jak nie rozmawiać o współpracy

Chcecie nawiązać współpracę z jakąś marką lub agencją? Zastanawiacie się co napisać w mailu czy wiadomości prywatnej? Bardzo dobrze, bo nie wszyscy myślą, zanim coś napiszą… Dziś dowiecie się jak nie rozmawiać o współpracy z markami, z agencjami itd., czyli wiadomości, których nie chce przeczytać żaden social media manager.

Jak nie rozmawiać o współpracy?

W blogosferze siedzę już naprawdę bardzo długo, bo od 2001 roku. Bywając na wielu konferencjach, rozmawiając z ludźmi z branży i będąc również po drugiej stronie barykady wiem, że temat współprac wciąż wzbudza wiele emocji. Kompletnie mnie to nie dziwi, bo w momencie kiedy w rozmowach pojawiają się pieniądze, zawsze skacze ludziom ciśnienie. Jednak to, jakie wiadomości, „zapytania” o współpracę przychodzą na skrzynkę firmy, która prowadzi działania z influencerami za każdym razem rozkłada mnie na łopatki. Dziś poruszę temat, o którym mówiłam w niedzielniku, czyli jak nie rozmawiać o współpracy.

Zakładając bloga nie miałam zielonego pojęcia, że można na tym cokolwiek zarobić. Okazuje się, że można i całkiem sporo ludzi to robi. Wszystko jednak zaczyna się w pierwszych wiadomościach, które wymieniamy z potencjalnym zleceniodawcą. Niezależnie od tego, czy współpracujecie barterowo czy płatnie, warto wiedzieć czego NIE robić, jak NIE rozmawiać z marką/agencją o współpracy i jakich błędów NIE popełniać.  Dziś dowiecie się jakich wiadomości nie wysyłać, jakich rzeczy nie pisać, czego unikać i po prostu jak NIE spalić się już na samym początku.

ZOBACZ: DLACZEGO BARTER JEST (I NIE JEST) SPOKO?

jak nie rozmawiać o współpracy z marką

Świecę pustkami…

Nic jeszcze nie wrzuciłyście na swój Instagram? Nie macie żadnych postów na blogu czy Facebooku? To nie jest dobry moment na pisanie wiadomości z ofertą współpracy. Nawet zapewnienia „będę mieć poczytnego bloga”, „mój Instagram będą obserwować tysiące osób”, są niczym bo marka nic nie zyska na współpracy z kontem, które niczego nie oferuje. Skąd ma wiedzieć jaka jest Wasza grupa docelowa? Jakie robicie zdjęcia, jakie piszecie teksty? Nawet nie jest w stanie stwierdzić, że ze współpracy z Wami będzie mieć jakieś zyski.

MOJA RADA: nie piszcie do marek, agencji, firm jeżeli nie macie jeszcze nic do zaoferowania. Stwórzcie trochę postów na bloga, opublikujcie na Instagramie trochę zdjęć i dopiero szukajcie kogoś do współpracy. Musicie zapamiętać jedno: marka musi mieć jakąś korzyść z przeprowadzonych wspólnie działań. Nie ważne, czy dostajecie paczkę kosmetyków, nowy sprzęt do domu, to firma musi coś z tego mieć. Zysk, zwiększenie rozpoznawalności marki, lepsze pozycjonowanie strony. Nie mając społeczności, która gromadzi się w okół bloga nie macie nic do zaoferowania. 

Znamy się?

Nie mam zielonego pojęcia co ludzie sobie myślą pisząc do marek od razu na „Ty”. Myślą, że to jest zabawne? Że skraca dystans, czy co? Bo ja serio nie rozumiem i szczerze Wam tego odradzam. Moim zdaniem to okazanie braku szacunku, szczególnie jak piszecie bezpośrednio  na profil marki (FB czy IG), więc nawet nie wiecie czy rozmawiacie z kobietą czy z mężczyzną. Nie róbcie tego, bo w ten sposób łatwo do siebie zniechęcacie.

