Chcę Wam dziś pokazać tanie i drogie perełki, które pokochałam we wrześniu. Będzie jedno kosmetyczne odkrycie, powrót do ulubieńca sprzed lat i paletka, która sprawdza się na każdą okazję. Przed Wami moi ulubieńcy września 2020!
Ulubieńcy września 2020
Wiem, że zabrzmi to bardzo banalnie, ale nie mogę uwierzyć, że mamy już październik! Ten rok pędzi jak szalony, a ostatnie miesiące to dla mnie dziwne poczucie zawieszenia. Chyba wszyscy wiemy dlaczego… Nie zmienia to jednak faktu, że testuję, sprawdzam i bawię się kosmetykami, bo po prostu to kocham. Dlatego przyszła pora na pierwszy październikowy post: ulubieńcy września 2020! Zaczniemy sobie od pielęgnacji, bo jej jak zwykle jest mniej.
Serum złuszczające z Pure By Clochee
To nowość w asortymencie Pure, którą zaczęłam stosować od razu po otrzymaniu paczki PRowej. Dlaczego? Ponieważ jakiś czas wcześniej zrobiły mi się na cerze takie brzydkie, nieestetyczne, podskórne grudki. Nie można było tego wycisnąć (choć generalnie nie polecam tego robić), ani usunąć innymi produktami. Pomyślałam, że coś z kwasem może sobie z tym poradzić i faktycznie miałam rację! Serum złuszczające z kwasem migdałowym z Pure By Clochee używam codziennie wieczorem. Po (prawie) miesiącu stosowania zauważyłam, że tych bliżej niekreślonych grudek jest znacznie mniej! Stan cery się poprawił, jest bardzo gładka i zniknęły wszelkie nierówności. Jestem pewna, że to zasługa tego serum, bo wcześniejszy zestaw kosmetyków nie pozbył się tych niedoskonałości. Cieszę się, że serum znalazło się w moich rękach bo bardzo mi pomogło!
INCI: Aqua, Propanediol, Mandelic Acid, Caprylic/Capric Triglyceride, Coco-Caprylate/Caprate, Glycerin, Lactic Acid, Glycolic Acid, Hectorite, Vitis Vinifera Seed Oil, Prunus Amygdalus Dulcis Oil, Sodium Hydroxide, Citric Acid, Fragaria Ananassa Fruit Extract, Rubus Idaeus Fruit Extract, Rubus Fruticosus Fruit Extract, Acer Saccharum Extract, Glyceryl Stearate Citrate, Citrus Aurantium Bergamia Fruit Oil, Abies Alba Leaf Oil, Cymbopogon Schoenanthus Oil, Citrus Limon Peel Oil, Tartaric Acid, Glucose, Sodium Benzoate, Potassium Sorbate, Dehydroacetic Acid, Benzyl Alcohol, Citral, Linalool, Limonene, Geraniol.
Krem do rąk Manaya
We wrześniu bardzo doceniłam krem do rąk Manaya z olejem konopnym. Używam go już dość długo i doskonale ratuje moje dłonie każdego dnia. Ślicznie, świeżo pachnie, doskonale nawilża, szybko się wchłania i nie klei. To dla mnie ogromny plus, bo bez problemów mogę stosować go w trakcie pracy przy komputerze. Zawiera silnie nawilżające składniki aktywne, w tym olej konopny, który doskonale pielęgnuje skórę. Więcej poczytacie o nim w poście dedykowanym marce Manaya.
PÜR Cosmetics Translucent Loose Setting Powder
W końcu wróciłam do jednego z moich ulubionych pudrów! PÜR Cosmetics, Translucent Loose Setting Powder jest świetny do codziennego stosowania z kilku względów:
- Bardzo dobrze utrwala makijaż.
- Wygląda lekko i naturalnie.
- Nie przyciemnia i nie zmienia koloru podkładu.
- Widocznie wygładza i ujednolica makijaż.
- Nie zapycha skóry.
Pokazywałam Wam go w zestawieniu najlepszych pudrów do cery mieszanej i uważam, że mimo wysokiej ceny jest to kosmetyk godny uwagi. Ma beżowy, bardzo delikatny kolor, ale w żadnym stopniu nie wpływa to na odcień podkładu, ponieważ pięknie wtapia się w skórę. Pozostawia na niej satynowy, naturalny mat. Świetnie utrwala makijaż bez uczucia ciężkości. Jego małym minusem jest opakowanie, które trochę utrudnia użytkowanie ale da się z tym pracować. Bardzo go lubię i cieszę się, że mogłam znów do niego wrócić.
