Po raz pierwszy o pomadkach Maybelline Super Stay Matte Ink usłyszałam od Maxineczki. Pokazywała je na InstaStories i całkiem szybko pokazały się u innych Youtuberek, blogerek i nie tylko. Oczywiście nie mogłam przejść obok nich obojętnie… Trochę pokombinowałam i na początku marca, prosto z UK trafiły do mnie dwa kolory: Pioneer oraz Lover. Niedawno do mojej skromnej kolekcji dołączył odcień Ruler i dziś opowiem Wam, czy te pomadki faktycznie są warte tego całego szumu, jak wyglądają na ustach, czy rzeczywiście mają powalającą trwałość i czy są rewolucją w świecie makijażu ust.
Maybelline Super Stay Matte Ink
Dziś zaczniemy sobie od banałów, czyli klasycznie. Pomadki Maybelline Super Stay Matte Ink zamknięte są w bardzo ładnych opakowaniach. Jak nie trudno się domyślić kolorystycznie odpowiadają zawartości, a biała nakrętka zwiera niezbędne informacje o nazwie koloru i serii pomadek. Jak w przypadku produktów drogeryjnych, napis się ściera, a w przypadku tych pomadek – nastąpiło to dosyć szybko. Wizualnie wyglądają bardzo elegancko, podoba mi się minimalistyczny design i forma opakowania. Pomadki mają pojemność 5ml i od kwietnia 2018 roku są dostępne w większości drogerii online i stacjonarnych. Koszt jednej sztuki zaczyna się od ok. 14zł.
Już od pierwszego użycia, pozytywnie zaskoczył mnie aplikator Maybelline Super Stay Matte Ink, który jest w kształcie łezki i jest… dziurawy. Aplikator nabiera odpowiednią ilość produktu, która spokojnie starcza na pokrycie całych ust. Przy czerwieni jednak polecam zacząć od mniejszej ilości i dołożyć koloru, aby uzyskać idealnie wypełnione kolorem usta. Jest sztywny, a ten kształt pozwala na dokładne wyrysowanie ust bez większej potrzeby posiłkowania się konturówką.
Maybelline Super Stay Matte Ink: Lover, Pioneer, Ruler
Gdyby te pomadki pojawiły się w sprzedaży dwa-trzy lata temu, pewnie kupiłabym od razu więcej kolorów. Tym razem wygrał ze mną rozsądek i postanowiłam wybrać te kolory, które faktycznie będą lądować na moich ustach. Wybrałam dla mnie klasycznego nudziaka, fenomenalną czerwień i coś troszkę mocniejszego na co dzień.
- Maybelline Super Stay Matte Ink, 15 Lover – odcień mocno chłodnego, wpadającego w fiolet brudnego różu. Osobiście uwielbiam takie odcienie i to dla mnie dzienny nudziak, który pasuje do większości moich makijaży. Niestety zdjęcie troszkę przekłamuje kolor, w rzeczywistości jest nieco ciemniejsza, więc miejcie to na uwadze!
- Maybelline Super Stay Matte Ink, 20 Pioneer – najpiękniejsza czerwień na świecie! To taki odcień czerwieni, który wybiela zęby, odejmuje lat i dodaje mega pewności siebie. Seksowna, intensywna, chłodna, podbita niebieskim pigmentem Pioneer będzie idealną propozycją dla wielbicielek intensywnie czerwonych ust.
- Maybelline Super Stay Matte Ink, 80 Ruler – mam słabość do takich kolorów, a naprawdę ciężko je opisać. To taka przygaszona malina, brudna czerwień zmieszana z jagodą i w rzeczywistości dość neutralna jeżeli chodzi o tonację. Świetny wybór na co dzień jeżeli nie przepadacie za ekstremalnie mocnymi ustami.
Zobacz: Makijaż powiększający usta krok po kroku
Maybelline Super Stay Matte Ink: formuła, trwałość i zmywanie
Ja do produktów super-hiper-ekstra trwałych zawsze podchodzę z dużą rezerwą. Przede wszystkim jeżeli chodzi o makijaż ust. Nie znam jeszcze produktu, który całkowicie oparłby się posiłkom, ale ponoć pomadki Maybelline Super Stay Matte Ink są w stanie przetrwać wszystko. Czy to prawda?