MOJA RADA: jeżeli wymieniacie maile z osobą z agencji lub firmy, która, jakby nie patrzeć, podpisuje się imieniem i nazwiskiem – wtedy możecie przejść na „Ty”. Wystarczy zrobić to po prostu płynnie, zapytać lub zaproponować, a nie od razu z buta walić „ej weź mi daj”. Moim zdaniem podstawą każdej udanej współpracy jest wzajemny szacunek. Tego się trzymam i Wam też polecam. 

Bądź jasnowidzem!

Chyba jeden z najgorszych sposób „proponowania” współpracy, to wysłanie linku do profilu np. na Instagramie bez żadnego dodatkowego komentarza. Ale, że co ja mam z tym zrobić? Kliknąć? Zablokować czy uciekać gdzie pieprz rośnie? Co ma zrobić człowiek, który zajmuje się prowadzeniem profilu marki z linkiem do Waszego Instagramu? Myślicie, że to w czymkolwiek zachęca? Nie. Stanowczo NIE. Nie wyobrażam sobie, żebym miała coś takiego zrobić i mieć nadzieję, na współpracę. Najczęściej robią to szalone szesnastki, które myślą, że ich zdjęcia robią furorę bo kupiły sobie na Aliexpress pasek „Gucci”. 

MOJA RADA: nie widzę nic złego w tym, żeby wysłać link do swojego profilu, bloga czy Facebooka, ale tylko i wyłącznie jeżeli jest dołączona do tego jakaś wiadomość. Kilka słów o sobie, krótka charakterystyka Waszej działalności, zainteresowania itd. Nigdy nie wysyłajcie do marki samego linku, bo takie wiadomości będą po prostu ignorowane.

Współpraca?

Moje ulubione zaraz po wysyłaniu gołego linku. „Współpraca?”, a może „Współpraca?”… Brak mi słów. To dokładnie co w poprzednim przypadku. Lenistwo, zero szacunku i brak indywidualnego podejścia. Dla mnie takie osoby są od razu skreślone, więc po prostu pomijam takie wiadomości. 

MOJA RADA: nie róbcie tak. Jeżeli chcecie zapytać markę o możliwość współpracy włóżcie w to trochę wysiłku. Ja rozumiem, że teraz każdy z nas jest bardzo zajęty, ale napisanie dwóch, trzech zdań w wiadomości z zapytaniem o współpracę naprawdę nie zajmuje całego dnia. 

Proszę wysłać tutaj

To był dla mnie szok, kiedy przeczytałam wiadomość od dziewczyny już z danymi do wysyłki produktów. Miała chociaż tyle przyzwoitości, że napisała kilka słów o sobie, a na końcu wysłała swoje dane adresowe. Najgorsze było to, że nie był to odosobniony przypadek. Wyobrażacie sobie coś takiego? Wysyłać swoje dane bez zastanowienia? Po pierwsze jest to niebezpieczne, bo przecież nie wiadomo co marka zrobi z tymi danymi, a po drugie to już jest naprawdę skrajnie roszczeniowe. Jakby osoba myślała, że podając adres nie zostawia wyboru i na pewno coś dostanie. 

MOJA RADA: zanim wyślecie komuś swój adres zamieszkania zastanówcie się przede wszystkim czy to jest w ogóle bezpieczne i jaki ma to sens. Przecież żadna firma nie wyślę Wam niczego, jeżeli nie spodoba im się Wasz profil, czy to co sobą reprezentujecie.

Polska trudna język

Zawsze kiedy chcę mówić o poprawnej polszczyźnie, to jest mi trochę głupio, bo sama nie jestem w tym mistrzem. Jednak nie robię błędów typu „bul głowy”, czy „zapraszam do wspułpracy”. Moim zdaniem wysyłanie takich wiadomości z masą błędów ortograficznych, nie używaniem polskich znaków, czy ewidentnym kopiuj-wklej (oczywiście z błędami), to strzał w kolano już na starcie. Ucierpi na tym Wasz wizerunek, a szanse na współpracę spadną do zera.

