Maska do ust Laneige Lip Sleeping Mask to chyba najczęściej polecany produkt na przesuszone, potrzebujące nawilżenia wargi. Czy słusznie? Sprawdziłam czy naprawdę warto wydać na nią ponad 100 zł.

LANEIGE LIP SLEEPING MASK
Producent obiecuje nam, że maska do ust Laneige pielęgnuje, odżywia, a nawet leczy podrażnioną, suchą skórę ust. Jej głównym zadaniem jest przede wszystkim intensywna regeneracja, pielęgnacja i dbanie o dobrą kondycję popękanych ust. Jako, że to jest maska nocna, możemy oczekiwać miękkich, zdrowych, soczystych warg zaraz po przebudzeniu. Pełne opakowanie zawierające 20g. produktu kosztuje aktualnie 115 zł na stronie Sephory. LANEIGE Sleeping Mask dostępna jest w aż 6 wersjach zapachowych.
Formuła maski została wzbogacona o: ekstrakty z owoców leśnych (jagody, maliny, maliny moroszki, truskawki), żurawiny, jagód goi, wyciąg z ziaren kawy. Zawiera również kompleks Moisture WRAP™ z kwasem hialuronowym na czele, masło shea, masło murumuru i olej z nasion komosy ryżowej. Dzięki nim nasze usta mają się stać po prostu mięciutkie, dobrze nawilżone i bez suchych skórek. Brzmi naprawdę imponująco, a obietnice są całkiem konkretne.
ZOBACZ: Peeling do ust Lush Lip Scrub

Jaka naprawdę jest maska do ust Laneige?
Przede wszystkim jest baaaaardzo wydajna! W paczce PR od Sephory otrzymałam wersję 8g. i starczyła mi na dobre pół roku. Co prawda nie używałam jej cały czas codziennie, ale była w regularnym użyciu 4-5 razy w tygodniu. No i nigdy jej nie oszczędzałam, zawsze nakładałam sporą ilość. Mój zapach Berry był dość… rozczarowujący, bo pachniał niezwykle delikatnie, a koło jagody ta maska nawet nie stała.
LANEIGE Sleeping Mask ma bardzo gęstą konsystencję takiego żelowego budyniu. Wiem, że brzmi to dość dziwnie, ale z tym mi się kojarzył. Bardzo przyjemnie otulała usta i pozostawiała na nich uczucie komfortu zaraz po aplikacji. Bardzo niewielka ilość wystarczała, żeby dość obficie pokryć usta. Nie nadawała się jednak do stosowania w ciągu dnia, ponieważ podczas mówienia zbierała się bardzo nieestetycznie w kącikach ust tworząc brzydkie, białe „linie”. Jej teoretyczny kolor w opakowaniu właściwie nie przekładał się na usta, wyglądały po prostu jak muśnięte bezbarwnym błyszczykiem.
ZOBACZ: Makijaż z czerwonymi ustami – 3 propozycje

Czy Laneige Sleeping Mask faktycznie nawilża?
Moim zdaniem niestety nie. Uczucie nawilżenia było krótkotrwałe, czułam je głównie wtedy, kiedy produkt był na ustach, co trochę mija się z celem całonocnej pielęgnacji. Rano zawsze na ustach była jeszcze delikatna warstwa, którą musiałam zmyć podczas porannej pielęgnacji. Czułam, że wargi były trochę bardziej miękkie i faktycznie może odrobinkę bardziej nawilżone, ale ten efekt szybko mijał. Oczekiwałam naprawdę mocnego zastrzyku odżywienia i nawilżenia na dłuższą metę. Przez ostatnie miesiące borykam się z dość mocno wysuszonymi ustami i maska Laneige nie pomogła mi okiełznać tego problemu, a bardzo na to liczyłam.
Nie rozumiem zachwytów, nie rozumiem tych wszystkich poleceń. Dla mnie to bardzo słaby produkt w bardzo wysokiej cenie. Zdecydowanie bardziej pomaga mi Lano-maść z Ziaji albo zwykła maść z witaminą A. Więc jeżeli jesteście ciekawe mojego zdania to nie, nie warto wydawać na nią 115 zł.
ZOBACZ: Maybelline Vinyl Ink: Cheeky, Wicked recenzja
Jak u Was sprawdziła się maska do ust Laneige? Miałyście okazję ją stosować?