Paleta Nabla Dreamy eyeshadow palette miała swoją premierę w październiku 2017 roku. Od razu zapragnęłam mieć ją w swojej kolekcji, ale niestety kilka chwil wahania i się spóźniłam. Paleta wyprzedała się w mgnieniu oka. Nie odpuściłam kiedy w sprzedaży pojawiła się po raz drugi i od lutego jestem posiadaczką słynnej paletki Nabla Dreamy. Jeżeli jesteście ciekawi czy jest o co robić tyle szumu, zapraszam na post.
Nabla Dreamy eyeshadow palette
Dreamy to pierwsza gotowa paleta zaprojektowana przez markę. Jej młodszą siostrą jest Soul Blooming, którą pokazywałam Wam z bliska na blogu jeszcze przed premierą. Paleta jest oczywiście wykonana z kartonu, ma porządne lusterko i przepiękny design. Musicie przyznać, że opakowanie przyciąga spojrzenie! Dreamy składa się z dwunastu cieni o różnym wykończeniu, cienie łącznie ważą 11,6g., dostępna jest w kilku największych drogeriach internetowych i kosztuje 159,90zł.
Fajne jest to, że wśród cieni mamy różne wykończenia przez mat, duochrom, perłę i folię. Bardzo mi się podoba ta rozmaitość wykończeń, bo dzięki temu mamy nieskończone możliwości. Warto wiedzieć, że Nabla jest marką wegańską i nie testuje swoich kosmetyków na zwierzętach. Z kwestii technicznych, to właściwie wszystko, wiec zajmijmy się teraz kolorami!
Kolory i pigmentacja w palecie Nabla Dreamy
Kompozycja kolorystyczna palety jest przemyślana i wyważona. Mamy tutaj zarówno cieplejsze odcienie, coś neutralnego, ale również kolory o chłodnej tonacji. Bardzo lubię takie palety, bo dają spore pole do popisu i są bardziej uniwersalne. Widać, że marka włożyła sporo pracy w stworzenie produktu, który będzie wielozadaniowy i uważam, że im się to udało. Przyczepię się, że w palecie brakuje matowego beżu, ale umówmy się – da się to obejść, nawet w podróży. Mamy cienie transferowe, coś mocniejszego i kolory, które mogą dodać każdemu makijażowi charakteru.
W przypadku Dreamy nie możemy narzekać na pigmentację. Niezależnie od cienia, jest po prostu świetna. Maty mają mocny pigment, blendują się po prostu bajecznie i praca z nimi to ogromna przyjemność. Bezproblemowo jesteśmy w stanie uzyskać koncentrację koloru, piękną chmurkę lub widoczne przejścia. Bardzo łatwo się nimi pracuje, to są cienie, które można rozcierać, rozcierać i jeszcze raz rozcierać… Cienie trzymają się świetnie na każdej bazie, nie odnotowałam problemów z trwałością. Paleta niestety nie jest bez wad, jej największą słabością jest cień Delirium, który niesamowicie się sypie, jest bardzo suchy i więcej w nim brązu niż fioletu po aplikacji na powiekę. Pigmentacja jest mocna, ale najlepszy efekt (choć też nie powalający) możemy osiągnąć aplikując go na bazę pod brokat. Chciałabym aby Metal Cupid i Rose Gold trochę bardziej się od siebie różniły, a Dogma nie był aż taki suchy, ale poza tym nie mam nic więcej do zarzucenia.
Zobacz: Przegląd kosmetyków Nabla i perełki które warto kupić
- IMMACULATE – białe złoto, cień duochromowy, który ma w sobie złote drobinki i pięknie połyskuje.
- ILLUSION – neutralny, średni brąz o matowym wykończeniu.
- VANITAS – brzoskwiniowy duochrom, który połyskuje na jasne złoto. Bardzo intensywny kolor.
- DELIRIUM – połyskujący fiolet na brązowej bazie, ma mnóstwo maleńkich fioletowych drobinek.
- BYZANTINE – foliowe, ciepłe, nawet lekko miedziane złoto.
- SISTINA – matowa różana brzoskwinia, świetny cień transferowy.
- METAL CUPID – ciepły brąz wpadający lekko w miedź o mocno foliowym wykończeniu.
- INCEPTION – foliowy chłodny fiolet na bazie ciepłego brązu.
- SENORITA – matowa, przygaszona żurawina, pięknie podkreśla zielone i niebieskie tęczówki.
- ROSE GOLD – foliowe jasno różowe złoto, z odrobiną miedzianych tonów.
- LULLABY – matowy, jasny fioletowy cień o chłodnej tonacji.
- DOGMA – chłodny, matowy, ciemny brąz. Ma nieco inną formułę niż pozostałe maty.
https://www.instagram.com/p/Bfl6gGWHTJL/
Czy Nabla Dreamy, faktycznie jest dreamy?
Osobiście uważam, że to jedna z przyjemniejszych paleta jakie posiadam. Ma fajnie skomponowane kolory, cienie są świetnie napigmentowane i wykonywanie nią makijażu, to bajka! Nie jest idealna, zmieniłabym formułę cienia Delirium i zamiast wrzucać kolejny miedziany cień podmieniłabym np. Metal Cupid na coś śliwkowego. Poza tym uważam, że to naprawdę świetna paleta. Przemyślana i dopracowana w (prawie) każdym calu. Zawartość i opakowanie wyglądają pięknie i myślę, że nie jedna z Was będzie z niej zadowolona.
Podoba Wam się ta paleta, czy raczej wybrałybyście Soul Blooming?