MOJA RADA: jeżeli podobnie jak ja, zdarza Wam się czasem popełniać błędy, to sprawdzajcie swoje wiadomości kilka razy przed kliknięciem „wyślij”. Tym bardziej jeżeli piszecie do marki, która potencjalnie ma Wam zapłacić za wykonanie zlecenia. Jeśli macie możliwość pokażcie tekst przyjaciółce, mamie czy chłopakowi – będziecie mieć pewność, że unikniecie podstawowych błędów. 

Bo mnie się należy

Bardzo nie lubię takiego roszczeniowego podejścia. Od razu prosto z mostu „daj mi, bo ja bym chciała, ale w sumie to nie wiem czy mam coś do zaoferowania”. Po prostu chciałabym dostać, bo przecież zasłużyłam, bo jestem „influencerem”. Niestety moje drogie, tak to nie działa. Jak pisałam na samym początku – marka, ze współpracy z Wami musi coś otrzymać w zamian. Mając byle jakie zdjęcia kiepskiej jakości, konto wypełnione selfiakami lub przepełnione ilością reklam, nie jesteście dla niej atrakcyjni. Więc czemu marka ma Wam coś dać albo jeszcze zapłacić?

MOJA RADA: posługujcie się językiem korzyści i nie stawiajcie od razu wymagań. Lepiej jest najpierw zapytać o możliwość współpracy, rozpocząć konwersację, a później przejść do szczegółów, niż na start pisać: chcę dostać to, bo chciałabym to dostać. Zasada małych kroków i indywidualnego podejścia na pewno przyniesie lepsze rezultaty niż stawianie wymagań już na samym początku.

ZOBACZ: 10 PRZYKAZAŃ DOBREGO BLOGERA

jak rozmawiać o współpracy

No to… jak rozmawiać o współpracy?

Przede wszystkim rozsądnie i z głową, znając swoje możliwości. Nie od razu każda współpraca będzie wyglądała jak marzenie, do niektórych rzeczy trzeba dojść z czasem.

Będę szczera i coś Wam powiem. Tylko, żeby to zostało między nami, dobra? Kluczem do sukcesu każdej współpracy jest indywidualne podejście do tematu, wzajemny szacunek i elastyczność podczas negocjacji. Czy stoicie po stronie blogera czy marki, traktowanie każdego w ten sam sposób, wrzucanie do jednego worka nie przyniesie korzyści dla żadnej ze stron. Nie mam oczywiście zamiaru nikogo pouczać, ale z własnego doświadczenia wiem, że warto mieć w tej branży otwarty umysł. Postawcie się w sytuacji drugiej strony, zarówno będąc blogerem jak i marką. Jaką wiadomość chcielibyście dostać albo napisać? Jaki miałby być efekt tej elektronicznej wymiany wiadomości?

Kusi mnie, żeby poruszyć też temat od drugiej strony, bo niektóre propozycje współpracy, które spływają na mojego maila powinny ujrzeć światło dzienne, ale nie wiem czy jest sens o tym pisać. Dajcie znać w komentarzach, czy jesteście zainteresowane.

Mam nadzieję, że tekst okazał się przydatny i teraz już wiecie jak nie rozmawiać o współpracy, jakie wiadomości nigdy nie powinny wyjść spod Waszych palców, jeżeli chcecie być potraktowane poważnie. Pewnie znalazłabym więcej przykładów, ale myślę, że te które przytoczyłam idealnie oddają sens tego tekstu.

Jakość Waszej marki i to, co sobą reprezentujecie w sieci zaczyna się już od pierwszej wysłanej wiadomości.

Macie jakieś pytania dotyczące rozmów z marką o współpracy? Piszcie w komentarzach, postaram się znaleźć odpowiedzi na Wasze pytania!