Wyobraź sobie sytuację, że masz 35 lat, czujesz się na 25, a ludzie patrząc na Ciebie dają Ci „koło czterdziestki”. Nieprzyjemna wizja, prawda? Żeby w wieku 35 lat, wyglądać na dwudziestkę wystarczy robić jedną rzecz dwa razy dziennie. Używać kremu pod oczy! To właśnie w tym miejscu pojawiają się pierwsze oznaki starzenia i to skóra pod oczami zdradza nasz prawdziwy wiek. Krem Bobbi Brown Extra Eye Repair Cream, to już chyba kultowy produkt do pielęgnacji okolicy pod oczami. Czy wart jest ponad 300zł? Działa cuda jak wszyscy obiecują? I najważniejsze: czy będziemy mogły po trzydziestce wyglądać młodziej?
Bobbi Brown Extra Eye Repair Cream
Muszę przestać oglądać Youtuba, bo po prostu zamiast kupować mieszkanie, będę musiała kupić magazyn na kosmetyki. Krem Bobbi Brown Extra Eye Repair Cream zamówiłam oczywiście przez oglądanie filmików. Polecała go Maxineczka, Lamakeupebella i kilka dziewczyn z zagranicznych kanałów. No i co ja miałam zrobić? No musiałam, musiałam go kupić! Wyczekałam promocję i w kwietniu tego roku kupiłam mój pierwszy słoiczek. Po czterech miesiącach regularnego stosowania pora podzielić się z Wami moimi wrażeniami, szczególnie, że sporo z Was pytało o ten krem.
Cena, dostępność i opakowanie
Krem Bobbi Brown Extra Eye Repair Cream kosztuje uwaga, aż 315zł w cenie regularnej. Uważam, że za zaledwie 15ml produktu, to BARDZO wysoka cena. Nie oszukujmy się. Nie każdy będzie mógł sobie pozwolić na taki zakup, a nawet jak będzie mógl, to i tak się zastanowi. Ja myślałam o nim rok zanim zdecydowałam się na złożenie zamówienia. Na szczęście w Douglasie pojawiają się co jakiś czas promocje, więc można kupić go np. 20% taniej. Dostępnośc jest super, bo można go znaleźć w każdym Douglasie zarówno stacjonarnie jak i online.
Nie mogę przyczepić się do tego, że te 300zł czuć kiedy bierze się słoiczek do ręki. Jest szklany, ciężki i naprawdę konkretny. Krem wizualnie cieszy oko i zapakowany jest w elegancki kartonik. Czyli widzimy i czujemy za co płacimy – jakość wykonania jest bez zarzutu.
Zobacz: Jak prawidłowo aplikować krem pod oczy?
Kontrowersyjny skład i konsystencja
Zacznijmy sobie od drugiej kwestii. Krem Bobbi Brown Extra Eye Repair Cream jest dość specyficzny, bo nie ma konsystencji klasycznego kremu pod oczy. To nawet ciężko nazwać stricte kremem. Bardziej powiedziałabym, że to masło, bo jest bardzo gęsty, przypomina mi trochę masła do ciała z The Body Shop. Nie stanowi to jednak problemu w nakładaniu go pod oczy. Czytałam, że jest trochę toporny na skórze, ale się z tym nie zgadzam. Sunie po niej bez problemu, nie roluje się i staje się bardziej miękki w kontacie ze skórą.
Zawsze powtarzam, że nie jestem ekspertką od składów w kosmetykach, więc i tutaj nie będę się wymądrzać. Kiedy pokazałam ten krem po raz pierwszy i kilka razy później, dostałam wiadomości, że wszystko fajnie, ale ten krem ma kiepski skład. Stwierdziłam, że sobie o tym poczytam, żeby wiedzieć o czym mówię i czego używam. Poszperałam w sieci i znalazłam trochę informacji. Krem pod oczy Bobbi Brown Extra Eye Repair Cream opiera się na hmmm… wazelinie, która jakbyście nie wiedziały, nie wchłania się w skórę. Następnie możemy znaleźć masło shea, cerezynę (która również jest pochodną ropy naftowej), silikony, humektant, alkohol lanolinowy (ma zadanie natłuszczające). W kremie znajdziemy też sporo ekstraktów, np. z zielonej herbaty, z oliwek, z algi czerwonej Asparagopsis Armata, gałki muszkatołowej oraz wyciągi z jabłek, alg brunatnych, z korzenia tarczycy bajkalskiej, z otrębów przennych, z korzenia morwy. W dodatku krem zawiera sacharozę, krzemionkę, cholesterol, sorbitol i kilka innych składnikw konserwujących i takie, które odpowiadają za formułę i konsystencję. Tak jak powiedziałam, nie czuję się na siłach, aby oceniać sam skład, ale widzę na pierwszy rzut oka, że tragedii nie ma, choć pewnie mogłoby być lepiej. Dokładnie skład omówiła Angelika na swoim blogu, więc polecam zajrzeć tutaj.
