Dziś tak totalnie spontanicznie pomyślałam, że potrzebuję coś z siebie wyrzucić. Właśnie dla takich chwil stworzyłam sobie miejsce na blogu w postaci niedzielnika. To dobry moment, żeby opowiedzieć trochę co u mnie, jak się czuję i w ogóle. Dlatego zapraszam Was na jedną z Waszych ulubionych serii na blogu, czyli Niedzielnik!

agwerblog grubosc

Grubopozytywność

Tak, dla mnie to słowo też jest nowością, ale jak je usłyszałam, coś w mojej głowie przeklikało. Całe życie kojarzyłam słowo „GRUBY” miało w mojej głowie bardzo negatywne konotacje. A przecież… To słowo jak każde inne. Gruby, chudy, wysoki, niski, krępy… Po prostu przymiotnik. Czemu jakiekolwiek z tych słów miało wzbudzać negatywne emocje? Trochę to bez sensu, czy ja już Wam o tym kiedyś nie mówiłam? Bycie grubym i myślenie o tym, to jednak moja codzienność, więc nic dziwnego, że temat się powtarza. Ale do czego zmierzam! Chcę, żeby moje postrzeganie tego słowa zmieniło swój wydźwięk na bardziej pozytywny!

Będąc osobą z dużą nadwagą, bardzo często czuję, że „tu” nie pasuję. Trochę jak słoń w składzie porcelany, jakbym przyszła do teatru ubrana w piżamę. Nawet jak byłaby elegancka, to nijak się ma do miejsca i okazji. To uczucie towarzyszy mi dość często. Grubość wiąże się z wieloma dziwnymi ograniczeniami (często narzuconymi samemu sobie), myślami, szczególnie jeżeli całe życie człowiek tak o sobie myślał i, inni również tak o nim myśleli. Po co o tym mówię?

Ponieważ od wielu miesięcy bardzo staram się zmienić postrzeganie ciała. Nie tylko swojego, ale ogólnie ciała jako całości. Pracuję nad tym, żeby nie zwracać uwagi na to jak ktoś wygląda, jak się ubrał, czy mu coś wystaje, czy wygląda korzystnie czy nie. Niezależnie od wagi, wzrostu, czy stylu. Nie chcę przywiązywać do tego wagi, bo w ogólnym rozrachunku, to ma niewielkie znaczenie. Całe życie zwracałam uwagę na to, żeby tutaj schować boczek, tam zakryć udo, tutaj nie pokazywać ramion i tak samo zwracałam uwagę na innych. Czemu ta nie założyła czarnej bluzki, żeby optycznie zmniejszyć brzuch? Dlaczego ten nie kupił sobie większych spodni, te są za obcisłe! Zamiast skupiać się na pokochaniu swojego ciała i szacunku do ciał innych ludzi, przez lata oceniałam ich i siebie.

Koniec z tym, mam tego dość, jestem zmęczona i najzwyczajniej w świecie, nie mam już na to ochoty. Staram się już tak nie myśleć, wychodzić poza własne stereotypowe myślenie, pewnie założenia. Nie, nie każda kobieta musi wyglądać idealnie, być matką, kucharką i najlepszą kochanką w jednym. Nie, nie każdy facet musi być umięśnionym badbojem z ostrą linią szczęki, gęstymi włosami i milionami na koncie. Natomiast każdy powinien być po prostu sobą. Bez tych ograniczających wszystko myśli, analiz, obaw przed oceną. I bez wmawiania sobie, że tak czy siak czują się źle, bo to tak naprawdę ich wieloletnie podejście sprawia, że tak się czują. Tak samo było/jest ze mną.

Po co? Powiedzcie mi po co tak o sobie myśleć, po co oceniać innych, po co się porównywać? To absolutnie nic nie daje! Choć jeszcze nad tym pracuję, to są takie dni kiedy totalnie mam to w dupie i czuję się dużo lepiej! POLECAM!

Zmiany w pielęgnacji

Wciąż jeszcze zatrzymując się w temacie wyglądu powiem Wam, że chyba dorosłam! Krem do opalania, krem z filtrem, re-aplikacja i codzienne stosowanie filtrów to już u mnie podstawa. Ja wiem, że może dla Was to nic specjalnego, ale ja bardzo długo broniłam się przed takimi specyfikami. A teraz? Szukam już uzupełnienia, w postaci jakiejś fajnej mgiełki, nawet mógłby to być olejek do opalania (jeżeli nie wpływałby na makijaż), żeby swobodnie podbijać ochronę w ciągu dnia! Sama siebie nie poznaję, ale cieszę się z tej zmiany. Moja skóra na pewno za parę lat będzie wdzięczna! Nie robię tego z myślą, że muszę mieć idealną skórę, bardziej chodzi tutaj o jej zdrowie i ładny wygląd na starość. Nie mam nic do zmarszczek – dopóki ich nie ma 😀

Próbuję się też trochę przekonać do samoopalaczy… Szczególnie, że moja ukochana marka Clochee, niedawno wypuściła swoją naturalną piankę samoopalającą. Myślę, że to może być dobry początek przygody z tego typu produktami.

agwerblog niedzielnik 2022

Terapia

To właściwie bardziej akapit dla mnie, niż dla Was. Chciałam jednak mieć to tutaj na blogu. Potrzebuję sobie powiedzieć, że jestem z siebie dumna! Bardzo długo zbierałam się na ten krok i choć początku zawsze są trudne, ten był przy okazji ekscytujący. Zawsze miałam bardzo dziwne pojęcie o terapii. Trochę wyciągnięte z filmów o bogaczach, którzy mają „PROBLEMY”. Nie, że dotyczy ona „wariatów”, ale raczej ludzi, którzy są tak egoistyczni, że jeszcze muszą komuś zapłacić, żeby tylko mówić o sobie. Że tak bardzo łakną atencji, że idą na terapię z „problemami”. Początkowo też miałam takie odczucia… Przecież ja nie mam żadnych problemów! Jestem zdrowa, mam mieszkanie, pracę, wieloletni związek, przyjaciół, a to, że mi czegoś w życiu brakuje, nie znaczy, że od razu muszę iść na terapię. Jednak w mojej głowie robiło się coraz mniej miejsca na dobre myśli i to był znak, że moje pojęcie o terapii było BARDZO błędne. Pokonałam własną granicę, zrobiłam krok dalej i nie żałuję!

To zaledwie początek drogi, ale wiem, że chcę iść nią dalej. Nie dam już sobie wmówić, że to nie dla mnie, że tego nie potrzebuję. Jakbym nie potrzebowała, to bym nie poszła. Cieszę się z tej decyzji i mam nadzieję, że będzie tylko lepiej 🙂

No dobra, koniec mojego gadania, co u Was?!

Post zawiera linki afiliacyjne do Ceneo.pl