FORMUŁA
Przede wszystkim musicie wiedzieć, że pomadki Matte Ink nie do końca są matowe. To nie jest typowy, płaski suchy mat, raczej porównałabym je do mocno matowej satyny. Na zdjęciach usta mają lekki połysk, bo jak dałabym im zastygnąć, ciężko byłoby mi je domyć żeby zrobić zdjęcia. Pomadki są mocno napigmentowane i całkowicie pokrywają czerwień wargową. Kolory są przepiękne, a aktualnie w ofercie jest dostępnych aż 20 odcieni z dwóch kolekcji – ciekawe czy wszystkie wejdą do Polski.
Wszystkie trzy pomadki Maybelline Super Stay Matte Ink, które posiadam mają bardzo gęstą, lepiącą się konsystencję. Osobiście jestem przyzwyczajona do lekkiej, wręcz wodnistej formuły, tutaj mamy coś zupełnie innego. Nie ułatwia to aplikacji pomadek, ale nie jest to nic nadzwyczajnie trudnego. Niestety ta klejąca konsystencja jest mocno wyczuwalna na ustach, nawet przez kilka godzin po wykonanym makijażu. W dodatku te pomadki, nawet po zastygnięciu mocno się kleją. Bardzo mi się to nie podoba i uważam, że to największa wada tych pomadek. Cały czas czuć je na ustach, kleją się i choć nie wygląda to nieestetycznie – mnie to bardzo przeszkadza. Na szczęście znalazłam na to sposób i po prostu po kilku minutach od nałożenia, wklepuje palcem dosłownie odrobinę pudru na całą powierzchnię ust i problem z głowy, pomadka się nie klei. Niestety wciąż czuć je na ustach i ten dyskomfort towarzyszy do momentu zmycia, a to również nie lada wyzwanie.
TRWAŁOŚĆ
Nie będę ukrywać, że każdy z tych kolorów wytrzymuje na ustach przez wiele godzin bez konieczności poprawek. Spokojnie przez 6-7h możemy cieszyć się pięknym kolorem na ustach, nawet jeżeli w między czasie zjemy obiad czy lunch. Ścierają się przyzwoicie, choć ciemniejsze kolory z oczywistych względów nieco bardziej się odcinają.
ZMYWANIE
Pomadki Maybelline SuperStaj Matte Ink niesamowicie trudno się zmywa. Radzi sobie z nimi jedynie płyn dwu fazowy lub olej. Lubią pozostawiać na długo na krawędzi ust i wręcz się w nie wżerają. Powyżej pokazałam Wam jak pomadka wygląda po ponad 12h noszenia, co najmniej czterech posiłkach, po kawie, kilku szklankach wody i intensywnej dyskusji. Jak oceniacie ten efekt? Dodam, że nic nie poprawiałam, nic nie dokładałam, a pomadka (Lover) była nałożona na totalnie gołe usta.
Maybelline SuperStaj Matte Ink – podsumowanie
Pomadek używam intensywnie od ponad trzech tygodni i muszę powiedzieć, że mimo wszystkich wad jestem pod wrażeniem. Nie znam innych pomadek, które wytrzymałyby na ustach ponad 12h i po tym czasie w jakiejkolwiek formie na nich zostały. Mogę dużo mówić, jeść, pić, a pomadki przez wiele godzin wygląda naprawdę dobrze. Nie będę ukrywać, że to jedne z najbardziej trwałych pomadek z jakimi miałam styczność, ale uważam, że formuła wymaga dopracowania. Jak się ścierają, to dość równomiernie i nawet czerwień nie wygląda tragicznie, choć tu już granica ze względu na mocny kolor, jest bardziej zauważalna. Nie wylewają się za kontur ust, nawet podczas tłustych posiłków. Z moich obserwacji wynika, że idealnie wyglądają przez 6-7h, nawet biorąc pod uwagę posiłek. Nie zauważyłam żeby jakoś znacznie wysuszały usta, ale na pewno je podrażniają i sprawiają, że robią się bardziej wrażliwe. Jeżeli planujecie używać ich codziennie, polecam lanolinę lub dobry balsam i regularne wykonywanie peelingu.
Nie powiedziałabym, że to pomadki idealne, choć na pewno jedne z bardziej trwałych jakie znam. Czy polecam? Tak, uważam, że Maybelline Super Stay Matte ink warto poznać bliżej. Zwracam jednak Waszą uwagę na klejącą formułę i ciężkie uczucie na ustach. Na szczęście da się do tego przyzwyczaić, a odrobina pudru poradzi sobie z klejeniem. Pamiętając o odpowiedniej pielęgnacji ust, powinnyście być z nich zadowolone.
Jeżeli jesteście ciekawi błyszczącej wersji, to w sprzedaży pojawiły się Maybelline Vinyl Ink.
Jakie kolory sobie kupicie?
Post zawiera link sponsorowany.