Jeżeli pielęgnacja ust, tak jak dla mnie jest ważna, to na pewno szukacie produktów, które mocno je nawilżają. Właśnie dlatego postanowiłam sprawdzić nowe maski Hean Pudding Lip mask, które niedawno pojawiły się na rynku. Używam ich od kilku tygodni i przyszła pora, żeby podzielić się z Wami moją recenzją.


Hean Pudding Lip Mask
Nowe maski do ust Hean to połączenie głębokiego nawilżenia, aksamitnej miękkości i delikatnego blasku. Dzięki lekkiej, budyniowej formule maseczki mają z łatwością rozprowadzać się na ustach, pozostawiając je jedwabiście gładkie i odżywione. Producent zapewnia, że powinny doskonale sprawdzać się zarówno w ciągu dnia, zapewniając nawilżenie, ochronę i komfort, jak i podczas nocnej pielęgnacji, regenerując delikatną skórę ust.
Dostępne są 3 warianty:
- Crème brulee – słodki aromat karmelizowanego cukru z nutą wanilii,
- Wildberry – soczysta mieszanka świeżych, dzikich owoców,
- Jelly – uzależniający zapach słodkich landrynek.
Można je kupić chociażby w drogeriach Hebe.
ZOBACZ: Zamiennik olejków Gisou?

Konsystencja jak deser
Hean Pudding Lip Mask już od pierwszego użycia zachwycają swoją aksamitną, lekko żelową konsystencją przypominającą. Lekka, kremowa formuła gładko rozprowadza się na ustach, otulając je delikatną warstwą nawilżenia. Nie jest lepka, a przy tym daje uczucie miękkości, które utrzymuje się przez dłuższy czas. Uczucie na ustach jest całkiem przyjemne.
Skład, który dba o usta
W składzie znajdziemy m.in. skwalan, olej kokosowy, olej z pestek moreli – trio, które intensywnie regeneruje i chroni usta przed wysuszeniem. Poza tym o mocne nawilżenie dba również olej z nasion słonecznika czy olej z nasion soi. Aczkolwiek formuła nie pozostawia wrażenia „naolejowania” ust, raczej jak po aplikacji treściwej maski do ust.
Subtelny kolor i błysk – efekt no-makeup
Hean Pudding Lip Mask to coś pomiędzy pielęgnacyjnym balsamem, a delikatnym błyszczykiem. Każdy z trzech odcieni delikatnie podkreśla naturalny kolor ust, bez przesadnego pigmentu. Usta są podkreślone bardzo subtelnie, więc fajnie komponują się do lekkich makijaży dziennych. Co prawda ja stosowałam je zazwyczaj na wieczór, więc kolor nie jest mi do szczęścia potrzebny, ale to fajny dodatek.
CREME BRULEE – ciepły, mleczny beż z nutą brzoskwini, idealny na co dzień, bardzo delikatny, naturalny odcień.


WILDBERRY – soczysty róż z nutą malinowego odcienia, który pięknie ożywia usta, ale nadal wygląda subtelnie.


JELLY – ciemno różowy odcień, który dodaje dziewczęcej świeżości.


Czy warto kupić Hean Pudding Lip Mask?
Moim zdaniem maski mają tylko jedną wadę – nie mają smaku. Wiem, że to nie jest kluczowe, ale kiedy mamy produkt długo na ustach, zawsze coś dostanie się do środka. Maski mają taki lekki „kosmetyczny” smak, który nie jest jakoś mocno zachęcający. Poza tym, nie mam im nic do zarzucenia.
Hean Pudding Lip Mask to fajna propozycja dla kobiet, które chcą połączyć pielęgnację z odrobiną koloru. Szybka aplikacja, ładny zapach i mocne nawilżenie – to jeden z tych kosmetyków, których działanie widać już po kilku razach. Moje usta je lubią!
Jeśli jeszcze nie próbowałyście, to myślę, że warto dać im szansę 🙂