Nie ukrywam, że promocje mnie przyciągają, rabaty, obniżki to coś co lubię, szczególnie jeżeli naprawdę można na tym zaoszczędzić. Właściwie nawet nie wiedziałam, że szykuje się jakiś okres promocyjny, że sklepy szykują dla nas jakieś zniżki cenowe, a tu taka niespodzianka! Kiedy Kommo napisała u siebie o promocji w Sephorze musiałam wejść na stronę. Nie było po prostu opcji żebym nie obczaiła co przecenili. Był Benefit, był Make up Forever, był Smashbox…

          Na puder ze Smashboxa, dokładnie Halo Hydrating Perfecting Powder miałam chrapkę od dawna. Czytałam o nim trochę, oglądałam sporo zdjęć, widziałam i macałam na własne oczy. Jednak cena 230zł była dla mnie nie do przeskoczenia. Jak kocham kosmetyki i WIEM, że niektóre są warte swojej ceny, każdego grosza, tak niestety (jeszcze!) nie mogę pozwolić sobie na tak wielki jednorazowy wydatek za jeden produkt. Dlatego jak strasznie ucieszyłam się kiedy zobaczyłam na stronie, że jest przeceniony aż o 40%! Podjarałam się oczywiście jak głupia i już chciałam zamawiać, kiedy okazało się że nie ma żadnego koloru dostępnego na stronie Sephory. Nie no jakiś żart. Na szczęście mam głowę na karku i wykonałam telefon do Sephory czy u nich też jest promocja i mają ten produkt, ku mojej uciesze Pani w słuchawce potwierdziła. 

          Halo Hydrating Perfecting Powder, Smashbox to puder mineralny, który jak mówi opis na wizażu „dramatycznie zmniejsza oznaki starzenia”. Jak to przeczytałam w mojej głowie pojawiła się myśl, a właściwie pytanie w jakim sensie? Dramatycznie czyli w ogóle, czy dramatycznie czyli bardzo… No cóż, wiele opinii mówi samo za siebie, ja również z czasem dorzucę swoje 3 grosze. Według opisu producenta ten puder tak naprawdę to cud, miód i orzeszki! Zmarszczki w okół oczu mają się zmniejszać o 33% w ciągu 10 minut, zaś regularne stosowanie ma zmniejszyć widoczność zmarszczek aż o 67%. Także same widzicie, no po prostu puder idealny. Ale! To jeszcze nie wszystko! Ten puder zawiera złoto, 48 minerałów, 11 aminokwasów i peptydy, nie zawiera też talku, ani parabenów oraz jest oil-free.
          Kolejną rewelacyjną cechą jest opakowanie, mega fajnie że można sobie „wykręcić” produkt, dzięki temu nie wysypuje się nie wiadomo ile, możemy kontrolować jego ilość bez obawy że nam się wysypie. Jest właściwie chyba bezwonny, nawet go nie powąchałam! Ale nakładając go na twarz nic nie poczułam, więc pewnie nie pachnie. Mam go aktualnie na buzi i daje bardzo delikatny mat, więc wygląda mega naturalnie. Nałożyłam go na lekki podkład i mam wyrównany koloryt, ale właściwie nie wygląda jakbym miała coś na twarzy. Och, już go kocham!! Jednakże czas pokaże czy faktycznie jest taki rewelacyjny. To jednak nie jedyny hit dzisiejszych zakupów!

          Jak tylko zobaczyłam u Hani (digitalgirl) maskarę Clinique do dolnych rzęs marzyłam o niej dniami i nocami! Głównie dlatego, że wiele kobiet jakie malowałam mają bardzo wymagające dolne rzęsy i moje tusze nie zawsze radziły sobie z nimi dobrze. Ponadto moje dolne rzęsy są dość długie i często mi się wszystko odbijało na dole, rozmazywało i w ogóle ble. Od daaawna się czaiłam no i jak zobaczyłam ją również przecenioną dość sporo od razu wsadziłam do koszyka, a nawet dwie coby jeszcze moja mama mogła się nią pobawić. Jednakże jak okazało się, że nie ma pudru stwierdziłam, że jadąc po niego wezmę od razu te maskary.
          Pominę fakt, że w Sephorze spędziłyśmy dobre pół godziny jak nie więcej, oglądając wszystkie promocje jakie były wyłożone (obniżki mają od wczoraj i cały czas dokładają coś nowego). Macając co tylko się da i wzdychając do tego co nie jest w promocji (czyt. Porefessional Benefit 🙁 ). No ale w efekcie opuściłam Sephore lżejsza o sporą kwotę, ale bogatsza również o to cudeńko! I naprawdę, to jest cudeńko! Wiem, że po pierwszym razie to niewiele można powiedzieć, aleee… szczoteczka jest mega precyzyjna, wszystkie, wszystkie, WSZYSTKIE włoski na dolnej powiece zostały pomalowane, fajnie wydłużone i podkreślone. Nic mi się nie odbiło, nie mazneło, nie zahaczyło. Nawet włoski w wewnętrznej części powieki z którymi miałam problem były dokładnie pomalowane. Oczywiście sprawdzę jak z trwałością i jakością samego tuszu, ale coś obstawiam że to będzie mój faworyt! No i jak tylko będę mieć możliwość wypróbuję na kimś kto ma krótsze rzęsy, bo moje raczej nie są zbytnio wymagające.

          Oczywiście Pani dorzuciła mi jeszcze parę próbek, założyłam od razu kartę Sephory i wyszłam jako szczęśliwa posiadaczka dwóch naprawdę świetnej (mam nadzieję) jakości kosmetyków. Będę namiętnie testować, sprawdzać i na pewno dam Wam znać jakie jest moje zdanie na ich temat!
           Jeżeli któraś z Was ich kiedyś używała koniecznie dajcie znać jak się sprawdziły! 🙂