Nikt chyba nie lubi mówić o kosmetycznych wtopach, nietrafionych zakupach czy po prostu rozczarowaniach. Na szczęście zeszłym roku tych zakupowych wpadek było u mnie mało, ale jednak się trafiły. Dziś pokażę Wam moje rozczarowania kosmetyczne 2020 i choć ciężko nazwać mi je bublami, to… nie polecam!

rozczarowania kosmetyczne 2020

Rozczarowania kosmetyczne 2020

Generalnie wydaje mi się, że mimo iż kosmetyki kupuję często (choć znacznie rzadziej niż kiedyś), robię to z rozwagą. Sprawdzam kolory, czytam recenzję, robię research, który ma ułatwić mi podjęcie decyzji zakupowej. Upewniam się, że dany produkt będzie pasował do mojej skóry, preferencji czy gustu. Część kosmetyków dostaję (za co zawsze jestem bardzo wdzięczna, bo to jest super!), ale nie zawsze jestem w stanie dopasować produkt do moich potrzeb. Jednak daje mi to znacznie szersze pole manewru i pozwala przetestować to, czego sama bym mnie kupiła.

Mówię o tym dlatego, żeby Wam uświadomić, że rzadko trafiam na buble. Dobrze znam potrzeby mojej cery, włosów skóry ciała i dlatego często moje zakupy są udane. Jednak nie jestem nieomylna i trafiłam na kilka rozczarowań w zeszłym roku. Zaznaczam, że to co u mnie okazało się totalnym nieporozumieniem wcale nie oznacza, że u Was też tak będzie. Każda z nas ma przecież inne preferencje i to jest super!

Dziś pokażę Wam 9 kosmetyków, które kompletnie się u mnie nie sprawdziły.

ZOBACZ: Rozczarowania kosmetyczne 2019 – 8 bubli

rozczarowania kosmetyczne 2020 blog

Rozczarowania kosmetyczne 2020: pielęgnacja

Alkemie, Holy Harmony

Uwielbiam kosmetyki Alkemie, większość produktów, która przewinęła się przez moje ręce była genialna! Jednak ten żel mimo przepięknego zapachu nie zrobił na mnie dobrego wrażenia. Jego największą wadą było to, że szczypał w oczy… Wydaje mi się, że produkt, który ma służyć do mycia TWARZY nie powinien tego robić. Do mycia ciała był bardzo poprawny, ale na buzi zawsze pozostawiał uczucie ściągnięcia i suchości. Żel jest dowodem na to, że łączenie w jednym kosmetyku formuły do ciała i twarzy to nie jest najlepszy pomysł. Nie polecam.

Yope Naturalne mydło do rąk

Okazuje się, że mydła tej marki po prostu się u mnie nie sprawdzają. To już drugie mydło Yope, które masakrycznie wysuszyło mi dłonie. Pierwszą butelkę zużyłam lata temu, kiedy marka było nowością na polskim rynku i podobnie jak kremy do rąk, mydło też mi nie odpowiadało. Zimową wersję dostałam je w jednej paczce PR i postanowiłam dać mu drugą szansę. W 2020 częstotliwość mycia rąk znacznie wzrosła, ale nie sądziłam, że mydło może mi zrobić taką Saharę na dłoniach. Na szczęście już je wykończyłam, ale w trakcie stosowania borykałam się z bardzo suchą, szorstką i wrażliwą skórą dłoni. Za mydła Yope (chociaż pięknie pachną) już podziękuję.

Schwarzkopf got2be Beach girl

Na początku tego roku ścięłam włosy dość mocno i postanowiłam, że chcę zacząć JAKOŚ je układać. Dodać im trochę objętości i zaczęłam szukać produktów, które pomogą mi unieść włosy u nasady. Spray Schwarzkopf got2be Beach girl jest fajny, ale nie spełnia w 100% moich oczekiwań. Faktycznie delikatnie unosi włosy, ale tutaj kończą się jego zalety. Właściwie ani razu nie byłam zadowolona z efektu. Po zastosowaniu włosy robiły się matowe i nieprzyjemnie klejące, szorstkie w dotyku. Niestety muszę szukać dalej… Może jest jakiś spray dodający objętości, który możecie mi polecić?