Zobacz: Kiehl’s Eye Treatment with Avocado
Krem idealny czy drogi bubel?
Skoro wszystkie inne sprawy sobie juz wyjaśniliśmy, pora podzielić się moimi wrażeniami. Będę z Wami szczera i powiem, że oczekiwałam od tego kremu sporo. Liczyłam, że tak jak obiecuje producent zredukuje cienie i worki pod oczami. Tych drugich nie mam, ale z cieniami borykam się już od jakiegoś czasu. Oczekiwałam od niego, że wzmocni moją skórę pod oczami, nawilży i poprawi jej elastyczność. Czy tak fatycznie było?
Krem stosuję regularnie od ponad czterech miesięcy. Na początku używałam go rano i wieczorem, a później nakladałam go jedynie przed snem. Nie żałowałam sobie ilości, bo chciałam aby moja skóra poczuła to cudowne działanie. Przyznam szczerze, że zwracałam uwagę na to, jak zachowuje się moja skóra pod oczami w ciągu tych kilku miesięcy i muszę powiedzieć, że jestem zadowolona. Nie odnotowałam co prawda właściwości rozjaśniających, nie mogę też stwierdzić, że opóźnił proces powstania zmarszczek, ale mogę potwierdzić kilka kwestii. Skóra jest naprawdę dobrze nawilżna, jędrna, bardziej elastyczna i taka… napięta. Nie umiem Wam do końca tego wyjaśnić, ale mam wrażenie, ze zrobiła się po prostu mocniejsza. Zauważyłam, że przypudrowany korektor wygląda w tym miejscu lepiej niż parę miesięcy temu, choć nie jest jeszcze idealnie. Krem otula, wydaje mi się, że buduje na niej warstwę ochronną i natłuszcza skórę. Ale szczerze? Teraz można znaleźć krem w niższej cenie, który daje podobny, a nawet lepszy efekt. Mam tutaj na myśli Lynia Multi Eye Repair Cream.
Co warto wiedzieć o kremie Bobbi Brown Extra Eye Repair Cream?
Krem Bobbi Brown Extra Eye Repair Cream dla mnie pachnie… zielonym bananem. Wiem, że brzmi to dziwnie, ale ja właśnie to w nim czuję. Zapach jest na tyle delikatny, że po aplikacji się ulatnia. Krem nie wchłania się całkowicie, zawsze pozostawia na skórze delikatną warstwę, ale nie stanowi to problemu przy aplikacji korektora. To naprawdę duża zaleta tego kremu. Co więcej, nie migruje do oczu, nawet kiedy nałożymy go na skórę w dużej ilości.
Zobacz: Krem na cienie pod oczami? Clinique all about eyes rich.
Czy warto kupić krem pod oczy za ponad 300zł?
Szczerze? Ale tak totalnie szczerze? Jeżeli macie wolne 300zł i chcecie sobie sprawić coś luksusowego – bardzo proszę. Krem ma przyjemne działanie, czuć różnicę, skóra faktycznie po jego zastosowaniu wygląda lepiej. Ja jednak oczekiwałam od niego chyba za dużo. Chciałam rewelacji, liczyłam chyba że zlikwiduje mi moje zmarszczki mimiczne (tak, kilka już mam), a tego nie zrobił. Czy faktycznie MUSI kosztować aż 315zł? Nie wydaje mi się. Mimo wysokiej ceny i nie spełnienia wszystkich oczekiwań w 100%, jestem w miarę zadowolona, nie żałuję, że go spróbowałam, ale raczej nie kupię go ponownie. Dla mnie to nie jest must have, na pewno nie w tej chwili.
Jestem ciekawa jak zmieni się moja skóra pod oczami kiedy go odstawię i zacznę stosować inny produkt. Krem jest naprawdę bardzo wydajny, bo po tych 4 miesiącach mam co najmniej 1/4 do wykończenia i nie będę go sobie żałować.
UPDATE 18.11.2019: po odstawieniu kremu nie zauważyłam diametralnej zmiany. Stosowałam inne kremy np. Arganowy krem pod oczy z Nacomi i nie zatęskniłam za Bobbi Brown.
Na koniec chcę Wam powiedzieć, że każda skóra pod oczami jest inna. Każda z nas ma inne oczekiwania i przede wszystkim nasza skóra ma inne potrzeby. To, że krem u mnie działa całkiem przyjemnie, ale nie odmienił mojego świata, nie oznacza, że u którejś z Was nie okaże się absolutnym hitem. Myślę, że mimo wszystko warto go spróbować, ale pamiętajcie żeby polować na promocję!
Jakie są Wasze sposoby na wzmocnienie skóry pod oczami? Przyznajcie się, która z Was nie wygląda na swój wiek?