Jak to zwykle u mnie bywa denko, zamiast na początku miesiąca to w połowie, a co! Tym razem denko może nie jest duże, ale w porównaniu do tego co mi się szykuje we wrześniu to naprawdę gigant. Jak co miesiąc przygotowałam post denkowy, w którym pokażę Wam produkty jakie wykończyłam i krótkie zdanie na temat danego kosmetyku jak i to czy kupię go ponownie. Jeżeli jesteście ciekawi jakie kosmetyki udało mi się wykończyć w sierpniu, to zapraszam na dzisiejszy post!
Tradycyjnie zacznę od produktów do włosów! Właściwie mamy tutaj tylko trzy, ale każdy z nich lubię i do każdego wracam, albo przynajmniej mam zamiar, a jeden z nich jest moim totalnym ulubieńcem! Szampon z Pharmceris H-Keratineum, który bardzo fajnie przyspieszył mi porost włosów o czym pisałam przy ostatniej [ włosowej aktualizacji ], jestem z niego zadowolona i mimo, że ma SLS moje włosy go polubiły. Podobnie jak odżywkę z Alterry, do której wracam co jakiś czas, szczególnie jak wyczaję ją w promocji, bo wtedy w ogóle kosztuje bardzo mało. Lubię ją, pięknie pachnie i moje włosy są po niej gładkie, błyszczące i fajnie się układają. Zresztą ocen z malin Mariona też jest u mnie nie pierwszy raz i choć nie wiem czy coś daje (jego zadaniem jest domknięcie łusek włosa i nadanie blasku, a moje włosy błyszczą bez zbytniej pomocy), to pięknie pachnie i lubię czasem potraktować nim moje włosy.
Chyba pierwszy raz w denku znalazły się dwa antyperspiranty na raz. Jeden to mój ulubieniec: Fa, który fajnie pachnie i dość długo wytrzymuje, zaś Rexona to jakiś żart jeżeli chodzi o wydajność. Jeszcze nigdy nie zużyłam antyperspirantu w takiej formie tak szybko. Choć ma świetny zapach i fajnie się sprawdza w ciągu dnia to jej wydajność jest po prostu tragiczna… Nie sięgnę po nią ponownie (w przeciwieństwie do, Fa, który kupuję od lat), ale chętnie sprawdzę inną formę Rexony, może będzie bardziej wydajna? Torebkowe perfumy Hugo Boss, towarzyszyły mi na wielu wieczornych wyjściach, fajny, lekki ale mocny zapach. Lubię takie rozwiązania bo są bardzo wygodne, oczywiście wątpię w oryginał tego produktu, ale sprawdzał się fajnie.
Niestety wśród produktów do pielęgnacji dwa produkty musiałam wyrzucić ze względu na przekroczenie daty ważności. Benzacne, którym ratowałam się spoooory czas temu i buteleczka zalegała w szufladzie, na szczęście z bardzo małą ilością produktu. Czekoladowy balsam do ciała z Bielendy nie dość, że się u mnie nie sprawdził ze względu na zapach, to nie odczułam żadnego działania, więc i on niestety się zmarnował, tzn. 1/3 produktu bo bardzo męczyło mnie jego użytkowania. Na pewno się nie skuszę ponownie, podobnie jak na niesamowicie śmierdzący peeling Tutti Frutti od Faromy, który tak mnie skusił etykietą z napisem „melonowo-arbuzowy”. To był jeden z najgorszych peelingów jaki miałam… Ale na dniach szykuję posta o bublach, w którym on również się znajdzie. Na szczęście dwa hity, które pewnie większość z Was zna i u mnie się przewinęły. Płyn dwufazowy L’oreal kolejna buteleczka (choć szukam jakiegoś zastępcy stacjonarnie, bo ten jest dostępny tylko przez neta) i krem do rąk z Clareny, który jest najlepszym kremem jaki używałam. Jak wiecie gdzie można dostać pełną wersję za przyzwoitą wersję dajcie znać, jest genialny!
W denku jak zwykle woskowe zapachy, w tym i dyfuzor z Yankee, który niestety okazał się produktem słabej jakości. Ledwo pachniał i głównie tylko w momencie przekładania patyczków. Świeczka z Jelly Belly to stare dzieje, ale była całkiem przyjemna. Jak widzicie wśród wypalonych wosków są również dwa z Kringla, które totalnie rozwalają wszystko. Numer 21 był rewelacyjny i na pewno jeszcze sobie sprawię ten zapach. Niestety w przeciwieństwie do Busy Bee, to chyba ostatnia moja przygoda z sojowymi woskami, bo poza Snuggles żaden mnie jeszcze nie porwał…
Tak wygląda moje denko sierpniowe, a jak było u Was? 🙂