Wiem, że lubicie posty z nowościami, a ja ostatnio ten temat zaniedbałam. Brak czasu i nadmiar pomysłów, które chciałam zrealizować na blogu, zepchnęły post z nowościami na dalszy plan. Jednak w ciągu ostatnich kilku tygodni przybyło mi kilka naprawdę fajnych kosmetyków i pomyślałam, że je Wam pokaże. Dzięki temu będziecie mogły wybrać, o czym chcecie poczytać w pierwszej kolejności. Jak Wam się podoba taki pomysł? W dzisiejszym poście będzie masa zdjęć i niewiele tekstu, bo chciałabym abyście to Wy napisały mi, co Wam najbardziej przypadło do gustu. To co? Nie przedłużam i lecimy od początku!
Nowości w pielęgnacji włosów i nie tylko
W tym miesiącu przybyło mi naprawdę sporo produktów do pielęgnacji włosów. Poza nowościami od marki ElfaPharm, które pokazywałam wam ➥ na Instagramie do mojej pielęgnacji dołączyło kilka perełek. Maskę od Anwen testowałam dopiero dwa razy i włosy były bardzo mięsiste, ale też trochę za bardzo obciążone – muszę ją wyczuć. Skupiłam się na testach nowości marki ➥ Biovax Opuncja i Mango, której recenzję możecie przeczytać od wczoraj na blogu. Uwiódł mnie zapach i fajne działanie na moje włosy. Przed otrzymaniem tych wszystkich przesyłek skusiłam się też na szampon na bazie wody szungitowej między innymi dla mojego B. sama też chciałam go sprawdzić, ale z tymi zapasami raczej nie zdążę go przetestować, bo on go wykończy. Na szczęście wśród moich włosowych nowości znalazło się też miejsce dla wcierki, a od dawna miałam ochotę wrócić do Jantaru.
Marka Lirene przesłała mi do testów aż 5 płynów micelarnych. Natomiast w pierwszej przesyłce od ElfaPharm otrzymałam z kolei 3 nowe płyny micelarne. Po co to wszystko? Między innymi do postu z przeglądem płynów micelarnych. Na szczęście mam co testować, więc mam nadzieję, że takie zestawienie Wam się przyda. Już znalazłam jednego ulubieńca, który daje sobie radę nawet z makijażem wodoodpornym. Wśród nowości do pielęgnacji znalazł się również peeling enzymatyczny marki Ziaja. Brakowało mi takiego kosmetyku już od jakiegoś czasu, a ten wydawał mi się jak najbardziej sensowny. W paczce od Mintishop znalazłam między innymi rozsławiony w świecie beauty kawowy peeling Body Boom o zapachu truskawkowym. Niestety pachnie dość ciężko i dusząco, ale efekt wygładzenia i nawilżenia skóry, rekompensuje średni zapach.
Kosmetyki i akcesoria do makijażu
Czyli to, co tygryski lubią najbardziej. Kolorówka! Jako ambasadorka VisageShop, otrzymałam przesyłkę, w której znalazły się fantastyczne cienie Devinah Cosmetics i najnowsze pędzle Zoeva. Notabene jeden z nich pokażę Wam już niebawem wśród ulubieńców, bo jest godny uwagi. Dzięki ambasadorstwu miałam też okazję przetestować ➥ Silisponge, której recenzję opublikowałam już jakiś czas temu. Poznałam z bliska dwie matowe pomadki Molly Cosmetics i nieziemskie rozświetlacze ➥ Meraki Cosmetics. Na pewno już wiecie, że ja jestem zakręcona na punkcie pojedynczych cieni. Kiedy DigitalGirl wypuściła nową linię, nie mogłam przejść obok nich obojętnie i skusiłam się na 8 nowych kolorów i rozjaśniający puder pod oczu. Jak wiecie, jestem całkowicie zakochana w glamshadows, a listę must have znajdziecie ➥ tutaj.
Przypuszczam, że widziałyście promocję w Dogulasie na puder Laura Marcier? Nie omieszkałam z niej skorzystać i mając bon zniżkowy, skusiłam się na niego w trakcie promocji. Póki co, to jeden z lepszych pudrów, które miałam okazję stosować. Skorzystałam też z przecen na sminko.pl i skusiłam się na model rzęs Alice. Zmalowana zrobiła kawał świetnej roboty, a lista modeli, które bym chciała stale rośnie! Nie mogę też nie wspomnieć o ➥ foliowej kolekcji Makeup Geek, która wzbudziła silne emocje na amerykańskim YouTube. Pigmenty są fantastyczne, a pomadki mimo specyficznej formuły, mocno wżerają się w usta!
Jeżeli myślicie, że zapomniałam o lakierach do paznokci, grubo się mylicie! Początek współpracy z marką Chiodo zaowocował dostawą prawie 30 nowych kolorów, z czego już ➥ trzy pokazywałam Wam na blogu. Lakier są świetnej jakości, mają piękne kolory i są bardzo trwałe. Podobnie jak lakiery Semilac, których najnowszą ➥ kolekcję Flavours już zdążyłam opublikować i pokazać z bliska na blogu.
Na koniec pozostawiłam sobie wisienkę na torcie. Czyli paletkę marki Affect Contour Palette, która powstała we współpracy z utalentowaną Karoliną Matraszek. Pudry są świetnie, ale niezbyt mocno napigmentowane, bardzo ładnie wyglądają na skórze i są bardzo wydajne. Choć trochę się pylą podczas nabierania na pędzel, sama aplikacja jest niezwykle prosta. To produkt, który bez problemu sprawdzi się również wśród laików, bo nie można zrobić sobie nim krzywdy. Małym minusem jest fakt, że opakowanie kartonowe ciężko jest domyć, to nieco inny materiał niż ten, z którego wykonane są na przykład palety theBalm. Pył zamiast się ścierać mam wrażenie, że tylko się rozmazuje, ale na szczęście sam produkt ma świetną jakość!
Jeżeli dobrnęłyście do końca, to gratuluję. Trochę się tego ostatnio nazbierało.
Który produkt najbardziej Was zainteresował?