colourpop you had me at hello

Paletki ColorPop chodziły za mną od wielu, wielu miesięcy i długo były na mojej wishliście. Kiedy w końcu zdecydowałam się na zakup, wybrałam dwie. Bohaterkę dzisiejszego postu, czyli Meet Me at Hello oraz Give it to me straight, której recenzję miałyście okazję już przeczytać (przynajmniej mam taką nadzieję, ale jeżeli nie – proszę się nie przyznawać, bo się obrażę!). Minęły już 3 miesiące od kiedy je mam, sporo się nimi pobawiłam i nadeszła pora, aby opowiedzieć Wam więcej o drugiej palecie czyli ColourPop You Had me at Hello.

paleta colourpop you had me at hello

Paletka ColourPop You Had me at Hello

Bohaterka dzisiejszego postu, to jedna z tych palet, która w niesamowicie szybkim tempie zawładnęła internetem, a właściwie Instagramem. Uroczy design, przyjemne dla oka kolory i przystępna cena (o czym za moment) kusiły od samego początku. Paletka ColourPop You Had me at Hello zamknięta jest w kartonowym opakowaniu o pięknym kolorze zgaszonej fuksji. Podobnie jak większość palet marki,, mieści w sobie 12 cieni i każdy z nich waży 1,1g. Według tego co mówi producent, znajduje się tutaj 6 matowych cieni i 6 metalicznych. Kompozycja kolorystyczna jest bardzo przyjemna w odbiorze, paleta ma zarówno ciepłe jak i neutralne kolory, więc daje wiele możliwości. Jako jedna z nielicznych palet w tym formacie, ma również lusterko.

Na stronie marki musimy za nią zapłacić 18$, co przy aktualnym kursie (ok. 3,70zł za 1$) daje ok 67zł. Oczywiście doliczając koszt wysyłki (10$) paletka kosztuje ok. 96zł i raczej nie trafi na cło, ani vat ze względu na małą wartość. Zawsze można zamówić ze strony z przyjaciółką i wyjedzie jeszcze korzystniej cenowo. Na naszych stronach niestety przebitka jest dość spora, bo większość palet ColourPop kosztuje ok. 130zł.

Zobacz: Makijaż jedną marką krok po kroku: Affect Cosmetics

paletka cieni colourpop you had me at hello

Kolory, trwałość, użytkowanie

Paleta ColourPop You Had me at Hello skusiła mnie swoimi kolorami. Nie to, żebym nie miała podobnych w 5 innych paletach, ale wiecie… TAKICH nie miałam, więc zamówiłam. Od razu mówię, że bardzo ciężko było mi oddać rzeczywiste kolory, na żywo są nieco bardziej nasycone. Początkowo myślałam, że paleta jest dość ciepła, ale należy raczej do tych neutralnych. Wydaje mi się, że powinna przypaść do gustu większości miłośniczek makijażu. Maty są bardzo dobrze napigmentowane, ale nie tak miękkie jak we wcześniej wspomnianej palecie. Niestety ciemny brąz (Sparks Fly) jest bardzo suchy i niestety dość trudno się nim pracuje. Cienie metaliczne, moim zdaniem są po prostu cieniami foliowymi, które przepięknie połyskują. Tutaj pigmentacja też jest na bardzo wysokim poziomie. Nie odnotowałam nadmiernego osypywania, choć jest na pewno mocniejsze niż w chociażby w palecie Nabli, Soul Blooming.

Jak przystało na cienie ColourPop, są trwałe, nie tracą koloru podczas rozcierania i nie blakną w ciągu dnia. Folie lubią się zbierać w załamaniach niezależnie od zastosowanej bazy, ale ich kolory rekompensują tę niedoskonałość. Cienie łączą się bezproblemowo ze sobą i z produktami innych marek, rozcierają się w piękne mgiełki i choć ten ciemny brąz lubi robić plamy, to cała reszta jest prawie bez zarzutu. Czemu prawie? Bo cienie są trochę suche, nie jakoś tragicznie, ale nie są tak masełkowate i jedwabiste, jak cienie w palecie Give it to me straight. Nie wiem czy formuła jest inna, czy to kwestia kolorów, ale odnoszę wrażenie, że ta paleta nie jest aż tak przyjemna w użytkowaniu. Na szczęście cienie nie zlewają się w jedną, bliżej nieokreśloną plamę tylko wyraźnie widać przejścia, ale… No właśnie. ALE.

colourpop you had me at hello blog

colourpop you had me at hello blog swatches

ColourPop You Had Me At Hello – czy warto ją kupić?

Bardzo chciałabym napisać, że bezapelacyjnie tak! Ale… ona nie zmieniła jakoś znacznie mojego życia, kolory nie są unikatowe, jakość jest bardzo w porządku, ale jej wspomniana już 100 razy w tym poście siostra, jest po prostu lepsza. You Had me at Hello jest fajna, przyjemna, ale jednocześnie bardzo przeciętna i jeżeli mam być szczera, rzadko po nią sięgam. Całe moje zamówienie z ColourPop (zamawiałam na stronie producenta) wynikało z chęci kupienia właśnie jej, ale to Give it to me straight okazała się totalnym hitem. Nie uważam, że jest warta całego zamieszania, bo nie ma w sobie nic, czego nie można byłoby znaleźć wśród innych palet lub cieni solo.

Zobacz: Kosmetyki bez których nie wyobrażam sobie życia

Jaka paletka znajduje się na Waszej wishliście w tym momencie?