Kto nie lubi kupować fajnych pudrów za cztery dyszki. Moim zdaniem to całkiem niezły deal. Właśnie tyle kosztuje puder Pierre Rene Royal Finish – czy jest wart swojej ceny? Sprawdzam czy mamy na rynku hit!
Pierre Rene Royal Finish – co obiecuje producent?
Opis producenta jest bardzo krótki i konkretny. Pierre Rene Royal Finish to utrwalający puder mineralny, który ma miękką konsystencję, a na twarzy zostawia aksamitne matowe wykończenie. Ponadto ma właściwości nawilżające i wygładzające oraz wegańską formułę bez składników pochodzenia zwierzęcego. 6 g produktu kosztuje w cenie regularnej 39.99 zł. Tak właściwie to wszystko, co o tym produkcie mówi nam producent… Ja powiem Wam nieco więcej.
Puder Pierre Rene Royal Finish zamknięty jest w standardowym dla pudrów opakowaniu z sitkiem. Pojemnik jest minimalistyczny, ze złotym wieczkiem i eleganckim zdobieniem – prezentuje się całkiem ładnie. Sitko to zawsze świetne rozwiązanie, ale w tym przypadku życzyłabym sobie, żeby dziurki były odrobinę większe. Puder wysykuje się przez nie dość opornie.
Jaki jest puder Pierre Rene Royal Finish?
Przede wszystkim trzeba wiedzieć, że nie jest to puder transparentny. Odcień określiłabym jako waniliowy, lekko beżowy z nutką żółci. Puder jest półtransparentny. Co to oznacza w praktyce? Że wpływa na odcień podkładu, ale w niewielkim stopniu. Pozostawia na skórze jedynie lekki efekt kolorystyczny, nie uzyskamy nim mocnego lub pełnego krycia.
Puder jest mocno zmielony, faktycznie niezwykle miękki pod palcami i dzięki temu bardzo ładnie rozchodzi się na skórze. Wtapia się w nią bez problemu, nie robi plam, nie przyciemnia podkładów i nie pozostawia efektu ciężkości. Jego wykończenie jest faktycznie aksamitne, satynowo-matowe, ale najlepiej wygląda po 2-3 godzinach. Od razu wygląda ładnie, jak trochę poleży na skórze, to wygląda jeszcze lepiej, nabiera tej prawdziwej „aksamitności”. Tak że trzeba dać mu trochę czasu, choć na początku również prezentuje się nieźle.
Czy można go stosować pod oczy?
Moim zdaniem średnio. Choć na buzi prezentuje się ładnie, nie podkreśla za bardzo suchych skórek, optycznie wygładza i wyrównuje koloryt, to pod oczami już nie prezentuje się tak ładnie. Nie z każdym korektorem się zgrywa i potrafi wyglądać dość średnio. Potrafi lekko poprawić koloryt, jeżeli sięgniemy po za jasny korektor, ale wciąż wybrałabym jeden z 3 pudrów pod oczy, o których ostatnio pisałam.
Dla kogo się sprawdzi?
Moim zdaniem posiadaczki cery normalnej, mieszanek, tłustej powinny być z niego zadowolone. Skóry suche mogą czuć lekki dyskomfort na początku, ale po chwili powinno być w porządku. Wydaje mi się również, że takie MOCNO tłuste skóry mogą się z nim nie polubić, bo mimo dobrego matu, to jednak z czasem skóra jest bardziej „naturalna”, więc nabiera lekkiego połysku. W moim przypadku nie wyświecał się zbyt szybko w strefie T i całkiem nieźle się trzymał przez wiele godzin.
To fajny puder, który często można dorwać w promocji i jeżeli szukacie czegoś, co sprawdzi się na co dzień, zdecydowanie warto się nim zainteresować.
Sprawdź inne posty w serii #tydzieńpudrów: