Trubo pigmenty

Ogłaszam wszem i wobec, że dzisiejszy post jest skierowany dla każdej prawdziwej sroki. Jeżeli lubicie błysk na powiece, uwielbiacie drobinki i kochacie „jak coś się świeci” to musicie poznać Turbo pigmenty Glam-shop, czyli od Hani Digital Girl.! O ile ich oczywiście jeszcze nie znacie. Zapraszam Was na recenzję, dzięki której poznacie całą prawdę o turbo pigmentach!

turbo pigmenty glam shop

Turbo pigmenty Glamshop

Myślę, że większość osób, które interesują się makijażem kojarzy turbo pigmenty. Jeżeli jednak znajdujecie się w tej mniejszej grupie, która jakimś cudem nie ma pojęcia czym są te cienie, to przybywam z pomocą! Hania, znana w Polskim internecie jako Digital Girl już spory czas temu wypuściła w świat te unikatowe, mega błyszczące cienie. Aktualnie w ofercie jest aż 45 kolorów, a ja pokażę Wam 9 z nich, które już od dłuższego czasu mam w swojej kolekcji.

Jakie są Turbo pigmenty?

Turbo pigmenty zamknięte są w metalowych wypraskach i każdy z nich kosztuje 25zł. Jak tylko je zamówiłam, to zacierałam rączki czekając na paczkę i po kilku dniach miałam w rękach moje nowe błyskotki. Jak na srokę przystało – nie mogłam się napatrzeć.

Turbo pigmenty są… niezwykłe. Mają kremową konsystencję, ale jednocześnie pod palcami dają wrażenie miękkich, wilgotnych. Strasznie to dziwne, bo wcześniej czegoś takiego nie spotkałam (no, może ostatnio w nowej kolekcji Nabla Denude)! Wszystkie turbo pigmenty jakie mam, dają mega błysk, ale nie wszystkie dają taki sam efekt. Nie do końca wiem jak to opisać. Niektóre mają w sobie mniej koloru, ale więcej blasku – coś w stylu topperów. Zresztą na poniższym zdjęciu doskonale widać, że cienie trochę różnią się od siebie konsystencją.  Złotówka, Herbarz, Dżin i Czary mary to sprasowane większe płatki, które w opakowaniu robią wrażenie mocniejszej faktury niż pozostałe. Nie zmienia to ich jakości i zakładam, że wynika to po prostu z kolorystki. Zauważyłam, że te cienie, które mają większe płatki, zostawiają na skórze więcej drobinek, są bardziej jak topper, a reszta bardziej przypomina taflę.

ZOBACZ: MAKIJAŻ DZIENNY: 3 PROPOZYCJE JEDNĄ PALETĄ

turbo pigmenty hania

turbo pigmenty opinie

Turbo pigmenty – kolory

Ciężko opisać kolory turbo pigmentów, bo są bardzo nieoczywiste. Niektóre z nich opalizują i zawierają różne odcienie błyszczących drobinek. Postaram się przedstawić Wa z bliska wszystkie 9 kolorów, które posiadam najlepiej jak potrafię. Mam nadzieję, że opisy będą przydatne.

  • DIAMENTOWY – błysk w kolorze białego złota.
  • ZŁOTÓWKA – lekka brzoskwinka z biało zielonymi drobinkami.
  • TOP NUDE – różowy połysk z drobinkami białego złota,
  • BŁYSKOTKA – biel opalizująca na zielono
  • HERBARZ – złoty, ciepły brąz.
  • DŻIN – bakłażan, który delikatnie opalizuje na niebieski/fiolet
  • UTOPIA – piękny różowy fiolet, który zawiera maleńki czerwony shimmer.
  • CZARY MARY – liliowy, jasny fiolet, który opalizuje na zieloną biel.
  • ZORZA – błękit z fioletem opalizujący na zielono z drobinkami bieli.

ZOBACZ: GLAMSHADOWS: RECENZJA, SWATCHE I KOLORY, KTÓRE WARTO MIEĆ

herbarz makijaż
Turbo pigment – Herbarz, Diamentowy
turbo pigment zorza
Turbo pigment – zorza

Turbo pigmenty – wady i zalety

Bardzo bym chciała napisać, że nie mam turbo pigmentom nic do zarzucenia, ale niestety musiałabym skłamać. Zacznijmy sobie od zalet, bo jest ich zdecydowanie więcej. Cienie mają unikatową formułę, dają na powiekach nietuzinkowy, przepiękny błysk, którego raczej nie da się uzyskać niczym innym. Powieka mieni się milionem drobinek i wygląda naprawdę zjawiskowo – szczególnie w sztucznym świetle.  Dają wielowymiarowy, bardzo oryginalny efekt. Każdy odcień to tak naprawdę kilka kolorów, które się przenikają. Aktualnie Hania (Digital Girl) ma dla nas mnóstwo kolorów do wyboru, więc każda może znaleźć wśród turbo pigmentów coś dla siebie. Mimo dziwnej konsystencji bardzo łatwo się nimi pracuje. Najlepszy efekt dają oczywiście nałożone palcem, ale muszę powiedzieć, że nawet zaaplikowane pędzelkiem nie tracą uroku. Może są wtedy mniej jak tafla, ale wciąż wyglądają ślicznie.

Nie są to jednak produkty bez wad. Coś, co strasznie mnie irytuje, chociaż jestem świadoma, że nie da się tego uniknąć, to osypywanie. Okropnie się sypią podczas nakładania na powiekę, a próbowałam to robić pod różnymi kątami. Oczywiście można je zmyć z twarzy, ale te drobinki tak mocno przyklejają się do skóry, że to wcale nie jest proste – co przy małej ilości czas bywa irytujące. Wciąż jest to wada, z którą można sobie poradzić, gorzej jest z osypem w ciągu dnia. Po kilku godzinach od aplikacji widzę na policzkach błyszczące drobinki. Nieważne, czy nałożę turbo pigment na mokrą powiekę (korektor lub klej do brokatu), choć wtedy faktycznie sypią się mniej, czy na suchą powiekę lub na cień. Osoby z tłustymi powiekami muszą uważać, bo turbo pigmenty mogą zbierać się w załamaniach skóry. Na szczęście ich konsystencja pozwala na szybką poprawkę (rozklepanie palcem), ale jednak trzeba zwrócić na to uwagę.

ZOBACZ: 9 sposobów na osypywanie cieni

turbo pigmenty recenzja

Czy warto kupić turbo pigmnety?

Powiem Wam szczerze, że miałam kłopot z ostateczną oceną tych produktów. Owszem, nie są idealne, ale wszystko rekompensuje ten nietuzinkowy, bardzo oryginalny efekt jaki pozostawiają na powiece. Osypywanie można przeżyć, a takiego blasku nie uzyskamy za pomocą innych produktów. Turbo pigmenty pozostawiają na skórze taflę, wielokolorowy połysk, przepięknie błyszczące maleńkie drobinki i wręcz efekt mokrej powieki. Coś niepowtarzalnego! Poza tym, to produkty polskiej produkcji i myślę, że możemy być z tego dumne!

Nie ma produktów idealnych, ale wiecie co? Turbo pigmentom można to wybaczyć! Szukajcie ich na stronie glam-shop.pl