Dziś będzie szybko i bez zbędnych wstępów. Zapraszam Was na pierwszy niedzielnik na nowym mieszkaniu! Opowiem Wam trochę co u mnie słychać i czemu czuję się jak w filmie. Zapraszam, jeżeli macie chwilę wolnego.

Niedzielnik na nowym mieszkaniu

OMG TAK! Jestem już na swoim mieszkaniu!!! W końcu! Mam wrażenie, że za każdym razem piszę to samo, ale wciąż nie mogę w to uwierzyć! Prawie dwa lata oczekiwania sprawiają, że człowiek tak nie do końca zdaje sobie sprawę, że to wszystko dzieje się już naprawdę. Czuję ogromną satysfakcję ponieważ sami malowaliśmy ściany i choć nie są idealne, to wyglądają pięknie! Mój Nie Mąż samodzielnie położył wszystkie podłogi, które prezentują się fenomenalnie i mam nadzieję, że będą służyć nam latami. Mamy już wszystkie niezbędne sprzęty i jesteśmy w trakcie poszukiwania mebli – to niesamowite uczucie!

Przeprowadziliśmy się właściwie w jeden dzień i od tego czasu żyjemy na kartonach, bez kuchni i bez większości mebli. Kilka dni mieszkaliśmy na betonie w salonie, ale wiecie co? To bez znaczenia. W końcu tu jesteśmy, możemy się cieszyć tym co mamy, doczekaliśmy się i wszystko wygląda coraz lepiej! Jesteśmy razem i choć nie wiemy jaka będzie przyszłość w aktualnej sytuacji to jesteśmy niesamowicie szczęśliwi. Poniżej podrzucam Wam kilka zdjęć z tego jak aktualnie teraz wygląda moja rzeczywistość.

ZOBACZ: #ZOSTAŃWDOMU LISTA KSIĄŻEK I FILMÓW

Jest jak w filmie

Kojarzycie te wszystkie produkcje, w których rzeczywistość diametralnie się zmienia przez zombie albo zabójczego wirusa? Jakaś apokalipsa odmienia cały świat? Klęska żywiołowa wywraca do góry nogami życie na ziemi i ludzie muszą całkowicie odmienić swoją codzienność? Tak właśnie się ostatnio czuję. Jakiś czas temu widziałam ujęcia ze stolicy z pustymi ulicami, DOSŁOWNIE żadnej żywej duszy i aż oczy mi się zaszkliły. Uderzyła we mnie powaga epidemii i miałam wtedy pierwszy kryzys. Ja wiem, że nasza sytuacja nie jest aż tak tragiczna jak w tych wszystkich produkcjach, ale chodzenie w maseczkach, panujący wirus, ograniczenie przemieszczania się i brak możliwości spotykania z bliskimi są tak nierealistyczne jak fikcja na ekranie. Jestem jedną z tych osób, która naprawdę stara się ograniczać wychodzenie na miasto, nagminnie myję i dezynfekuję ręce nawet jak spędzam czas w domu. Robię zakupy raz w tygodniu dla siebie, rodziców i babci i strofuję bliskich, żeby unikali wychodzenia po pierdoły i ograniczam jakiekolwiek spotkania. Są momenty kiedy czuję się normalnie, ale potem uderza we mnie rzeczywistość i paraliżuje mnie bezsilność. Martwię się, ale jednocześnie staram się nie wpadać w paranoje, żeby nie zwariować. Ratunkiem dla mnie jest myśl o mieszkaniu i skupieniu się na tym, co sprawia mi przyjemność, odciąga myśli od panującej rzeczywistości.

I już abstrahując od kwestii zdrowotnych i dbania o własne bezpieczeństwo. Właśnie spełniło się moje największe marzenie, a rzeczywistość nie do końca pozwala mi się tym cieszyć. Nie mogę zaprosić rodziny czy przyjaciół, żeby mogli razem ze mną cieszyć się moim szczęściem. No ale co zrobić? To sprawa, która może poczekać i mam nadzieję, że jak sytuacja wróci do normy to wszystko nadrobimy. Cieszę się, że ja i moi najbliżsi jesteśmy zdrowi bo nie ważne co się dzieje, to jest właśnie najważniejsze.

ZOBACZ: WISHLISTA MIESZKANIOWA – SYPIALNIA

Święta w czasach zarazy

Tegoroczne święta są… puste. Mi też brakuje spotkania z rodziną, spokoju i radości, ale to nie ważne. Ważne jest to, żebyśmy teraz pamiętali o sobie, o swoim zdrowiu i dbaniu o bezpieczeństwo najbliższych. Życzę Wam właśnie tego! Żebyśmy nie lekceważyli tego co się dzieje, byli zdrowi, żeby to uśmiech zarażał, a nie wirus. Bądźcie zdrowe, szczęśliwe i pamiętajcie, że kiedy to wszystko minie w końcu będziemy mogły odżyć! 🙂

PS Sorry, że trochę pomarudziłam, ale musiałam to z siebie wyrzucić. Cieszę się, że jestem tu gdzie jestem i cieszę się, że Wy również tutaj jesteście!