Na pewno pamiętacie, jak w kwietniu opowiadałam Wam, że zaczęłam swoją przygodę z kosmetykami mineralnymi Lily Lolo. Poprzednio zdradzałam Wam jak osiągnąć idealną cerę na wiosnę, a dziś porozmawiamy sobie trochę o bronzerach, różach i rozświetlaczach marki. Miałam okazje poznać ich całkiem sporo i dziś podpowiem Wam jak je stosować, pokażę kolory, które posiadam i opowiem o moich wrażeniach, po dwóch miesiącach stosowania kosmetyków mineralnych Lily Lolo.
Kosmetyki Lily Lolo: róże, bronzery i rozświetlacze
Kiedyś myślałam, że kosmetyki mineralne występują tylko i wyłącznie w formie sypkiej. Dlatego tak długo zwlekałam z ich przetestowaniem, choć wcale nie było się czego obawiać. Okazuje się, że obsługa takich produktów jest banalnie prosta, ale opowiadałam Wam o tym w poprzednim wpisie, więc niema sensu się powtarzać. Gdyby jednak stanowiło to dla Was jakiś problem, to w asortymencie marki można znaleźć również produkty w formie prasowanej. Muszę Wam w tajemnicy powiedzieć, że jestem pod wrażeniem tego jaki ogromny wybór dają nam kosmetyki mineralne. Różne formuły, wykończenia, kolory i forma podania produktu, a kobiety w końcu lubią urozmaicenie – czego chcieć więcej? Pokażę Wam dzisiaj z bliska 4 róże, 3 (no, nawet 4) rozświetlacze i aż 6 (powiedzmy, że 7!) bronzerów. Na końcu też podzielę się z Wami moimi wrażeniami i… ruszymy z obiecanym konkursem!!!
Zobacz: Makijaż mineralny: idealna cera na wiosnę z Lily Lolo
Mineralne róże do policzki
Kosmetyki Lily Lolo, to nie tylko słynne podkłady, które na pewno wiele z Was doskonale zna. Do wyboru mamy aż 13 kolorów róży o różnych wykończeniach, a ja dziś pokażę Wam moich czterech faworytów. Doskonale wiecie, że ja lubię brzoskwiniowe i różowe… róże. Zazwyczaj sięgam po takie odcienie bo pasują do mojej karnacji i dają efekt odmłodzenia. W związku z tym na pewno Was nie zdziwi, że cała czwórka, to własnie takie kolory. Poza tym zauważyłam, że takie odcienie pasują wielu typom urody, więc są dość uniwersalne.
- OH LALA – piękny, brzoskwiniowy róż o matowym wykończeniu.
- SURFER GIRL – klasyczny odcień różu, który ma matowe wykończenie.
- CLEMENTINE– soczysta, lekka brzoskwinka, również w macie.
- CHERRY BLOSSOM – jaśniutka brzoskwinia o mocno połyskującym wykończeniu.
Jak nakładać róż mineralny?
Odpowiedź na to pytanie jest naprawdę banalnie prosta. Przede wszystkim obowiązuje nas tutaj zasada wysypania odrobiny produktu na wieczko i wtłoczenia go w pędzel. Natomiast cała reszta to standard, który obowiązuje w przypadku aplikacji róży prasowanych. Po prostu okrężnymi ruchami rozcieramy róż na „apples of the cheeks”, czyli w najwyższym punkcie policzka. Ja zawsze podpowiadam, żeby starać się wpracować go we wcześniej nałożony bronzer, aby nie mieć na twarzy wielokolorowych linii, tylko spójny, miękki makijaż. Róże Lily Lolo mają bardzo dobrą pigmentację, więc polecam nakładać niewielkie ilości na pędzel. Jeżeli nie wiecie gdzie aplikować róż na Waszej twarzy, koniecznie zajrzyjcie do podlinkowanego poniżej wpisu. Trochę się tam wygłupiam i odpowiadam jaką minę robić żeby znaleźć to idealne miejsce.
Zobacz: Gdzie nakładać róż?
Bronzery Lily Lolo
Nie wiem jak dla Was, ale dla mnie bronzer ma dwa zastosowania. Z jego pomocą można wykonturować, wyszczuplić twarz i służą do tego produkty o chłodnej tonacji. Druga ich funkcja to opalenie twarzy, dodanie „trochę słońca” i tu przychodzą nam z pomocą ciepłe bronzery. Sprawdza się to szczególnie u osób, które podobnie jak ja, kompletnie się nie opalają – nawet latem. Nasze ciało łapie zawsze trochę słońca i żeby twarz nie wyglądała dziwnie – sięgamy bronzery o ciepłej tonacji. Osobiście jestem zwolenniczką łączenia chłodnych i ciepłych kolorów żeby uzyskać idealną tonację na twarzy lub po prostu używania bronzerów neutralnych. Czyli ani zbyt ciepłych, ani skrajnie chłodnych. W asortymencie marki nie ma typowo chłodnego bronzera, ale znajdzie się coś neutralnego, co pięknie wygląda na skórze. Poniżej pokażę Wam wszystkie bronzery zarówno sypkie, jak i prasowane. Lily Lolo ma też świetne duo, ale o nim za moment!
Sypkie
Kosmetyki Lily Lolo słyną z produktów sypkich, nie mogło więc zabraknąć bronzerów w takiej formie. Mamy tutaj trzy ciepłe odcienie, które możemy używać w zależności od naszej karnacji. Znajdzie się coś dla bladziochów, osób ze średnią i ciemną karnacją. Każdy z bronzerów ma mocną pigmentację, ale nie można zrobić sobie nimi krzywdy. Rozcierają się bajecznie, ale radzę kierować się zasadą, że mniej znaczy więcej. Lepiej dołożyć odrobinę bronzera niż później ćwiczyć nadgarstek z rozcieranie.