Golden Rose Sheer Baked Powder
Długo zbierałam się, żeby opowiedzieć Wam o tym pudrze, bo wiem, że nie każdemu się spodoba. Dlaczego? Ponieważ jego wadą jest to, że przyciemnia podkłady i nie ważne, czy jest to produkt delikatnie czy mocno kryjący. Jednak wykończenie tego pudru, trwałość i efekt, który pozostawia na skórze, rekompensują tę jedną niedogodność. Wykończenie Sheer Baked Powder bardzo przypomina mi to, które jesteśmy w stanie osiągnąć pudrem Hourglass Ambient Lighting Powder. Czyli prawie jak druga skóra, z subtelnym połyskiem. Co więcej, moim zdaniem dzięki temu, że odcień jest bardzo zbliżony do koloru skóry – świetnie sprawdza się w roli „korektora” makijażu. Można nim wyrównać wszelkie linie, wyostrzyć krawędzie i to bez efektu ciężkości czy ciastka. Sięgałam po niego we wrześniu wyjątkowo często, a to znak, że jestem z niego bardzo zadowolona i polecam!
Eveline Selfie Time
Ten podkład to moje odkrycie ostatnich tygodni. Wrzuciłam go do koszyka na totalnym spontanie i nie dość, że idealnie trafiłam z kolorem, to okazało się, że jest naprawdę świetnym produktem! Pięknie wyrównuje koloryt skóry, ale bez nadmiernego krycia. Chowa drobne przebarwienia i niedoskonałości, ale nie radzi sobie w 100% z moimi naczynkami. Ostatnio podoba mi się taki naturalny efekt więc bardzo mi to pasuje! W dodatku pachnie ładnie, bardzo dobrze wtapia się w skórę i jest NAPRAWDĘ trwały. Przetrwał zakupy w przyłbicy i pół dnia latania po mieście w maseczce. Nie obciąża skóry (co często robią podkłady długotrwałe) i jeszcze nie zauważyłam, żeby mnie zapchał. Na ten moment jestem z niego niesamowicie zadowolona i bardzo chętnie po niego sięgam. Wypatrujcie recenzji, bo na pewno ją przygotuję!
Shimmer Dust Caramel
Ci, którzy są już ze mną trochę czasu wiedzą, że uwielbiam nudziakowe paznokcie. Chociaż jesienią faktycznie sięgam bo bardziej odważne, ciemne kolory, a latem uwielbiam neony, to przez większość roku noszę jednak paznokcie w wersji nude. Dlatego cała kolekcja Semilac Shimmer Dust skradła moje serce. Najbardziej przypadł mi do gustu odcień Caramel, który jest cieplutkim, ale delikatnym odcieniem karmelu. Bardzo jesienny, bardzo kobiecy i delikatny. Natomiast zatopiony w nim (i w całej kolekcji) shimmer ślicznie się mieni dodając odrobiny pikanterii całemu manicure. 100% krycia przy dwóch, cieniutkich warstwach i rewelacyjna trwałość. Uwielbiam!
MIYO Insta Glam Wedding Vibes
Wiem, że nie używam jej długo, ale prawie codziennie ląduje na moich oczach i to nie bez powodu. Tymi cieniami pracuje się po prostu bajecznie prosto. Cienie MIYO przeszły totalną metamorfozę, bo mam wrażenie, że to zupełnie inna bajka niż przy pierwszej Insta Glam. Jestem bardzo pozytywnie zaskoczona jakością, jaką tym razem zaoferowała nam marka. MIYO Insta Glam Wedding Vibes jest dopracowana w każdym calu. Cienie są mięciutkie, cudownie się blendują, ładnie łączą, nie robią plam i nie stwarzają żadnego problemu w trakcie pracy. Sięgam po nią z ogromną przyjemnością i myślę, że bardzo długo ze mną zostanie!
Jak widzicie, całkiem skromni ci moi ulubieńcy września 2020. Zawsze staram się pokazywać Wam kosmetyki, których jestem pewna w 100%! Bardzo się cieszę, że znalazłam ten podkład z Eveline (chętnie poznam więcej perełek tej marki!), nie męczy mnie już sucha skóra dłoni, a każdy makijaż to czysta przyjemność.
Testowałyście któryś z tych kosmetyków? Jacy byli Wasi ulubieńcy września?