O Paletkach Sleeka chyba nie muszę Wam pisać? Nie ma sensu w każdym kolejnym poście o paletce pisać tego samego. Jeżeli macie ochotę poczytać o innych paletkach Sleeka, o których pisałam zapraszam [tutaj], gdzie pisałam o Candy, albo [tu], gdzie recenzowałam Au Naturel, oraz [tutaj], gdzie pisałam swoją pierwszą recenzję Sleekową z paletką Ultra matte Brights. Ale już dość wstępu, przejdźmy do Stormu!
Paletka trafiła do mnie w moim szale zakupowym na cocolita.pl, gdzie zamówiłam aż 4 paletki na raz. Zdecydowałam się na nią ze względu na kolory, ponieważ paleta Au Naturel ma dla mnie zbyt nudziakowe cienie. W tej propozycji znalazłam kilka fajnie skomponowanych złotych odcieni, które mogę połączyć z ciemnym srebrem, czernią lub szarością i właśnie dlatego wzięłam Storm, zamiast Au naturel.
Opakowanie standard, w kartonowym opakowaniu, czarne, matowe pudełeczko z błyszczącą nazwą firmy. W środku 12 świetnie napigmentowanych perłowych cieni. O, przepraszam! Perłowych jest 9, matowe są 3. Chyba nie muszę Wam pokazywać, które?
Jak widzicie paletka nie jest przeze mnie jakoś nadmiernie użytkowana, jeszcze żaden cień nie dosięgnął dna, właściwie dlatego że najczęściej maluję się paletą Candy, albo Showstoppers, o której nie mam pojęcia czemu jeszcze nie napisałam… W każdym razie ja paletka w całości prezentuje się tak:
Jakie są moje wrażenia z użytkowania? Jak każda paleta tej firmy cienie są dobrej jakości, mocno napigmentowane i nie wymagają jakiejś specjalnej pomocy żeby długo trzymały się na powiece. Przy pomocy bazy oczywiście kolor nie zmywa się, nie blednie, co w niektórych paletkach się zdarza (nie w tej :P). Przy makijażu wykonanym tymi cieniami nie muszę się martwić, że po 8h w pracy wrócę bez śladu, że byłam pomalowana, o nie! Trwałość to zdecydowany plus tej palety, nawet bez bazy (którą zazwyczaj używam, aczkolwiek nie zawsze).
Niestety nic jednak nie może być idealne, zdecydowanym minusem cieni w paletce Storm jest to, że cienie bardzo się osypują. Już przy robieniu makijażu cała twarz mi się błyszczy od cieni, które spadają z mojej powieki przy aplikacji. Nie rzuca się to w oczy od razu, ale jak wczoraj wróciliśmy do domu mój TŻ mówi do mnie „Czemu masz brokat na twarzy?”. No więcej komentować tego nie muszę.
Poza tym mogę powiedzieć, że jak kiedyś uda mi się paletę w jakiś cudowny sposób wykorzystać do końca, to nie kupię jej ponownie. Czego nie mogę powiedzieć o paletce Showstoppers, która już zawsze będzie musiała ze mną być! 😉
Dobra, dosyć przynudzania! Teraz pora abym pokazała Wam mój pierwszy makijaż krok po kroku, wykonany właśnie tą paletą i który ostatnio nie znika z moich oczu (oczywiście na noc go zmywam :P) . Zdjęcia mogą być krzywe, jakieś może niewyraźnie pokazujące o co chodzi, ale musicie mi wybaczyć, bo robię to po raz pierwszy! Jak macie jakieś uwagi co do techniki przedstawienia kroków, dajcie znać w komentarzach! Przejdźmy więc do rzeczy…
1.
Pod makijaż nakładam bazę z paese, która zamknięta jest w malutkim, czarnym słoiczku (jeżeli jesteście zainteresowani napiszę o niej). Wcieram „krem” tylko w powiekę, ponieważ nie będę malować oczu aż pod brwiami, więc to miejsce pozostawiam bez bazy. Ta baza jest na tyle porządna, że wystarczy jedna niegruba warstwa i się nie roluje, nie ściera i ładnie podbija kolor cieni. Wygodnie się ja nakłada i nie sprawia żadnych problemów po kilku godzinach na powiece.
