Ponieważ na paletkę Rodeo Belle z Zoevy czekałam długo, bo często była niedostępna, podobnie jak folia Rose Gold z Make up Revolution postanowiłam machnąć na szybko makijaż właśnie tymi dwoma produktami. Właściwie nie miałam kompletnie pomysłu, ale chciałam zobaczyć jak zachowują się cienie, jak się blendują, łączą ze sobą i tak dalej. Ponadto folia od MUR w tym kolorze chodziła za mną od kiedy ją zobaczyłam więc jak tylko wpadła w moje ręce wymacałam ją namiętnie i koniecznie chciałam dodać do makijażu. W związku z tym dzisiejszego wieczora zapraszam Was na makijaż, którego główną atrakcją jest właśnie cień foliowy, folia w cieniu… Czy jakkolwiek to nazwać!
Zoeva-rodeo-belle
Zoeva-rodeo-belle
Zoeva-rodeo-belle
       
Makijaż nie miał być zbyt ostry, ani agresywny, chciałam po prostu zobaczyć kolory z paletki i przyznam, że wyszło to całkiem ok. Skupiłam się w tym makijażu bardziej na środkowej części powieki, którą chciałam całkowicie odseparować od reszty, stąd roztarcia na pograniczach tego jasnego, lekko łososiowego cienia są bardzo delikatne. Zaczęłam od cieniowania zewnętrznej powieki, później przeszłam do środkowej części oka i zbliżając się ku końcowi wykończyłam dolną powiekę, w wewnętrzny kciącik początkowo miała powędrować Mary Lou, ale postawiłam la turkusowo niebieską zieleń z paletki Rodeo Belle. 
Głównym bohaterem tego makijażu są te malusieńskie, przepiękne drobinki czyli Awesome metals eye foils w odcieniu Rose Gold od Makeup Revolution. Wklepałam je palcem, ponieważ właśnie wtedy dają one najpiękniejszy moim zdaniem efekt. Mam jeszcze jedną folię od nich, ale również planuję osobny post więc wtedy poświęcę im więcej czasu.
Zoeva-rodeo-belleZoeva-rodeo-belle


Jako, że ostatnimi czasy sporo osób się skarżyło, że nie pokazuję swojej buzi przy zdjęciach makijażu tylko same oczy, tak dzisiaj mam dla Was aż dwa! Niestety nie był to zbyt… fotogeniczny dla mnie dzień ale mam nadzieję, że jako tako widzicie efekt końcowy (jako, że nie planowałam zdjęć buzi, bo oczywiście bronzer jest standardowo, a wiadomo że do zdjeć musi być mocniej, stąd na drugim zdjęciu prawie go nie widać…). W skrócie tylko powiem, że na buzi mam podkład Maxfactor Facefinity all day flawless 3 w 1 foundation, w odcieniu Light Ivory, bronzer to oczywiście ukochana i niezastąpiona Bahama mama, na róż nie miałam ochoty więc go brak. Usta zaś są połączeniem błyszczyka z MACa It’s a wow i wklepanej pomadki Rimmela (niestety nr nie ma, bo się zdarł…). Całość przypudrowana pudrem Ben Nye Neutral (bardzo go lubię).
Ale dość gadania, bo miało być krótko, zwięźle i na temat a tu znów tasiemiec… Koniecznie dajcie znać czy Wam się makijaż podoba. Mam w zanadrzu sporo pomysłów makijaży, planów na notki ale czasu ostatnio brak, choć w przyszłym tygodniu może będzie go więcej, to przygotuję kilka ciekawych postów. A już niebawem relacja z wizyty w Warszawie i o kursie z Maxineczką!