Jeżeli dziwi Was, że wśród nowości kosmetycznych znów pojawił się róż Marca Jacobsa Kink&Kisses, spieszę z wyjaśnieniem. Niestety krótko po jego zakupie miałam tego pecha, że mi spadł z dużej wysokości. Otwarty, prosto na kafelki. Niestety, nie dało się go uratować. Byłam wściekła – myślę, że jesteście w stanie wyobrazić sobie moją furię i smutek. Róż nie należy do najtańszych, a jego kolor bardzo mi odpowiadał. Na szczęście Ala Ma Kota wiedziała jak pokochałam ten róż i sprawiła mi go na święta! Nawet nie wiecie jak się ucieszyłam, teraz znów używam go prawie codziennie. Absolutnie fantastyczny, zresztą już się nim zachwycałam w poście na jego temat.
W grudniu skusiłam się też na maseczkę w płacie z Garniera. Bardzo się polubiłam z maskami tego typu i choć nie mam jeszcze wielkiego doświadczenia, szukam ciekawych propozycji. Poluję jeszcze na wersję niebieską, bo chciałabym zrobić dla Was na blogu test obu maseczek. Nie widzę sensu pisania dwóch postów, więc chciałabym zrobić ich porównanie za jednym zamachem.
Co w grudniu wzbogaciło Wasze toaletki?