Babassu Foundcealer cena

Rozczarowania kosmetyczne 2020: makijaż

Tarte Founcealer

Z ciężkim sercem, bo lubię tę markę, ale muszę powiedzieć, że podkład Tarte FOUNDEALER okazał się u mnie ogromnym rozczarowaniem. Wyglądał na mojej buzi okropnie, w ogóle się nie trzymał, ciastkował, rolował się i podkreślał wszystko co się da. Nie lubię go, nie polecam i z przyjemnością go sprzedałam, bo po testach tylko by się u mnie marnował. Link do recenzji zostawiłam Wam wyżej.

Tarte lights camera lashes

W gratisie do zakupów w Sephorze dostałam tusz do rzęs Tarte. To było totalne nieporozumienie i nie mam pojęcia jakim cudem ta maskara zbierała jakiekolwiek pozytywne opinie. Od samego początku wyglądała na rzęsach okropnie. Robiła grudki, sklejała, nie wydłużała rzęs i kruszyła się już przy pierwszym użyciu, w dodatku okropnie obklejała i obciążała rzęsy. Nie ważne ile położyłam warstw, jak próbowałam uratować efekt – zawsze tusz wyglądał słabo i sypał się niemiłosiernie. Może dostałam starą próbkę, nie wiem. Jednak kiedy pokazywałam Wam efekty na Instagramie (@AGWERBLOG), wiele z Was mi pisało, że macie podobne odczucia. Więc może problem tkwi w formule.

ZOBACZ: Tarte, Tarteist PRO Glow To Go- paletka do konturowania

NARS Liquid Blush

Nie jestem wielką fanką kremowych róży, ale jeżeli produkt jest dobrej jakości można nim uzyskać przepiękny, bardzo naturalny efekt. Niestety róż firmy NARS (mój odcień Hot tin roof) okazał się bardzo problematycznym produktem. Robił okropne plamy, nie dało się go ładnie rozetrzeć nawet nakładając mikroskopijną ilość. Wyglądał ciężko i podkreślał strukturę skóry. Tego typu kosmetyk powinien być raczej prosty i szybki w obsłudze, a tutaj każda aplikacja kończyła się bluzganiem w lusterko albo zmywaniem całego makijażu. W moim przypadku to kompletny niewypał.

rozczarowania kosmetyczne 2020 makijaż

Eveline Liquid Camouflage

Rok 2020 obfitował u mnie w testy kosmetyków marki Eveline. Ten korektor kupiłam na promocji w Rossmannie po wielu pozytywnych recenzjach i poleceniach w sieci. Miał być zachwyt, a jest kompletny zawód. Korektor nie ma satysfakcjonującego krycia, podkreśla strukturę skóry i niestety bardzo zbiera się w załamaniach. Niezależnie od rodzaju i ilości nałożonego pudru po godzinie/dwóch wygląda bardzo kiepsko. Roluje się, a w niektórych miejscach nawet znika. Jestem w trakcie pisania recenzji, więc więcej opowiem Wam w poście.

PAESE beauty lipgloss

Początkowo ten błyszczyk bardzo mi się podobał! Niestety z każdym kolejnym użyciem było tylko gorzej. Mocno podkreślał suche skórki, nie „przyklejał” się do całych ust, nieestetycznie zbierał w załamaniach skóry i wyglądał po prostu brzydko. Nie podobał mi się też jego smak i zapach. Miałam nadzieję, że to będzie taki fajny, lekki dzienniaczek, ale niestety nie znalazłam żadnej zalety tego błyszczyku.

Maybelline BROW Stain

Ech… Na tę kredkę polowałam długo. Kolor, który chciałam kupić był wiecznie niedostępny, a nie chciałam wydawać na nią ponad 30 zł w cenie regularnej. W końcu udało mi się ją kupić na jakiejś promocji w Rossmannie i… zachwytów brak. Nie rozumiem fenomenu tej kredki. Brakuje mi w niej spiralki, kolor Medium brown jest za ciepły i bardzo łatwo zrobić sobie nią plamy lub uzyskać efekt błota. Praca z nią jest niewygodna i chociaż znalazłam na nią swój sposób, to uważam, że jest na rynku mnóstwo lepszych, wygodniejszych i przyjemniejszych w pracy kredek do brwi.

instagram agwerblog

Jak było u Was? Trafiłyście w zeszłym roku na jakieś kosmetyczne rozczarowania?