Kosmetyków Lily Lolo używam regularnie od ponad 3 lat. Na stałe zagościły w mojej kosmetyczce i przez ten czas znalazłam całkiem spore grono ulubieńców. Dziś pokażę Wam najlepsze kosmetyki mineralne Lily Lolo, czyli moją listę TOP 9.

Najlepsze kosmetyki mineralne: top 9 Lily Lolo
Cieszę się, że parę lat temu poznałam uroki kosmetyków mineralnych. Wiem, że mogę na nich polegać niezależnie od pory roku czy okazji. Chętnie sięgam po nie do mojego codziennego makijażu, jak i podczas malowania klientek. Kosmetyki Lily Lolo opierają się na składnikach pochodzenia naturalnego, nie zawierają substancji chemicznych, sztucznych wypełniaczy czy barwników. Dzięki temu wiem, że sprawdzą się nawet do cery wrażliwej. W dodatku zamknięte są w prostych, eleganckich opakowaniach, a ta stylistyka zdecydowanie do mnie przemawia.
Jestem pewna, że Wy też już je dobrze znacie i lubicie, a ja Wam dziś pokażę moją TOP dziewiątkę!
Podkład mineralny Lily Lolo
Przy okazji postu o kosmetykach Lily Lolo nie mogę zapomnieć o podkładzie mineralnym! Już od kilku lat wiosną noszę minerały, bo są leciutkie, wyglądają bardzo ładnie i nie obciążają skóry. Odpowiednia aplikacja pozwala mi uzyskać zadowalające krycie przy jednoczesnej lekkości. Ostatnio testowałam ten podkład na nowym kremie SPF (Dermedic Sunbrella 50+) i również świetnie zdał egzamin. Podkład mineralny Lily Lolo jest bezproblemowy, nie roluje się, nie zbiera, nie podkreśla zmarszczek. Mój absolutny must have na wiosnę! Odcień po który sięgam najczęściej to China doll, a jeżeli zastanawiacie się jaki kolor wybrać, sprawdźcie mój post o idealnej cerze na wiosnę.
Puder Flawless Silk
Od co najmniej roku mam mocną fazę na skórę w wersji glow. Podoba mi się naturalna, lekko rozświetlona cera i puder Flawless Silk jest jednym z tych, który pozwala mi to osiągnąć. Skóra dzięki niemu wygląda naturalnie i lekko. Bezproblemowo współpracuje ze wszystkimi podkładani, nie przyciemnia ich oraz świetnie utrwala. Dzięki zawartości miki subtelnie odbija światło dając elegancki wręcz luksusowy efekt. Możemy nim utrwalić makijaż, ale nakładając punktowo lub w większej ilości osiągnąć efekt rozświetlacza. Nie bez powodu opowiadałam o nim w poście o moich top 5 pudrów rozświetlających.

Lily Lolo Bronze Age Eye Palette
O palecie Bronze Age Eye Palette chyba jeszcze Wam nie opowiadałam, a warto ją poznać. To fajny produkt uzupełniający przede wszystkim makijaż dzienny. Paleta posiada użytkowe kolory o półmatowym, satynowym lub połyskującym wykończeniu, zdecydowanie skierowane dla fanów naturalnego efektu. Bardzo ją lubię do szybkiego makijażu, kiedy mam mało czasu, ale chcę, żeby na oku coś się działo. Wybieram jeden lub dwa kolory, blenduję je palcem na powiece, tuszuję rzęsy i gotowe! Proste, szybkie i efektowne. Porządna kasetka, lusterko i mały rozmiar sprawiają, że jest fajną alternatywą do podróży. W środku znajduje się 8 cieni w odcieniach ziemi:
- Dune – półmatowa, beżowa brzoskwinia.
- Spiced – połyskująca miedź z odrobiną różu.
- Saffron – metaliczne stare złoto.
- Brilliance– połyskujący taupe z odrobiną fioletu.
- Dawn– perłowe, jasne różowe złoto
- Burnt Umber – półmatowy czekoladowy brąz.
- Toasted – połyskujący złoty brąz.
- Sahara – połyskujący złocisty szampan.

