Początek maja, to idealny moment na kosmetyczne podsumowanie minionego miesiąca. Właśnie dlatego mam dla Was ulubieńców kosmetycznych kwietnia z mini recenzjami każdego produktu. Mam nadzieję, że przyjemnie spędzicie ze mną ten majówkowy wieczór! Przygotujcie sobie coś do picia i zapraszam do lektury.
Ulubieńcy kosmetyczni kwietnia
Zazwyczaj wśród moich ulubieńców pojawiają się produkty, które już kiedyś gdzieś wyróżniłam. Jestem typem człowieka, który potrafi przykleić się do jednego kosmetyku i nie zmieniać go długo, ale z drugiej strony uwielbiam sprawdzać nowości. Kobieta zmienną jest! Tym razem nowości będzie całkiem sporo. Moi ulubieńcy kosmetyczni kwietnia to skromna, ale wyśmienita gromadka dla fanów makijażu i pielęgnacji.
Kosmetyki do makijażu
Nabla, Major Pleasure
Producent obiecuje, że maskara Major Pleasure natychmiastowo pogrubia i ekstremalnie wydłuża, a klepsydrowa szczoteczka dobrze rozczesuje rzęsy od nasady. Kiedy przeczytałam, że to tusz pogrubiający od razu się zniechęciłam. Bardzo nie lubię tego efektu na rzęsach, bo takie maskary często sklejają je w nieestetyczne grudki. Na szczęście nie odpuściłam tematu i z maskarą polubiłam się od pierwszego użycia. Od otwarcia jest gotowa do użytku i nie musimy czekać aż trochę podeschnie, żeby uzyskać zadowalający efekt.
Nabla Major Pleasure fajnie wydłuża rzęsy, lekko je podkręca, minimalnie pogrubia, ale też całkiem dobrze rozczesuje. Delikatnie skleja rzęsy, ale jeżeli faktycznie ma pogrubiającą formułę, to nic dziwnego. Tusz jest bardzo trwały, mocno czarny i kompletnie się nie osypuje. Szczoteczka jest bardzo wygodna i faktycznie dociera do nasady rzęs.
Zobacz: Najlepszy tusz drogeryjny
Affect, In The Spotlight
Od kiedy na blogu pojawiła się recenzja tej palety, nie zmieniłam zdania na jej temat. Wciąż używam jej bardzo chętnie i często po nią sięgam. Niesamowicie mocna pigmentacja, komfort pracy z cieniami, bezproblemowe rozcieranie i doskonała trwałość. Ostatnio najczęściej używałam cień Banana Shake, bo mam fazę na matowe, jasne makijaże, ale pozostałe cienie też spisują się rewelacyjnie. Jedyna jej wada: duży osyp. Jednak wydaje mi się, że osoby, które znają palety Affect i skuszą się na tę paletę, są na to przygotowane. Duża pigmentacja bardzo często wiąże się z osypywaniem, a tutaj i tak jest lepiej niż w poprzednich paletach. Pełną recenzję podlinkowałam Wam poniżej.
Zobacz: Affect In The Spotlight: recenzja, swatche i makijaże
BPerfect, Carnival Palette
Długo broniłam się przed zakupem paletki BPerfect Carnival Palette tłumacząc sobie, że nie potrzebuję kolejnej palety, tym bardziej takiej kolorowej. Na szczęście uległam pokusie bo okazało się, że to był strzał w dziesiątkę! Świetnie pracuje mi się z tymi cieniami, pigmentacja jest bardzo, bardzo dobra, osyp standardowy przy tego typu produkcie, a kolory rewelacyjne. Zarówno brązy, jak i intensywne róże, fiolety czy nawet te niebieskości są bardzo komfortowe w pracy. Wbrew pozorom paleta jest bardzo użytkowa i można tworzyć nią lekkie makijaże dzienne, ale i coś mocniejszego. Kilka moich propozycji pokazywałam Wam już na Instagramie.
Czepiając się mogę powiedzieć, że brakuje mi tu czerni i beżu np. zamiast Pink Me i Moony, bo to duochromy, które nie robią ogromnego wrażenia i są moim zdaniem zbędne. Opakowanie palety też jest średnie, w porównaniu np. do kartonowych palet Affectu czy chociażby KKW Beauty, ale i tak nie jest źle!
https://www.instagram.com/p/Bwz2XntA9Kw/
Kosmetyki do pielęgnacji
Nawilżająca Emulsja Oczyszczająca, Pure By Clochee
Nie wiem czy wiecie, ale Pure By Clochee, to marka dostępna na wyłączność w drogeriach Hebe, stworzona przez naszą szczecińską firmę Clochee. Kosmetyki opierają się na naturalnych składnikach, są przystępne cenowo i mają przyjemny dla oka design.
