
Pomadka Charlotte Tilbury Pillow Talk, to ponoć najpiękniejsza pomadka na świecie. Idealnie brudny róż, nudziak dla każdego, perfekcyjny odcień, który będzie pasował na każdą okazję. Czy faktycznie tak jest? Zapraszam na recenzję!

Charlotte Tilbury Pillow Talk
Pomadka Charlotte Tilbury Pillow Talk pochodzi z serii Matte Revolution Lipstick. Posiada matowe, delikatnie satynowe wykończenie i piękny kolor – brudny, nudziakowy róż. To produkt luksusowy, za 3,5 g. produktu musimy zapłacić aż 25 £ czyli przy aktualnym kursie ok. 120 zł. Czy było warto kupić to urocze maleństwo? Poniżej znajdziecie szczegółową recenzję, prezentację koloru i moje wrażenia po roku stosowania.
Charlotte Tilbury, to znana makijażystka gwiazd, która od lat podbija rynek swoimi produktami. Na blogu miałyście okazję już przeczytać recenzje trzech produktów: Hollywood Flawles Filter, Airbrush Flawless Powder i Glowgasm Palette, a niebawem, mam nadzieje, będę mogła Wam pokazać słynną paletkę Luxury Palet Pillow Talk. Każdy z tych produktów zrobił na mnie dobre wrażenie, a jak było z pomadką Pillow Talk? Zapraszam na recenzję.

Charlotte Tilbury Pillow Talk recenzja
Myślę, że wiele kobiet marzy o tym, żeby znaleźć swój idealny odcień pomadki. Podobno Charlotte Tilbury Matte Revolution Lipstick Pillow Talk właśnie taka jest. Doskonała w każdym calu, dopasowująca się do odcienia naszych ust, optycznie powiększająca i stosowna na każdą okazję. To najpopularniejsza i najczęściej sprzedawana pomadka marki. Wizualnie jest po prostu przepiękna! Proste opakowanie w odcieniu Rose Gold bez zbędnych dodatków przyciąga spojrzenia i przepięknie prezentuje się na toaletce. Dopracowanie detali – perfekcja!
Charlotte Tilbury Pillow Talk to pomadka o matowym wykończeniu, choć ja określiłabym je mianem satynowego matu. Ponieważ jej formuła nie zastyga na 100%, nie jest to produkt wysuszający. Miękko sunie po ustach, ponieważ pod wpływem ciepła robi się bardziej kremowa. Bardzo lubię sięgać po nią do dziennych makijaży, kolor jest po prostu piękny. Równomiernie ściera się z ust, a poprawki w ciągu dnia są bezproblemowe – wystarczy delikatnie pociągnięcie pomadki i gotowe.
Pomadka wygląda na ustach bardzo ładnie, ale lubi się osadzić na niedoskonałościach. Niestety ja mam tendencję do „obgryzania” ust od środka i w tych miejscach większość pomadek sobie nie radzi – podobnie było z Charlotte (widać to na poniższym zdjęciu). Czy jest to dla mnie wielki problem? Nie, bo rekompensuje to piękny kolor i wysoki komfort użytkowania. Charlotte Tilbury Pillow Talk aplikuje się szybko, nie wymaga wielkiej precyzji i choć trwałość ma bardzo przeciętną doskonale spisuje się w ciągu dnia.



Odcień Pillow Talk – nudziak idealny
Nie wiem czy określiłabym ten odcień idealnym, ale nie można odmówić mu uroku. Taki brudny, lekko beżowy/nudziakowy róż jest na tyle uniwersalny, że powinien pasować do większości karnacji. Jego zaletą jest to, że w pewnym stopniu dopasowuje się do odcienia ust. Ja mam dość ciemną czerwień wargową, więc Pillow Talk wypada na nich jaśniej niż w opakowaniu, co generalnie mi nie przeszkadza, bo efekt mi się podoba. Używałam jej również na klientkach i odcień delikatnie się zmienia w zależności od intensywności koloru ust.
Charlotte Tilbury Pillow Talk – czy warto było ją kupić?
Ogromnie się cieszę, że ją kupiłam, choć nie jest to produkt niezastąpiony. Pomadka ma przepiękny kolor, komfortową formułę, pasuje do 99% makijaży jakie na sobie wykonuję. Nie jest najtrwalsza na świecie, ale wytrwa popołudniową kawę i nawet drobny posiłek bez konieczności robienia wielkich poprawek. Pasuje praktycznie do wszystkiego, więc jest ciekawą alternatywą dla leniwców 😉
Czy kupiłabym ją ponownie? Nie. Na rynku jest tak duży wybór, że szkoda byłoby mi ciągle kupować tę samą szminkę. Poza tym nie jest to produkt, którego nie można zastąpić, a znam tańsze pomadki, które uwielbiam i sprawdzają się doskonale. Chociażby matowe pomadki Semilac które uwielbiam i polecam Wam od bardzo dawna. Gdybyście jednak były nią zainteresowane, dosyłam Was do strony producenta: www.charlottetilbury.com

Czy znalazłyście już swoją idealną pomadkę w odcieniu brudnego różu? Może miałyście okazję używać Pillow Talk?