Bronzer Honolulu
Nie za ciepły, nie za chłodny, łatwy w obsłudze, trwały i wydajny. Taki właśnie jest bronzer Honolulu! Bardzo ładnie się rozciera, a jego neutralny odcień daje efekt skóry delikatnie muśniętej słońcem. Moim zdaniem sprawdzi się jednocześnie dla osób z cerą o tonacji chłodnej i ciepłej, bo Honolulu jest bardzo uniwersalny, Pracuje się nim niezwykle wygodnie, ma całkiem mocny pigment, ale jest na tyle dobrze skoncentrowany, że mniej sprawna ręka sobie z nim poradzi. Nie robi plam, ładnie wtapia się w skórę i dobrze się na niej trzyma.
Paletka Coralista Cheek Duo
Tam gdzie brzoskwiniowy róż i piękny rozświetlacz, tam i ja! Właśnie dlatego uwielbiam duo Coralista. Róż, który znajduje się w tej paletce ma właściwości odmładzające ze względu na swoją cieplejszą tonację. Nie wpada w pomarańcz, więc naturalnie i elegancko podkreśla policzki. Natomiast ten rozświetlacz… Co ja mogę Wam powiedzieć! Piękny odcień szampana zmieszanego z subtelnym białym złotem. Przepięknie odbija światło i jest świetny nawet jeżeli nie lubicie mocnego efektu.
Paletka Sculpt & Glow Contour Duo
Nie wyobrażam sobie makijażu bez bronzera i rozświetlacza, a to duo spełnia wszystkie moje wymagania. Bronzer jest delikatnie cieplejszy niż Honolulu i ma troszkę mniej pigmentu, nawet laik będzie w stanie go okiełznać. Wygląda lekko, świeżo i ładnie podkreśla kontur twarzy. Rozświetlacz określiłabym ciepłym, twarzowym szampanem. Jest przepiękny! Daje subtelny blask i mocne rozświetlenie, czyli tak jak lubię najbardziej. Zdarzało mi się tym duetem malować oczy i również zdał egzamin! Oba produkty są bardzo kremowe, łatwo się rozcierają i bezproblemowo łączą z każdym podkładem.
Wegańskie pomadki
Mój makijaż ust przez ostatni rok z wiadomych względów był mocno ograniczony. To jednak nie znaczy, że nie mam swoich ulubionych pomadek z Lily Lolo! Uwielbiam komfort jaki dają na ustach, nawilżenie i lekkość. Bardzo przyjemnie leżą, nie podkreślają suchych skórek i praktycznie ich nie czuć. Mają średnią pigmentację, co uważam za dużą zaletę. Kiedy mam ochotę na bardzo subtelny efekt, wklepuję kolor i rozcieram go palcem, ale w każdej wersji wyglądają pięknie. Moje ulubione odcienie to Undressed i Birthday Suit.
Naturalny błyszczyk do ust
Błyszczyk English rose jest jednym z piękniejszych w mojej kolekcji. To odcień delikatnie ciepłego, lekkiego różu. Jest półtransparentny, więc nie wpływa mocno na czerwień wargową, jedynie subtelnie ją zmienia. Dzięki temu efekt jest po prostu fenomenalny! Lubię jego lekkość i fakt, że w ogóle się nie klei, bardziej przypomina mi olejek do ust niż typowy błyszczyk. Bardzo przyjemnie nawilża, ślicznie połyskuje i same widzicie jak pięknie wygląda.

Mgiełka utrwalająca makijaż
Na koniec zostawiłam sobie wisienkę na torcie czyli mgiełkę, której zużyłam już co najmniej 4 opakowania. Świetnie utrwala makijaż jednocześnie nie ściągając skóry. Pozostawia ją nawilżoną, miękką i bez nadmiernej pudrowości. Dla mnie ogromnym plusem jest to, że się nie klei i bardzo szybko wysycha. Jeszcze się nie zdarzyło, żeby mnie zapchała czy wywołała jakieś podrażnienia, a bywało, że sięgałam po nią codziennie. Jeżeli szukacie fajnej mgiełki, która nie obciąży Waszej skóry, ale utrwali makijaż, to bardzo polecam!
Ufff! Kto dobrnął do końca? Mam nadzieję, że post Wam się podobał i udało Wam się znaleźć kilka perełek również dla siebie.
Jakie kosmetyki mineralne znalazłyby się na Waszej top liście? Macie swoich ulubieńców?
Post powstał we współpracy z Costasy.pl, jedynym dystrybutorem kosmetyków Lily Lolo.