Testowanie różnych kosmetyków bywa czasami rozczarowujące. To zawsze przykre, kiedy jakiś produkt się nie sprawdza, ale w końcu każdy z nas ma inne oczekiwania. Dlatego dziś pokażę Wam moje kosmetyczne rozczarowania, czyli 7 produktów, które kompletnie nie spełniły moich oczekiwań.

kosmetyczne buble 2023

Kosmetyczne rozczarowania 2023

MAC Studio Fix Every-wear

Nie trafiłam jeszcze na podkład MAC Cosmetics, który czymkolwiek by mnie zachwycił, ale co kilka lat próbuję dać im szansę. MAC Studio Fix Every-wear zbierał w sieci mnóstwo pozytywnych opinii i stwierdziłam, że spróbuję! Niestety i tym razem spotkało mnie rozczarowanie. Podkład jest ciężki, czuć go na skórze, wygląda jak ciastko, nieestetycznie się zbiera i bardzo szybko ściera ze strefy T. Podkreśla suche skórki, osiada się na każdej niedoskonałości. Niezależnie od zastosowanego pod spodem kremu wygląda u mnie po prostu kiepsko. Nie zachwycił mnie absolutnie niczym. Ponadto opakowanie… Fajnie, że marka podeszła do tego kreatywnie, ale kilkukrotnie stawiając produkt pionowo niechcący trochę go „wystrzyknęłam”. Nie jest to praktyczne rozwiązanie. To spore kosmetyczne rozczarowanie i nie mogę Wam go polecić.

Asoa Natural skin Perfection

W 2023 miałam okazję poznać kilka produktów marki Asoa. Otrzymałam od nich paczkę PR i część z nich bardzo przypadła mi do gustu! Niestety znalazło się wśród nich jedno, spore rozczarowanie. Podkład Natural skin Perfection okazał się u mnie niewypałem. Po każdym stosowaniu, a próbowałam go na kilku kremach, było go bardzo mocno czuć na skórze. Obciążał ją, zostawiał uczucie dyskomfortu i takiego nieprzyjemnego oblepienia, ściągnięcia. To uczucie kojarzyło mi się z podkładami z moich studenckich lat. Wtedy podkłady były bardzo wyczuwalne na skórze. Dla mnie to niestety spore rozczarowanie. Miałam nadzieję, że podobnie jak w przypadku palety, balsamu do ciała czy serum pod oczy, ten podkład również będzie fajny, ale niestety… Nie polubiliśmy się.

ZOBACZ: Hity kosmetyczne 2023: makijaż | Claresa, Dior, Bielenda

Covergirl Skin Primer Color Neutralizing

Bazę z Covergirl przywiozłam sobie z Nowego Jorku ciesząc się, że znajdę coś, co pomoże mi zmniejszyć widoczność zaróżowionych policzków. Okazało się jednak, że:

  • baza nie robi zupełnie nic, „wtapia” się w skórę nie pozostawiając na niej żadnego pigmentu,
  • bardzo dziwnie się zbiera na twarzy, nie da się jej równomiernie rozprowadzić.

Jej stosowanie jest po prostu bez sensu. Nie dość, że jest problematyczna w aplikacji, co mogłabym znieść, gdyby efekt końcowy był dobry, to jeszcze nie robi absolutnie nic. U mnie to bubel i spore rozczarowanie.

Rare Beauty Soft Pinch Tinted Lip Oil

Olejki Rare Beauty Soft Pinch Tinted Lip Oil bardzo szybko pobiły serca internautów. Wcale mnie to nie dziwi! Obietnica olejków z tintem pozostawiających efekt nawilżonych, soczystych ust? Brzmi nieźle! Bardzo byłam nakręcona na te olejki i w dniu premiery zamówiłam aż 3. Niestety, mimo szczerych chęci, zachwytów nad efektem końcowym, u mnie te produkty okazały się po prostu niczym więcej, jak kosmetycznym rozczarowaniem. Na ustach wyglądały pięknie! Jednak po dość szybkim czasie traciły swój efekt wow, zbierały się na granicy „mokrej części ust” z wargami, podkreślały suche skórki. Olejki niestety nie mają w sobie barwiącego tintu, więc ich trwałość również nie była zachwycająca. Te olejki, to chyba było moje największe rozczarowanie w zeszłym roku. Głównie dlatego, że kolory, które wybrałam bardzo mi się podobały, a efekt po aplikacji był przepiękny!

Rare Beauty All of the Above Shadow Stick

Drugim rozczarowaniem z Rare Beauty był cień w kredce All of the Above Shadow Stick. Rzadko sięgam po taką formę, ale kolor tak mi się spodobał, że kupiłam. Okazało się jednak, że cień, niezależnie od sposobu przypudrowania powieki i późniejszego wykonania makijażu strasznie zbiera się w załamaniach skóry. Miałam wrażenie, że wręcz bardziej niż cienie tego typu, które znałam wcześniej. On nie zastyga na 100% i myślę, że w tym tkwi cały problem. Bardzo lubię markę Rare Beauty Rozświetlacz Rare Beauty Exhilarate to jeden z moich top rozświetlaczy ever, ale niestety cień i olejki to u mnie kompletne niewypały.

Hean Lamination Brow Gel

Nie zliczę ile zachwytów widziałam na temat tego żelu do brwi. Wiele osób polecało mi go, jako lepszy żel niż Claresa True Glue. Zachęcona tymi opiniami skusiłam się na niego i kompletnie się zawiodłam. On się kompletnie nie umywa do tego żelu z Claresy! W ogóle nie trzyma włosków, nie widzę w nim żadnych właściwości utrwalających. Próbowałam nakładać go na kilka różnych sposobów. Mniej, więcej, mocniej, delikatniej i efekt zawsze był ten sam. Włoski nie były utrwalone. Więc cóż… Niestety się nie lubimy.

NYX The Brow Glue

W zeszłym roku szukałam żelu do brwi, który przebije Claresę i niestety miałam pecha. NYX The Brow Glue, który na Instagramie był polecany jako najlepszy produkt z tej kategorii u mnie okazał się bardzo podobny do żelu Hean. Nie utrwalał moich brwi właściwie w żaden sensowy sposób. Brwi wyglądały po nim po prostu, jakbym je przeczesała żelem i tyle. Zero utrwalenia, zero okiełznania. Włoski żyły swoim życiem. Nie rozumiem skąd te zachwyty…

Nie przepadam za określeniem „bubel”, bo coś co dla mnie nim jest, dla kogoś może być produktem doskonałym. Te 7 produktów niestety nie spełniło moich oczekiwań i nie mogę ich nikomu polecić.

Czy Wam zdarzyły się w zeszłym roku jakieś kosmetyczne rozczarowania?