Biała butelka z zielonymi, roślinnymi akcentami, idealnie pasuje do idei kosmetyków naturalnych. Moim zdaniem jest bardzo estetyczna, prosta i co najważniejsze wygodna w użyciu. Ma zwykły najprostszy „dziubek”, który po naciśnięciu wysuwa się i można bez problemu wylać sobie szampon (w kolorze jasnego brązu wpadającego w pomarańcz) na rękę. Butelka ma pojemność niestety tylko 300ml i koszt takiego szamponu razem z przesyłką waha się od 39zł do nawet 50zł na allegro. Ja mój kupiłam za 43zł razem z kosztami przesyłki właśnie za pośrednictwem tego serwisu. Wiem, że to dość spora kwota jak na szampon, ale jego użytkowniczki miały tak pozytywne zdania na jego temat (było ich naprawdę mnóstwo), że po dokładnym researchu postanowiłam zaryzykować tak drogim wydatkiem, bez mrugnięcia okiem.
Na szczęście producent ratuję nas polskim opisem, bo na butelce znajduje się tekst w innym języku.Jak widzicie, obiecuje nam szybszy przyrost włosów, połysk, miękkość, zniwelowanie przetłuszczania się – na czym mi osobiście zależy najbardziej. Z tego co czytałam u innych blogerek, czy na kosmetycznych portalach, to ten szampon obietnice spełnia, czy i w moim przypadku tak będzie – okaże się z czasem, ale mam nadzieję, ze i mnie ten produkt nie zawiedzie.
Idąc dalej w tym kierunku warto oczywiście zwrócić uwagę na skład szamponu, ponieważ ja osobiście za bardzo jeszcze się na tym nie znam (choć z dnia na dzień moja wiedza jest coraz większa) to mimo wszystko brak SLS i SLES w składzie, przemawia do mnie i nie waham się kupować kosmetyków bez tych chemicznych składników. Zdarza się oczywiście, że w peelingach lub żelach pod prysznic, które używam znajduję te składniki, ale niestety nie można mieć wszystkiego… Zamieszczam obok zdjęcie składu szamponu Organicum, dla tych bardziej zorientowanych w temacie. Widzicie coś czego nie powinno być w tym szamponie? Jeżeli tak, dajcie znać w komentarzach, chętnie poznam Wasze opinie na temat składu.