Nawilżająca Emulsja sprawdza się u mnie jako produkt do wieczornego oczyszczania twarzy. Skutecznie pozbywa się resztek makijażu, a przy tym nie szczypie w oczy i nie podrażnia mojej wrażliwej, naczyniowej skóry. Radzi sobie również ze zmywaniem pełnego makijażu i zauważyłam, że miała jedynie problem z tuszem wodoodpornym. Nie szczypie w oczy, ładnie pachnie, dobrze oczyszcza, nie wysusza i nie ściąga skóry. Delikatnie się pieni po kontakcie z wodą, a ja lubię ją stosować ze szczoteczką Foreo Luna Mini. Zaglądajcie na Instagram marki, bo ciągle dzieje się tam coś fajnego jak akcje testerskie czy konkursy: KLIK
Hydrolat Malina z Aloesem, Mokosh
Moi ulubieńcy kosmetyczni kwietnia to sporo nowości, w tym właśnie hydrolat marki Mokosh. Używam go w formie toniku, ponieważ stosowanie produktów oczyszczających jak emulsje, żele czy chociażby płyny micelarne zmieniają pH naszej skóry. Ostatnio sporo czytałam o tym jak ważne jest utrzymanie prawidłowego poziomu pH, więc tonik to u mnie podstawa. Zawsze stosuję go jako ostatni etap oczyszczania, tuż przed aplikacją serum i kremów. Poza wyrównaniem pH skóry, hydrolat pozbywa się ostatnich zanieczyszczeń, które gdzieś mogły się jeszcze osadzić, zmiękcza skórę, nawilża, łagodzi podrażnienia, koi, uspokaja skórę i przygotowuje na kolejne etapy pielęgnacji. Ma bliżej niekreślony, delikatny zapach, porządny atomizer i szklaną buteleczkę, którą na pewno wykorzystam po zużyciu zawartości.
Widzę znaczną różnicę w stanie mojej cery od kiedy na stałe wprowadziłam do mojej pielęgnacji hydrolaty, czy toniki. Polecam Wam zainteresować się tym tematem, może to klucz do skutecznej pielęgnacji.
Defense30, Indeed Labs
Przyznaję się bez bicia, że filtrów używam dopiero od 2-3 lat i to dość nieregularnie. Byłam mocno uprzedzona, bo używałam swego czasu kiepskich produktów. Na szczęście rynek kosmetyczny szybko się rozwija i teraz możemy dostać porządny filtr w dobrej cenie. Nawilżający krem z filtrem SPF30 marki Indeed Labs, to u mnie nowość, którą pokochałam od pierwszego użycia. Ten krem jest kompletnie niewyczuwalny na skórze! To był mój główny problem z filtrami – czułam je i bardzo mi przeszkadzały. W przypadku Defense30 otrzymujemy świetną dawkę nawilżenia i dobrą ochronę przed promieniami UV. Pisałam o tych kosmetykach i opowiadałam więcej na Instagramie. Jestem zadowolona i chętnie sięgam po ten produkt.
Akcesoria do makijażu
Nabla Cosmetics, Big Powder Brush
Klasyczne pędzle do pudru zawsze pozostawiały u mnie niedosyt. Zazwyczaj są w kształcie dużego jajeczka, które generalnie się sprawdza, ale już teraz wiem, że może być lepiej! Podstawową cechą, która wyróżnia pędzel Big Powder Brush jest jego spłaszczony i szeroki kształt. Dzięki temu jest bardzo poręczny, wygodny w pracy i dokładnie aplikuje puder. Podoba mi się to, że nie jest bardzo duży, więc gwarantuje precyzje i dzięki płaskiej skuwce jest bardzo komfortowy w użytkowaniu. Ponadto ja jestem ogromną fanką krótkich trzonków, a Nabla własnie takie tworzy do swoich pędzli – również w przypadku tego modelu.
Gąbeczki Hulu Sponge
Jeżeli Beauty Blender jest dla Was zbyt porowaty, natomiast gąbeczki Blend it są zbyt gładkie – Hulu Sponge będą idealne dla Was! Moim zdaniem faktura gąbeczek została idealnie wyważona, a komfort pracy jest na najwyższym poziomie. Co więcej, marka zaoferowała nam różne poziomy miękkości w zależności od koloru – od najjaśniejszej, która jest najbardziej miękka, do najciemniejszej, która analogicznie jest najtwardsza. Ale bez obaw! Żadna z nich nie jest zbyt miękka, ani za twarda. Uwielbiam je i jestem zachwycona, że marka oferuje coraz więcej genialnych produktów!
Mówiłam Wam, że moi ulubieńcy kosmetyczni kwietnia, to same perełki, które udało mi się ostatnio wyszukać. Nowości na rynku jest coraz więcej, więc cieszę się, że mogę dzielić się z Wami moimi odkryciami. Jestem ciekawa czy znacie te kosmetyki i jeżeli tak, to jakie macie o nich zdanie.
Który z pośród moich ulubieńców podoba Wam się najbardziej?