2.
Zawsze zaczynam od wewnętrznego kącika oka, tam nakładam jasny cień oznaczony nr 1 w ostatnim zdjęciu. Nakładam go tyle, aby móc go później rozetrzeć, ale nie za dużo coby nie zdominował całego makijażu. Wystarczą dwa nałożenia pędzlem i jest w porządku. Staram się
3.
Teraz układam pędzel w takiej pozycji jak na zdjęciu, i kierując go w wewnętrzną stronę oka nakładam ciemniejszy cień. Chodzi mi tutaj o to aby uniknąć efektu pandy, czy brzydkiego zaokrąglenia oka poprzez brzydko nałożony cień, a ten sposób u mnie się sprawdza. Nakładam cień oznaczony nr 2, na ostatnim zdjęciu. Fajnie się komponuje z poprzednim jasnym cieniem.
4.
Biorąc cień nr 4 i cieńszy pędzelek nakładam go na dolną powiekę, lekko pocierając. Nie wydłużam kreski do końca oka, kończę ją mniej więcej po środku. Czasem kreskę robię krótszą, czasem dłuższą, a jak Wy zrobicie to już zależy od Waszych upodobań. Tym samym pędzelkiem nakładam cień nr 2 coby ładnie zgrywało się z całością makijażu.
5.
Teraz pozostało mi rozetrzeć cienie, aby ładnie przez siebie przenikały i tworzyły spójną całość. Służy mi do tego pędzelek Hakuro, który świetnie spełnia swoją rolę. Zawsze robię najpierw od wewnątrz do zewnątrz, następnie ciemniejszym cieniem do środka i lekko powyżej powieki aby cień wszedł w zgięcie. Rozcieram granicę między cieniami i w ten oto sposób powstaje nam makijaż, który współgra ze sobą kolorystycznie.
6.
Oko prezentuje się w taki sposób po nałożeniu cieni. W tym momencie zazwyczaj sprawdzam, czy nic mi nie wychodzi w dziwną stronę i ewentualnie nanoszę poprawki. To co się osypuje przecieram delikatnie chusteczką do demakijażu i jest okej. Zanim też nałożę tusz, maluję lekko brwi. Tutaj sobie to odpuściłam ze względu na to, że wyglądają całkiem okej i czasem zapominam to robić mówiąc szczerze.
7.
Czarną kredką maluję górną linię wodną. Dopiero drugi czy trzeci raz robię to w tym momencie, bo zazwyczaj malowałam to miejsce zaraz po nałożeniu bazy pod cienie. Lubię efekt jaki wywołuje to na oku, sprawia wrażenie że ma naturalnie ciemniejszą oprawę i fajnie podkreśla makijaż. Zresztą efekt możecie zobaczyć na poniższym większym zdjęciu.
8.
Oczy tuszuję tuszem z Astora Lovely Doll, z którego notabene nie jestem zadowolona i makijaż jest gotowy. Delikatny, podkreślający zewnętrzny kącik oka i pasujący zarówno na co dzień, jak i do pracy czy na jakieś wyjście.
Poniżej macie zdjęcia, które pokazują cały makijaż w pełni, już wykończony i dopracowany.
Użyłam jedynie 3 pędzli, Hakuro 82 (cienki do brwi i eyelinera), 77 (do rozcierania) i 70 (do nakładania cieni na powiekę), do tego czarna kredka do oczu, baza i tusz do rzęs. I gotowe! Ta dam! Makijaż możecie zmalować u siebie jeżeli posiadacie tą paletkę i sam makijaż Wam się podoba 🙂
Dajcie znać, co myślicie o moim makijażu! 🙂
PS. A jak już jesteśmy w temacie Sleeka, to za 30zł mam do sprzedania paletkę Sleek Shangri-la Paleta SUPREME < link do allegro. Jak ktoś zainteresowany, a nie ma allegro to piszcie na maila: coraz-mniej@o2.pl