Sierpień jest miesiącem moich urodzin i w tym okresie zawsze pozwalam sobie na więcej. Zarówno zakupów jak i luzu, czy relaksu. Może to głupie, że jeszcze w wieku 26 lat urodziny mają dla mnie spore znaczenie, ale lubię ten moment raz w roku i staram się go jakoś celebrować. W związku z tym, w tym miesiącu moja makijażowa kolekcja nieco się zwiększyła. Absolutnie nie chciałam szaleć, a skupić się na produktach, które chciałam, do których wzdychałam i pożądałam każdą komórką mojego ciała (oczywiście nie w każdym wypadku). Dziś zapraszam na sierpniowe nowości kosmetyczne (i nie tylko)!
Jak tylko paletka Semi Sweet, Too faced pojawiła się w świecie makijażowym, wiedziałam, że kiedyś wpadnie w moje ręce. Musiałam trochę poczekać, ponieważ marka nie była dostępna w Polsce, a sklepy ją oferujące przeginały z ceną. Historia zdobycia paletki, korektorów Maybelline oraz pomadki Melted w kolorze FIG, znajduje się [ tutaj ]. Niestety, przepłaciłam bo od wczoraj marka Too faced dosępna jest online w polskiej Sephorze, no ale już trudno…
Henna do brwi to produkt, który kupiłam w ramach eksperymentu na te niesamowite upały. Chciałam sprawdzić, czy dzięki niej nie będę musiała malować brwi. No i owszem, po zastosowaniu są ciemniejsze, ale są prawie czarne, a nie takiego efektu oczekiwałam. Dwa produkty z Maybelline, czyli BROWdrama, dark brown oraz masterGRAPHIC to jedyne produkty, jakie kupiłam podczas dni Lifestyle w SuperPharm. Eyeliner póki co bardzo mi się podoba, ale żel do brwi aktualnie jest dla mnie hitem. Świetnie trzyma włoski, ma bardzo fajny kolor i wbrew pozorom wygodną szczoteczkę.
Na zdjęciu poza paletką Too faced znalazł się też zestaw cieni Colour Pop. Nie sądziłam, że nadejdzie dzień, w którym te cienie trafią w moje ręce. Dlaczego? Bo widziałam te produkty jedynie na urodowym YouTube i zawsze u dziewczyn, które nie mieszkają w Polsce, ani nawet w Stanach. Jaka była moja radość, kiedy odkryłam sklep glowstore.pl, gdzie dostępne są nie tylko produkty Colour Pop, ale i Morphe Brushes, Milani, Anastasia Beverly Hills, Lorac czy House of Lashes i wiele innych, trudno dostępnych w Polsce marek. Nie mogłam się oprzeć i sprawiłam sobie zestaw cieni metamorphosis, be the change i jestem za-ko-cha-na. Ale więcej o cieniach w osobnej notce.
Nie, to jeszcze nie koniec… Jako prezent urodzinowy sprawiłam sobie, od roku wymarzoną, paletkę contour kit, Anastasia Bevery Hills. Rozumiem już zachwyty nad tym produktem i choć opakowanie, masakrycznie się brudzi i rysuje, to produkty w środku są niesamowite. Postanowiłam też wzbogacić swój kufer o wodoodporne podkłady firmy Makeup Atelier Paris i wybrałam jeden, najbardziej uniwersalny kolor na próbę. Jestem z niego bardzo zadowolona i sukcesywnie będę dokupować kolejne odcienie. Do mojego kufra dołączyły też korektory Maybelline Instant anti-age, ale o nich samych w poście z [zakupami z Londynu] i szykuję osobną recenzję. Na zdjęciu nie mogło też zabraknąć pudru w kompakcie z Too faced, Amazing Face dorwanego w TKmaxxie. Od tego momentu to mój torebkowy niezbędnik i nie wiem, jak mogłam się wcześniej bez niego obejść.
Nie mogę też zapomnieć o wspaniałym prezencie, który dostałam z okazji urodzin od Ali z bloga Ala Ma Kota, czyli o przepięknej Cindy-Lou Manizer, the Balm. W dodatku Ala sprawiła mi nieziemską niespodziankę i w dniu moich urodzin… puszczaliśmy lampiony! Pierwszy raz w życiu!
Jak to zwykle u mnie bywa, w części pielęgnacyjnej nie poszalałam, a to dlatego, że po pierwsze: wszystko mam co potrzebuję; po drugie: moja pielęgnacja podczas tych upałów jest naprawdę minimalistyczna. Skupiam się jedynie na najbardziej podstawowych sprawach jak oczyszczanie, nawilżanie i dbanie okolicę oczu, ale wracając do tematu…
Uzupełniłam zapasy trzech produktów, które zawsze muszę mieć pod ręką: Batiste do ciemnych włosów recenzja [ klik ], zmywacz do paznokci Isana i plastry na nos Cettua recenzja [klik]. Kosmetyki sprawdzone, które lubię i zawsze jestem z nich zadowolona. Nowością jest dla mnie krem do rąk i łokci z Palmers, który kupiłam z myślą o moich suchych łokciach. Niestety w te upały kompletnie o nim zapomniałam, ale zaraz pójdzie w ruch. W sprawach włosowych mam dwa nowe produkty do przetestowania: Batiste XXL plumping powder, czyli puder do zwiększania objętości. Użyłam go parę razy i mam wciąż mieszane uczucia, ale ostateczna opinia pojawi się przy okazji pełnej recenzji. Drugi produkt, to coś dla każdej włosomaniaczki, czyli serum na porost włosów od Long4Lashes. Odstawiłam wszystkie inne wcierki i suplementy, na rzecz tego serum i efekty kuracji, niebawem pojawią się na blogu, więc: włosomaniaczki, szykujcie się!
Ostatnim i najwspanialszym prezentem jaki sobie sprawiłam z okazji urodzin, to nowy czytnik. Mój poprzedni KOBO Touch, o którym więcej pisałam [ tutaj ] zmienił właściciela, a ja nabyłam w końcu wymarzonego Kindle Paperwhite 2. Jest niezastąpiony, cudowny i dzięki niemu czytanie to czysta poezja. A dlaczego e-czytanie jest fajne pisałam [ tutaj ]. Nadrabiam aktualnie wyzwanie 52 książki w 52 tygodnie i choć jestem 10 w plecy, to na Kindlu idzie mi znacznie szybciej. Jestem nieziemsko zadowolona z zakupu i gorąco polecam e-czytanie!
Tak prezentują się moje szaleństwa zakupowe z sierpnia, coś wpadło Ci w oko?