- SOUTH BEACH – cieplutki, ale jasny bronzer o matowym wykończeniu. Ma w sobie odrobinę brzoskwiniowych nut, które razem z różem i odrobiną rozświetlacza będą wyglądać uroczo na co dzień.
- WAIKIKI – jasny bronzer ze złotymi drobinkami, bardzo fajny do delikatnego ocieplenia skóry. Pozostawia na niej naturalny blask przez co efekt na skórze jest bardzo naturalny.
- BANDI BRONZE – ciepły czekoladowy brąz ze złotymi drobinkami. Coś dla fanek mocniejszej opalenizny, nałożony pędzlem daje subtelny efekt, który można budować.
Jak używać sypkich bronzerów?
Tutaj zasada jest podobna. Wystarczy wysypać odrobinę na wieczko, wpracować w pędzel i nakładać okrężnymi ruchami w odpowiednie miejsca. Tak jak w przypadku róży, mamy tutaj dość mocną pigmentację więc radzę po prostu zacząć od mniejszej ilości żeby ewentualnie wzmocnić efekt poprzez dołożenie kolejnej warstwy.
Zobacz: Konturowanie okrągłej twarzy
Prasowane
Tutaj mamy prawdziwe cuda! Zacznijmy sobie od trzech bronzerów solo, bo one są zdecydowanie godne uwagi. Przede wszystkim są bardzo dobrze sprasowane, ale jednocześnie mięciutkie, nie osypują się zbyt mocno podczas aplikacji na pędzel, a na skórze ten efekt wygląda naprawdę bardzo naturalnie. Moim ulubieńcem jest oczywiście słynny Honolulu, który ma neutralną tonację i jest ideałem na co dzień. Pigmentacja również jest świetna, ale bez obaw – osoby bez sprawnej ręki spokojnie sobie poradzą.
- MIAMI BEACH – jasny, ciepły brąz o satynowym wykończeniu. Moim zdaniem sprawdzi się do jasnych karnacji, bo daje na skórze bardzo naturalny efekt subtelnej opalenizny.
- HONOLULU – neutralny, matowy brąz, który sprawdza się w roli produktu do konturowania i delikatnego opalania skóry. Ma przepiękny odcień, który powinien pasować większości typów urody.
- MONTEGO BAY – bardzo ciepły bronzer ze złotymi drobinkami, najlepiej sprawdzi się u średniej i ciemnej karnacji. Świetny odcień do ocieplania twarzy latem.
Sculp & Glow Contour Duo
To chyba mój ulubieniec zaraz po bronzerze Honolulu. Wydaje mi się, że dzięki temu, że wśród kosmetyków Lily Lolo jest tyle produktów, takie duo było strzałem w dziesiątkę. Kolor bronzera jest bardzo zbliżony do Honolulu, choć mam wrażenie, ze jest minimalnie chłodniejszy. Ma taką samą formułę jak pozostałe bronzery prasowane, pigmentacja, rozcieranie i efekt na skórze bardzo na plus! No i muszę Wam powiedzieć, że ten rozświetlacz wygląda na skórze bardzo ładnie. Jest intensywny, nie ma drobinek, daje fajny efekt tafli i nie traci intensywności w ciągu dnia. Ten duet na pewno będę zabierać ze sobą na wyjazdy!
Rozświetlacze Lily Lolo
Na koniec zostawiłam sobie perełki, bo jako wielka fanka rozświetlaczy mogę ich mieć po prostu na pęczki! Cieszę się, że wśród kosmetyków Lily Lolo możemy znaleźć również rozświetlacze i to nie byle jakie! Cała trójka jest wyjątkowa i zaraz na pewno same przekonacie się dlaczego. Nie będę Was dłużej trzymać w niepewności: tak, wszystkie dają mocny błysk! Bardzo podoba mi się to, że łatwo się nimi pracuje. Prasowane rozświetlacze mają jedwabistą, miękką konsystencję i po aplikacji dają efekt mokrej skóry. Efekt można dowolnie modyfikować i jeżeli nie przepadacie za mocnym, intensywnym rozświetleniem – wystarczy zaaplikować cienką warstwę, a skóra nabierze zdrowego, naturalnego blasku. Podobnie jak Star Dust (czyli rozświetlacz sypki), Rose i Champagne Illuminator świetnie się blendują i nie tworzą plam. Moim faworytem jest zdecydowanie Star Dust, bo ma chłodny odcień i można nim osiągnąć najbardziej intensywne rozświetlenie. Często nakładam go zwilżonym pędzelkiem i mogę cieszyć się oślepiającym blaskiem!
Zapomniałam powiedzieć Wam o jeszcze jednej ważnej sprawie. Sypkie bronzery i rozświetlacz doskonale sprawdzają się podczas makijażu ciała. Wiem, że pewnie niewielu z Was przyda się ta informacja, ale np. podczas sesji zdjęciowej albo do makijażu ślubnego, gdzie czasem trzeba wyrównać koloryt skóry te produkty są bardzo przydatne.
Cieszę się, że kosmetyki Lily Lolo tak bardzo przypadły mi do gustu, aż mają w mojej komodzie swoją specjalną szufladę i bardzo chętnie do niej zaglądam. Po dwóch miesiącach częstego użytkowania jestem zachwycona i kilka produktów trafi na moją listę „must have”. Myślę, że nie raz będziecie widziały u mnie kosmetyki tej marki. Jakość mówi po prostu sama za siebie! Wszystkie produkty marki znajdziecie na stronie www.costasy.pl