Muszę Wam się przyznać, że czasami ciężko jest mi odnaleźć ulubieńców. Ponieważ używam wielu produktów, lubię często zmieniać to co nakładam na twarz, włosy czy ciało. Jednakże w styczniu, te sześć produktów towarzyszyło mi właściwie codziennie! Zresztą przypuszczam, że w lutym ci ulubieńcy niewiele się zmienią, ale jak to się mówi kobieta zmienną jest, więc okaże się niebawem. Jeżeli jesteście ciekawi moich styczniowych ulubieńców, zapraszam Was na dzisiejszy post! Jak zwykle w moich ulubieńcach króluje kolorówka, ale co ja Wam na to poradzę, że głównie kolorówka mi w głowie? Jednakże
Bycie blogerką jest fajne, bycie blogerką jest trendy. A blogerką kosmetyczną to już w ogóle! Jednakże, aby w stu procentach móc nazwać się blogerką (kosmetyczną i nie tylko) my, kobiety musimy zaopatrzy się w pewne niezbędne przedmioty. Jeżeli któregoś z nich nam brakuje, powinnyśmy poważnie zastanowić się nad naszą karierą w blogosferze… Od razu Wam nadmienię, że mi brakuje co najmniej dwóch. Więc ja nie wiem co tutaj w ogóle robię! Jeżeli chcecie sprawdzić, czy i Wy nadajecie się na blogerki… Zapraszam! Najbardziej charakterystycznym przedmiotem posiadanym przez blogerkę kosmetyczną jest
Styczeń jak co roku jest miesiącem promocji i rabatów, stąd wszem i wobec panuje szaleństwo zakupowe. W tym roku doszłam do wniosku, że nie ma co szaleć bo promocja, bo rabat! Nie kupowałam produktów, które nie były mi potrzebne tylko dlatego, że były przecenione. Wolałam skupić się na tym co jest mi potrzebne lub czego mi akurat brakowało. W związku z tym mój styczniowy haul nie jest duży, ale za to konkretny! Jeżeli jesteście ciekawi co w styczniu wpadło w moje ręce, zapraszam na dzisiejszy post! Oczywiście jak to ja,
Znacie to uczucie, kiedy długo na coś czekacie i tak bardzo nie możecie się doczekać, że zapominacie o tym, aż tu nagle przychodzi listonosz! Wręcza Wam paczkę, a Wy z ekscytacją na twarzy otwieracie ją i z jeszcze większym podnieceniem patrzycie na to co jest w środku? Ja tak miałam właśnie z paletką Too Faced Chocolate bar. Ściągałam ją ze Stanów i czas oczekiwania był znacznie dłuższy niż w Polsce, ale jaka wielka była radość kiedy w końcu do mnie dotarła, a było to 24.12.2014 i wcale nie wjechała prosto pod choinkę!
Chociaż ostatnio wróciłam do nakładania podkładu palcami, to swego czasu robiłam to tylko i wyłącznie pędzlem. Jednym z moim ulubionych do tego zadania, jest tytułowy Hakuro H50, na który, żeby Was nie skłamać, czaiłam się prawie rok. Nie wiem czemu tak późno wpadł w moje ręce, ale cieszę się, że jest ze mną i mogę go używać. Dzisiaj chciałabym go Wam bliżej przedstawić i powiedzieć kilka słów, co jak i dlaczego. Więc jeżeli jesteście ciekawi mojej opinii na temat tego pędzla, w kolejnym odcinku serii PędzLove, zapraszam! Pędzel Hakuro H50 to płaski, klasyczny flat top,
Aż wstyd się przyznać, ale ostatnia aktualizacja włosów pojawiła się w październiku i dotyczyła włosów z września… Ale ponieważ jednym z moich postanowień noworocznych był powrót do włosowych postów w tym, aktualizacji, tak oto przychodzę z pierwszą włosową aktualizacją w tym roku. W każdym razie jeżeli macie ochotę zobaczyć jak moje włosy zmieniły się od września i (co najważniejsze) o ile urosły, zapraszam na dzisiejszy post! A na końcu notki znajdziecie wyniki rozdania z paletką i różem MUR! Aktualna długość: 61,5cm Przyrost od września: 2,5cm Można by pomyśleć, że przez