lush-rosy-cheeks
Jako posiadaczka cery naczynkowej, cały czas szukam sposobów na ich wzmocnienie i uspokojenie. Ostatnimi czasy trafiła do mnie maseczka Lush Rosy Cheeks i używam jej intensywnie od kilku tygodni. Rosy Cheeks to maseczka-glinka, której głównym zadaniem jest przywrócenie skórze równowagi, uspokojenie jej, delikatne oczyszczenie i wzmocnienie naczynek. Czy faktycznie działa tak świetnie jak obiecuje producent? Odpowiedź na to pytanie znajdziecie w dzisiejszym wpisie.
➥ Lush, szampon BIG
lush-rosy-cheeks

Lush Rosy Cheeks

Maseczka Lush Rosy Cheeks (7,25£/75ml) jest do kupienia tylko i wyłącznie w sklepach firmowych Lush. Są rozmieszczone po całej Europie, ale oczywiście marka nie dotarła jeszcze do Polski. Moja maseczka pochodzi ze Szwajcarii, a dokładniej ze sklepu, który znajduje się w Genewie. Mam więc pewność, że to oryginalny produkt. Doszły mnie słuchy, że Lush wysyła do Polski, ale koszty wysyłki są stosunkowo wysokie, więc nie wiem czy się opłaca.

Co ukrywa maska Lush Rosy Cheeks?

Charakterystyczną cechą wszystkich produktów Lush  jest ich naturalny skład i krótki termin przydatności. Moją maseczkę powinnam zużyć w ciągu miesiąca od produkcji i trzymać w lodówce (co też uczyniłam). Producent poleca nakładać ją 1-2 razy w tygodniu na ok. 15 minut, po czym dokładnie zmyć. Maseczka Rosy Cheeks powinna wyciszać skórę, uspokajać ją i pozostawiać delikatnie oczyszczoną i zmatowioną. W dość gęstej i ciężkiej formule maseczki odnajdziemy między innymi takie składniki aktywne jak:
  • Turecki olejek różany, ma działanie uspokajające, przeciwzapalne, antyseptyczne. Ponadto łagodzi, regeneruje i nawilża.
  • Kaolin czyli po prostu glinka biała, która zawiera sole mineralne, minerały i ma działanie anty trądzikowe, oczyszczające. Zwęża pory, usuwa nadmiar sebum i matuje skórę.
  • Kalaminę, która jest składnikiem pozytywnie wpływającym na skórę ponieważ działa antyseptycznie, przeciwzapalnie i kojąco. Łagodzi podrażnienia i uspokaja skórę.
SKŁAD: Calamine Powder, Glycerine, Kaolin, Water, Rose Clay (Kaolinite), Rose Petals (Rosa centifolia), Perfume, Rose Oil (Rosa damascena), Benzyl Alcohol,  Lilial, Citronellol, Geraniol. 
lush-rosy-cheeks

Lush Rosy Cheeks recenzja

Maseczkę stosowałam regularnie przez miesiąc, mniej więcej raz w tygodniu. Zdarzały się momenty, jak tylko pozwalały mi na to obowiązki, że nakładałam ją częściej, maksymalnie dwa razy na siedem dni. Maseczka po ok. 10 minutach zastyga i jak to bywa przy glinkach jej zmywanie nie należy do najprzyjemniejszych. Już po pierwszym zastosowaniu zauważyłam efekt zmatowienia skóry. To było niesamowite, bo skóra wciąż pozostawała miękka, przyjemna w dotyku, ale matowa i nie przesuszona. Przy regularnym stosowaniu nie zauważyłam, żeby zwężała pory na dłuższą metę czy zmniejszała moje zaczerwienienia. Odnotowałam natomiast, że skóra faktycznie troszkę wolniej wydziela sebum, jest elastyczna i odprężona. Trzymając maskę w lodówce, przy każdej aplikacji czułam przyjemne uczucie ukojenia.
 
Miałam nadzieję, że maseczka znacznie wzmocni moje naczynka. Liczyłam, że może będą odrobinę delikatniej reagować na bodźce zewnętrzne, ale niestety ta kwestia pozostała bez zmian. Maseczka faktycznie delikatnie oczyszcza i dobrze się spisuje w swojej roli. Nie jest to jednak produkt, za którym będę tęsknić i do którego na pewno wrócę. Lush ma tyle masek w swoim asortymencie, że Rosy Cheeks póki co nie wróci na moją listę „do kupienia”. Nie zrozumcie mnie źle, to nie jest zły produkt. Po prostu nie zrobił z moją skórą niczego nadzwyczajnego. Moje naczynka niestety wciąż poszukują maseczki idealnej.
 
Jakie są Wasze ulubione maseczki do twarzy?