Jednym z moich ulubionych róży do policzków, od prawie roku, jest NARS deep throat. Jest to jeden z najpiękniejszych tego typu produktów w moich zbiorach i właśnie po niego sięgam najczęściej. Dla mnie to idealne połączenie różu i brzoskwini z nutką rozświetlenia. Kiedy stanęłam przed szafą NARS w marcu 2015 i miałam w ręku kultowy odcień o równie kontrowersyjnej nazwie: Orgasm, nie zachwycił mnie tak, jak wspomniany wcześniej Deep throat. Wśród róży tej firmy, to właśnie Orgasm uzyskał miano kultowego produktu, ale czy słusznie? Dzisiaj możecie przeczytać porównanie obu kolorów i choć nie było to łatwe zadanie, mam nadzieję, że dzięki temu uda Wam się wybrać róż dla siebie. Kosmetyki tej firmy słyną ze świetnej jakości, a jeżeli lubicie inwestować w porządne produkty warto zwrócić uwagę na markę NARS.
Firma NARS poza świetną jakością kosmetyków i pięknymi kolorami oraz bogatą gamą produktów, ma dość charakterystyczne opakowania (i nazwy). Czarne kasetki, w których znajdują się róże, są wykonane z dbałością o każdy szczegół i właściwie nie ma się do czego przyczepić, poza jedną kwestią. Materiał jakim są otoczone, jest podobny w moim odczuciu do kauczuka, gumy czy czegoś w tym stylu, przez co niestety bardzo szybko się brudzi i ślady ciężko jest całkowicie usunąć. Nie jest to niemożliwe, ale chciałam o tym wspomnieć, bo jest to trochę uciążliwe. Samo opakowanie jest bardzo wygodne, wygląda elegancko i nie sprawia trudności podczas użytkowania. Kasetki niczym się nie różnią, jedyną różnicą (choć nieznaczną) jest oczywiście kolor jaki znajduje się w środku.
Mam nadzieję, że zdjęcia wystarczająco ukażą różnicę w kolorach, bo muszę przyznać, że ciężko mi było to uchwycić, a zdjęcia robiłam prawie rok temu. W każdym razie, podstawową różnicą w obu kolorach jest ilość shimmeru. Orgasm ma ich zdecydowanie, zdecydowanie więcej przez co jest bardziej błyszczący i mocniej odbija światło. Dla mnie jednak tych drobinek jest dużo za dużo i mam wrażenie, że są one większe niż w Deep throat. Kolejną ważną różnicą jest oczywiście kolor. Oba kolory łączą w sobie zarówno brzoskwinię jak i róż, ale to Orgasm zdecydowanie bardziej uderza w brzoskwiniowe tony i jest minimalnie ciemniejszy. Duża liczba rozświetlających drobinek mocno podbija brzoskwiniowe tony tego koloru. Deep throat, który doczekał się już recenzji [klik], mocniej uderza w róż, chociaż nie mogę odmówić mu też mocnych zapędów w stronę brzoskwini. Dla mnie, to właśnie Deep throat jest idealnym zrównoważeniem obu odcieni.
Nie powiem Wam więcej o trwałości różu Orgasm, bo ja posiadam ten drugi kolor i w tej kwestii sprawdza się rewelacyjnie. Sprawa wydajności z tego co się orientuję, też jest na bardzo wysokim poziomie w obu przypadkach. Kolory tych róży są bardzo neutralne, głównie przez drobinki – są delikatnie złote, więc pasują do wielu typów urody. Do mnie bardziej przemawia wersja mniej rozświetlająca i troszeczkę bardziej stonowana, choć wiem, że Orgasm ma ogromne grono zwolenniczek. Firma NARS nie jest niestety łatwo dostępna w Polsce. Produkty można zamówić na kilku drogeriach internetowych lub w szafach Sephory chociażby we Francji. Cena jednego różu waha się od 120zł nawet do 160zł w zależności od kursu i sklepu w jakim zamówimy produkt.
Kolory tych obu produktów są bardzo do siebie zbliżone, ich podstawową różnicą – o czym wspomniałam wcześniej – jest po prostu ilość shimmeru. Odcienie różnią się minimalnie i najlepiej jest widoczna po prostu na żywo, zdjęcia nie ukazują dobrze tak subtelnych różnic. Jak mogę to podsumować? Jeżeli preferujecie na swoich policzkach mocno rozświetlające róże, które mają w sobie sporą ilość drobinek – Orgasm będzie najlepszym wyborem. Jednakże jeżeli stawiacie na delikatniejszy efekt na twarzy, polecałabym zwrócić uwagę na Deep throat. Bo zakładam, że lubicie róże łączące w sobie odcienie różu i brzoskwini.
A Ty, który kolor wybrałabyś dla siebie?