
Już chyba zdążyłyście się zorientować, że kocham neutralne palety. Tati Beauty Textured Neutrals Vol. 1 właśnie taka jest! Ciężko było mi się powstrzymać przed zakupem, aż w końcu w drugim dropie zamówiłam ją prosto ze Stanów. Czy było warto? Odpowiedź znajdziecie w poście!

Tati Beauty Textured Neutrals Vol. 1
Stworzona przez Tati Westbrook paletka Textured Neutrals Vol. 1 początkowo wywoływała w sieci mieszane uczucia. Po pierwszej fali publikacji postanowiłam, że sama chcę ją ocenić. Jest uniwersalna i przemyślana – uznałam, że na pewno przyda mi się na co dzień i do pracy.
Paleta mieści 36 cieni i 4 różne wykończenia, a po zakupie uszczupla nasz budżet o 48$ + ewentualne koszta VATu lub cła na granicy. To mniej więcej 200 zł za paletę, natomiast polscy dystrybutorzy życzą sobie za nią ponad 300 zł. Ja zamawiałam bezpośrednio u producenta i ominęły mnie dodatkowe opłaty, a paleta dotarła mniej więcej w 3 tygodnie.
Opakowanie jest perfekcyjne i muszę o tym wspomnieć, bo detale są dopracowane na 120%. Lustro jest olbrzymie, nie widzę żadnych zagięć, wytarć czy rys na kartonie – jakościowy majstersztyk.

Jak skonstruowana jest paletka Tati Beauty Textured Neutrals Vol. 1?
Tutaj Tati zastosowała bardzo ciekawe rozwiązanie, które w praktyce okazało się naprawdę wygodne. Właściwie cała paleta ma tylko 6 kolorów, ale za to każdy z nich jest podany w czterech różnych wykończeniach: brokatowym, metalicznym, cekinowym i matowym. Jedna kolumna to jeden kolor w różnych wersjach. Myślę, że to bardzo intuicyjne rozwiązanie i muszę przyznać, że się sprawdza!
Wykończenia
BROKAT – czyli rząd pierwszy. To chyba pierwszy tego typu cień brokatowy jaki miałam okazję używać, który faktycznie bezproblemowo przenosi się z palca na powiekę bez żadnej bazy. Można ją zastosować, ale nie jest to konieczne.
METALIK – tutaj oczekiwałam mega błysku, wręcz tafli, takiego właśnie metalicznego blasku. Niestety, cienie owszem są połyskujące i błyszczą bardzo ładnie, ale nie na tyle, żeby określać to wykończenie metalicznym.
CEKIN – cienie zagadka, bo to po prostu wersje matowe z maleńkim shimmerem, który bardzo ciężko przenieść na powiekę. Dzieję się to tylko przy stemplowaniu i to bardzo dokładnym, ponieważ każda próba roztarcia tych cieni usuwa te błyszczące drobinki.
MAT – tutaj właściwie nie mam wielu zastrzeżeń. Maty są bardzo jedwabiste, miękkie, mega nasycone pigmentem i bardzo przyjemne w pracy. Można powiedzieć, że blendują się same, świetnie kleją do powieki, ale nie stwarzają właściwie żadnych problemów poza lekkim osypem podczas nabierania.

Kolory
Jak wspomniałam wcześniej, paleta ma zaledwie sześć kolorów, ale zdziwiłybyście się jak dużo makijaży można nimi wykonać! Wbrew pozorom paleta daje naprawdę szerokie pole do popisu.
- MEMORY – mega głęboka, intensywna czerń, która przeobraża się w wersję z drobinkami, ciemne srebro i srebro brokatowe.
- RITUAL – przepiękny odcień czekoladowego, lekko orzechowego brązu. Bardzo uniwersalny i neutralny kolor.
- STORY – różne wersje głębokiej, brudnej pomarańczy. Ten odcień idealnie pasuje do niebieskich oczu!
- SOOTHE – to właściwie lekki, dość jasny karmelowy brąz, który tylko w wersji z brokatem wygląda nieco inaczej.
- AURA – waniliowa wersja szampana z minimalnie różowym podbiciem. Mój ulubiony cień z tej paletki w każdym wykończeniu.
- POET – najbardziej do tego koloru pasuje mi żurawina, lekko brudna, lekko przygaszona. Przepiękny cień!

Tati Beauty Tekstured Neutrals vol. 1 moja opinia
Paletą pracuje się bardzo dobrze. Większość cieni nie stwarza wielkich problemów, dobrze się trzymają i nie bledną. Maty są bardzo komfortowe, a metaliki prawie w ogóle się nie rolują! Niestety moje wielkie oczekiwania wobec brokatów zderzyły się z rzeczywistością. Chociaż faktycznie łatwo jest je przenieść na powiekę, to jednak niezbyt dobrze się na niej trzymają… Już po 2h od aplikacji zauważałam spory osyp pod okiem, a nawet zdarzało się, że coś wpadło mi do środka. Po nałożeniu bazy ten problem się zmniejszał, ale po kilku godzinach znów widziałam osyp.
Szkoda, że cienie cekinowe tracą swoją magię jeżeli ktoś używa ich w standardowy sposób. Nie uważam, że jest to minus – po prostu trzeba wiedzieć jak się z nimi obchodzić. Nie jestem fanką tego typu cieni, więc jeżeli mam być szczerze, to tego wykończenia używałam najrzadziej. Natomiast to, co było dla mnie chyba największym rozczarowaniem to wykończenie metaliczne. Spodziewałam się zupełnie czegoś innego, a w efekcie jest to po prostu lekka folia, ale taka naprawdę lekka. Ładne są te cienie i też bardzo je lubię, tylko po prostu byłam pewna, że ten efekt będzie bardziej intensywny.

Ciężko mi ostatecznie ocenić tę paletę, bo mam mocno mieszane uczucia. Z jednej strony bardzo ją lubię, łatwo i przyjemnie się jej używa, ale z drugiej stron niektóre rzeczy mnie drażnią. Podoba mi się pomysł ułożenia cieni, cały zamysł palety i fakt, że jest bardzo użytkowa. Ma jakieś tam swoje drobne wady, ale mimo tego cieszę się, że ją mam. Wydaje mi się zresztą, że jak na +/- 200 zł jakie za nią zapłaciłam to nie jest źle! Nie żałuję, że ją kupiłam, bo bardzo często ląduje na moich pędzlach 🙂
Jakie jest Wasze zdanie na temat tej paletki? Jesteście na tak, czy niekoniecznie? Jak zwykle zapraszam do dyskusji w komentarzach i odsyłam do wczorajszego postu o palecie Natasha Denona Sunset Palette.
Ocena produktu
Podsumowanie
7.2