Jestem ciekawa czy ktoś z Was widział ten sprzęcik, ale ja parę lat temu nabyłam go skuszona obietnicą pięknych loków, które możemy uzyskać bez ogrzewania włosów, więc bez ich niszczenia. Prawda, że świetna sprawa i do tego wcale nie było to takie drogie, bo mieściło się w okolicach 15zł o ile pamiętam, niestety nie było łatwo dostępne i trochę się nachodziłam, żeby to znaleźć.
Mowa tutaj o… dla ułatwienia nazwijmy to lokówkami, które nakłada się na włosy i po pewnym czasie ściąga otrzymując świetne loki. Chodzi przede wszystkim o to, żeby uzyskać świetny efekt bez użycia lokówek, suszarek czy prostownicy. W końcu nie chcemy żeby nasze włosy cierpiały – nie dlatego jesteśmy włosomaniaczkami, aby je męczyć. Na pewno się ze mną zgodzicie. Tutaj mamy do czynienia z plastikowymi… tubami, w które za pomocą specjalnego patyczka wkładamy włosy. W zestawie znajdują się dłuższe i krótsze tuby, nie powiem Wam ile dokładnie bo jestem pewna, że kilka zgubiłam. Dłuższe nakładamy na pasma które mają większą długość, zaś te krótkie możemy nakładać na pocieniowane boki, lub same końcówki co ja osobiście lubię najbardziej.
Żeby dobrze posłużyć się naszym patyczkiem musimy przełożyć go przez tubę, w którą chcemy włożyć włosy. Z obu stron są one zabezpieczone grubszym paskiem plastiku coby nie zsuwały się z włosów w trakcie ich użytkowania. Jest to bardzo przydatna cecha, kiedy chcemy spać w tych tubkach co jest możliwe i wręcz pozorom bardzo wygodne.
Jak widzicie mamy w opakowaniu kolorowe tubki, które są wykonane z bardzo miękkiego, elastycznego plastiku. Różne kolory sprawiają, że przyjemnie się patrzy na całość kiedy mamy całe włosy wpakowane w te tuby. A teraz krótka instrukcja obsługi w zdjęciach.
Takie ruloniki pozostawiamy na włosach tak długo jak chcemy. Najlepsze efekty uzyskuje się jak nakłada się je na mokre włosy i ściąga jak wyschną. Robiłam tak wielokrotnie również na noc i efekty były równie fajne, nie potrzeba tutaj jakiś specjalnych preparatów, czy czegoś ponieważ włosy zazwyczaj wchodzą do środka bez problemu. Czemu zazwyczaj? Ponieważ jak weźmiemy za gruby kosmyk, lub źle chwycimy włosy to może być problem z ich wsadzeniem do środka. Jednakże z czasem jak nabierzemy wprawy nie sprawia to takich trudności.
Moim zdaniem jest to bardzo fajny gadżet, który możemy stosować przed ważnymi wyjściami czy uroczystościami, kiedy chcemy aby nasze włosy miały fajny skręt. Nie jest to może coś niezbędnego, ponieważ jest miliard sposobów na pokręcenie włosów bez użycia ciepła, za które nawet nie musimy płacić, dlatego zamieściłam to małe „cudo” w gadżetach. Fakt, że przy grubszych włosach tych „papilotów” może być za mało i przydałoby się dokupić drugie pudełko, ale z racji że nie są drogie to warto. Magic Leverag to to dodatek, taki fajny bajer do włosów, którym możemy się pobawić w wolnej chwili.
Chciałybyście mieć coś takiego w swojej włosowej kolekcji akcesoriów? I dajcie koniecznie znać w komentarzach czy podoba Wam się taka seria i będziecie chcieli jej kolejne odsłony! 🙂