Która z Was nie wzdychała do produktów Fenty Beauty jak najwięksi Beauty influencerzy zaczęli pokazywać kosmetyki marki na swoich kanałach? Ja oczywiście znalazłam się w gronie tych wzdychających najgłośniej. Byłam pod wrażeniem opakowań i oczywiście samych produktów. Od początku nakręciłam się na rozświetlacz Fenty Beauty w odcieniu Lightning Dust & Fire Crystal, który wydawał mi się najlepszy dla mojej karnacji. OCZYWIŚCIE kosmetyki wciąż są niedostępne w Polsce, ale chodzą plotki, że już niebawem marka wejdzie do polskiej Sephory. Właśnie w związku z tym postanowiłam przygotować dla Was recenzję rozświetlacza Fenty Beauty, abyście wiedziały czy w ogóle warto zawracać sobie nim głowę.
ZOBACZ: Rozświetlacz Stila Kitten – czy jest wart swojej ceny?
Rozświetlacz Fenty Beauty, Lightning Dust & Fire Crystal
Powiedzmy sobie szczerze, ale tak naprawdę szczerze: jesteśmy uzależnione od rozświetlaczy. Tak, MY, bo doskonale wiem, że każda z Was czytając ten tekst myśli to samo. Tu nawet nie chodzi o to, że to musi to być rozświetlacz widoczny z kosmosu (chociaż dobrze by było). Ale coś tam się błyszczeć musi. Rozświetlacz Fenty Beauty w odcieniu Lightning Dust & Fire Crystal należy do tych rozświetlaczy, które zdecydowanie się błyszczą. Zacznijmy jednak od początku.
Kobiety kupują oczami. Może nie wszystkie, ale ja bez dwóch zdań baaardzo często kupuję oczami i opakowania Fenty Beauty mają mnie w swojej kieszeni. Oczywiście nie mam zamiaru zamawiać połowy asortymentu tylko dla pięknych opakowań, jeszcze nie zwariowałam (na pewno?), ale same musicie przyznać, że to pudełeczko rozświetlacza Fenty Beauty jest po prostu fantastyczne. Nie udało mi się tego uchwycić na zdjęciach, ale ta biel opalizuje takimi fioletowo-niebiesko-różowymi drobinkami. Wygląda to absolutnie zjawiskowo, a jakość wykonania tego pudełka jest na bardzo wysokim poziomie i kosmetyk jest świetnie zabezpieczony. Bez dwóch zdań można powiedzieć, że CZUĆ trzymając ten rozświetlacz, za co płacimy. A płacimy sporo, bo w Hiszpańskiej Sephorze (skąd go mam) kosztował 33€, co w przeliczeniu na złotówki daje ok. 140zł. Jestem pewna, że jak marka pojawi się u nas, to cena będzie bardzo zbliżona.
Czy rozświetlacz Fenty Beauty sprawdzi się u każdego?
Odcień, który sobie wybrałam, czyli Lightning Dust & Fire Crystal jest skierowany dla posiadaczek jasnej karnacji. Ciężko mi opisać odcienie w tym rozświetlaczu, ale myślę, że mogłabym je określić mianem szampańskich. Im dłużej na nie patrzę to widzę, że są bardzo subtelnie podbite różową brzoskwinią. Lightning Dust (ten po lewej) jest minimalnie ciemniejszy, a efekt na skórze jest delikatniejszy. Ten odcień nie ma w sobie żadnych drobinek, po prostu tworzy subtelną taflę. Fire Crystal jest nieco jaśniejszy, ma w sobie więcej bieli i on już ma maleńki, bardzo drobno zmielony shimmer, który mocniej odbija światło. To on zapewnia ten błysk, który tak zwraca naszą uwagę. Ja preferuję raczej efekt tafli na skórze, ale nie mogę powiedzieć, że to co daje rozświetlacz Fenty Beauty wygląda źle.
Odcień jest naprawdę przepiękny i wydaje mi się, że będzie pasował większości z Was. Jest jasny, ale nie biały, ma neutralne podbicie więc każdy typ urody powinien się polubić z tym odcieniem. Jeżeli jesteście fankami rozświetlaczy, które nie dają mocnego błysku i efektu mokrej skóry, a raczej stawiacie na te stonowane – powinnyście być zadowolone. Pamiętajcie jednak, że ten shimmer widać na skórze i choć wygląda efektownie, nie każdemu może się to podobać. Na szczęście intensywność rozświetlacza można zmieniać w zależności od potrzeb i… pędzla.
Love hate relationship
Właśnie tak mogłabym określić moje relacje z rozświetlaczem Fenty Beauty. Z jednej strony go uwielbiam bo ma niesamowity kolor, nadaje się na policzki, jako uzupełnienie makijażu oka i jest naprawdę trwały. Z drugiej strony przeszkadzają mi te drobinki. Pomyślicie sobie pewnie, że mogłabym przecież używać tylko Lightning Dust, ale on nie daje tak mocnego efektu jak lubię. Co gorsza – nie każdy pędzel sprawdza się do aplikowania tego produktu. Im bardziej puchate, ale małe pędzelki tym lepiej. Zauważyłam, że najbardziej jestem zadowolona z efektu jeżeli nakładam ten rozświetlacz pędzlem z naturalnego włosia, do syntetyków tak dobrze się nie przyczepia. Nie wiem czym to jest podyktowane i czy to moja wina, ale mówię jak jest. Co więcej, zawsze używam tych kolorów w duecie. Moim zdaniem razem dają idealny odcień, po który naprawdę sięgam bardzo często.
Makijaż ze zdjęcia już • na kanale!
Czy rozświetlacz Lightning Dust & Fire Crystal to must have?
Początkowo byłam nim rozczarowana, z czasem jakoś do siebie dotarliśmy i naprawdę lubię po niego sięgać. Jak już znalazłam na niego najlepszy sposób (czyli odpowiedni pędzel), to efekt na skórze mnie zadowala. Zawsze jednak wypatrzę te drobinki, które mnie drażnią. Nie mogę powiedzieć, że rozświetlacz Fenty Beauty Lightning Dust & Fire Crystal, to produkt MUST HAVE. Daje bardzo ładne rozświetlenie, ale nie wydaje mi się, aby to było coś odkrywczego. Jeżeli podobnie jak ja macie fioła na punkcie rozświetlaczy, lubicie poznawać nowości – bez dwóch zdań powinnyście go kupić. To bezapelacyjnie świetnej jakości produkt, który wygląda obłędnie, długo się trzyma i daje różną intensywność błysku. Jeżeli jednak wolicie na skórze efekt tafli, mokrej skóry i podobnie jak ja unikacie drobinek w rozświetlaczach albo nie macie czasu na zabawę w poszukiwanie idealnego pędzla lub sposobu na wydobycie jego blasku – śmiało możecie go sobie odpuścić. Nie żałuję, że go kupiłam bo na co dzień fajnie się u mnie sprawdza, nie wywołał jednak u mnie szybszego bicia serca, a własnie tego oczekuję od porządnego rozświetlacza! Tak czy siak, jestem bardzo ciekawa innych produktów marki i już od soboty będę testować dwa kolejne produkty. Tym razem do ust.
Czekacie aż Fenty Beauty pojawi się w Polsce, czy kompletnie Was ta marka nie interesuje?