc to produkty również dla osób z cerą naczynkową. Krem ma niezwykle bogatą, ale lekką konsystencję, która przyjemnie osiada na skórze, delikatnie ją uspokajając już od pierwszych chwil. Rano skóra jest taka… promienna, napięta, miękka i nawilżona. Teraz powiem coś, czego nie umiem wytłumaczyć inaczej: skóra rano jest w dotyku… zblurowana. Kiedy jej dotykam, mam wrażenie, jakbym nałożyła na nią filtr z Photoshopa. Wiem, że brzmi to naprawdę dziwnie, ale nie umiem tego opisać inaczej! No cudo! Będzie z tego miłość!
Krok 2: obudź się
Nie podlega wątpliwości, że poranna rutyna ma ogromne znaczenie dla naszej cery. Myślę, że nie muszę wspominać o żelu, czy emulsji do mycia twarzy, bo to podstawa, którą na pewno macie w małym palcu u stopy. Żeby porządnie przygotować skórę pod makijaż, nie można zapomnieć o przemyciu twarzy i oczyszczeniu jej płynem micelarnym, również z rana. Ja od lat używam tego samego produktu, ale zmiany nastąpiły za to w kolejnych etapach porannej pielęgnacji…

Mokosh, Hydrolat malina z aloesem
Moja skóra kocha toniki! Nie dość, że widzę diametralną różnicę kiedy używam ich regularnie, to teraz spokojnie można znaleźć naturalny produkt, który sprawdza się w tej roli, a ja ostatnio sięgam tylko po naturalną pielęgnację. Hydrolat malina z aloesem marki Mokosh to dla mnie nowość, ale ja lubię eksperymentować z tonikami. Ten bardzo polubił się z moją skórą, bo ona z kolei bardzo lubi aloes. Co zauważyłam? Skóra po zastosowaniu hydrolatu jest nawilżona, wygładzona, lekko matowa, a pory są subtelnie zwężone. Uwielbiam efekt, który daje i będę go używać z największą przyjemnością – Wam też polecam spróbować!
Lynia, Multi Repair Eye Cream
To chyba będzie moje odkrycie 2019 i tak, wiem, że mamy dopiero luty. Używam tego kremu niecałe 3 miesiące, ale już w tej chwili jestem zafascynowana jego działaniem. Nawet Wy zwróciłyście uwagę, że moja skóra pod oczami wygląda lepiej, a to właśnie zasługa tego kremu. Ja też to zauważyłam! Jest bardziej napięta, zmarszczki są naprawdę mniej widoczne i cieszę się, że współgra z każdym korektorem jaki stosowałam. Lynia, Multi Repair Eye Cream zawiera składniki, które poprawiają kondycję cienkiej skóry pod oczami. W składzie możemy znaleźć między innymi kofeinę, antyoksydacyjny kwas ksymenowy, ceramidy, Siegesbeckia Orientalis, czyli boską trawę, kwas hialuronowy, olej z ogórecznika i dzikiej róży. Konsystencja kremu jest dość gęsta i za każdym razem wystarczy dosłownie odrobinka na pokrycie skóry wokół oczu. Jestem niesamowicie z niego zadowolona i cieszę się, że poza świetnym składem ma też bardzo przystępną cenę.
Clochee, Przeciwzmarszczkowy krem na dzień
O tym kremie opowiadałam Wam już kilkukrotnie, więc nie będę się powtarzać. Działa świetnie, pięknie pachnie i jest wspaniałą bazą pod makijaż. Jak stosuję ten krem nie nakładam już na twarz żadnej bazy, bo nie czuję takiej potrzeby. Moja skóra jest odpowiednio odżywiona, nawilżona i napięta, więc nie wymaga dodatkowych utrwalaczy. Wiem, że ten krem nie należy do najtańszych, ale uważam, że jest wart każdej wydanej złotówki!
Zobacz: Kosmetyki Clochee, czyli pielęgnacja bliżej natury

Krok 3: zrób makijaż
Ale Was zaskoczyłam co?! Ja też się nie spodziewałam, że po takim rytuale pielęgnacyjnym będziemy wykonywać makijaż, no ale cóż… takie życie! Zawsze powtarzam, że w makijażu mniej znaczy więcej. Jeżeli Wasza skóra będzie odpowiednio przygotowana, złuszczona, oczyszczona i nawilżona – podkład będzie wyglądał nieskazitelnie i na pewno wytrzyma na skórze przez wiele godzin. Poza tym umówmy się, jeżeli planujecie wyjątkową randkę na Walentynki, to na pewno chcecie wyglądać na niej olśniewająco! Gdyby brakowało Wam pomysłów, to podsyłam Wam inspirację na makijaż walentynkowy, wykonany paletką Tune Cosmetcs. Mam nadzieję, że Wam się spodoba!
Zobacz: Makijaż w rytmie muzyki: Tune Cosmetics The (D)-dur eyeshadows palette


Znacie produkty, o których Wam dziś opowiedziałam? Jestem bardzo ciekawa jak wygląda Wasz sposób na przygotowanie skóry pod makijaż. Napiszcie mi Wasze triki w komentarzach!