Beauty Blender Bounce Foundation

Nie wiem czy tylko ja tak mam, czy Wy też, ale kiedy jakiś kosmetyk pojawia się na rynku zagranicznym, to automatycznie świecą mi się oczy. Szczególnie, jeżeli opnie na jego temat są w dużej mierze pozytywne, ale pojawia się też sporo krytyki. Bardzo kuszą mnie produkty trudno dostępne i taki właśnie był podkład Beauty Blender Bounde Liquid Whip Long Wear Foundation. Dłuższej nazwy chyba nie dało się wymyślić? Dziś opowiem Wam o moich wrażeniach, bo chyba jako pierwsza w Polsce będę pisać o tym podkładzie.

podkład beauty blender

Podkład Beauty Blender

Zacznijmy od początku. Jeżeli śledzicie uważnie to, co dzieje się na zagranicznym Youtube, na pewno kojarzycie całą aferę związaną z premierą tego podkładu. Chodziło o przekłamane kolory na jednym z dużych kont na IG (@trendmood1) i wielu Youtuberów zarzucało marce, że wyprodukowała za dużo podobnych do siebie kolorów. Zwrócili uwagę, że jest ogromna ilość jasnych odcieni, a nieliczne ciemne dla osób z bardzo ciemną karnacją. Czyli po prostu drama z cyklu – wszystkim nie dogodzisz. Nakreślam Wam tylko, że w związku z wejściem do sprzedaży, było jakieś zamieszanie, co pewnie również podniosło nieco hype na ten produkt. 

W Stanach dostępne są 32 odcienie. Cena tego produktu, to 40$, czyli około 160zł. (Edit: 16.06.2019) Podkład jest już dostępny na stronie Sephory za 159zł. Ja nabyłam mój na stronie Cult Beauty, zamówiłam go do UK i dzięki uprzejmości mojej znajomej trafił w moje łapki.

Co obiecuje producent?

Zabawię się trochę w tłumacza i postaram streścić się to, jakie informacje udało mi się znaleźć w sieci. Bounde Liquid Whip Long Wear Foundation, to lekki, mocno kryjący podkład, który ma dawać nieskazitelne wykończenie i efekt gołej skóry. Niezależnie od ilości nałożonych warstw, powinniśmy móc nim osiągnąć lekki, zdrowy i naturalny wygląd. Jego zadaniem jest zakrycie niedoskonałości, wyrównanie kolorytu i wygładzenie, które ma trwać przez 24h (no ciekawe…). Dzięki jedwabiście gładkiej formule podkład ponoć bezproblemowo się blenduje i wtapia w skórę. Dzięki zawartości kwasu hialuronowego, przeciwutleniaczy i ekstraktu z brzozy białej, skóra poza pięknie wyrównanym kolorem otrzymuje wzmocnienie i ochronę. Wegańska formuła jest pozbawiona parabenów, olei mineralnych i siarczanów.

Sporo obietnic, czy podkład spełnia chociaż kila z nich? Sprawdźmy to!

Zobacz: Beauty Blender – najlepsza gąbeczka do makijażu?

podkład beauty blender opinie

Opakowanie

Zazwyczaj nie poświęcam opanowaniu zbyt wiele czasu, ale w przypadku tego podkładu jest to niezbędne. Wedle tego, co promował Beauty Blender, specjalnie wyprofilowany kształt butelki ma ułatwiać nam aplikację podkładu. Wystarczy przyłożyć gąbkę i wydobyć produkt. Jakby to powiedzieć… nie. Dlaczego? Bo nie dość, że to wgłębienie jest za płytkie, to podkład osadza się w tej małej przestrzeni pod dozownikiem, a wyczyścić to miejsce graniczy z cudem. Fajne jest to, że z tyłu mamy blokadę, więc podkład możemy zabrać ze sobą w podróż bez obaw, że się wyleje. Ogólnie wygląda naprawdę ładnie, a matowe szkło przyciąga wzrok. 

Formuła, aplikacja, krycie

Muszę przyznać, że formuła Beauty Blender Bounce jest bardzo przyjemna. Jest odrobinę bardziej gęsty niż np. podkład Lumene Matte Fonudation, o którym ostatnio pisałam, ale nie utrudnia to jego użytkowania. Gładko sunie po skórze, wtapia się w nią bardzo, bardzo dobrze nie pozostawiając nieestetycznego efektu ciężkości. Poziom krycia jest… cóż, doskonały. Podobnie jak w przypadku NARS, Natural Radiant jestem w stanie zakryć niedoskonałości i naczynka już przy pierwszej warstwie. To takie krycie, które pozwala zachować skórze naturalny wygląd – delikatnie przebijają piegi i pieprzyki, ale to co chcemy ukryć – jest schowane. Oczywiście Beauty Blender Bonuce powinno się aplikować gąbeczką tej samej marki, ale zdradzę Wam pewną tajemnicę: nałożony innymi, też wygląda dobrze!

Beauty blender fondation swatches

Jak podkład Beauty Blender Bounce wygląda naprawdę?

Zaraz po nałożeniu ma lekko świetliste wykończenie, a krycie na poziomie mocnym + spokojnie można budować. Świetnie się stapia ze skórą, ładnie wygładza pory i wyrównuje koloryt. Lekko i przyjemnie osiada na skórze, ale nie jest to podkład zastygający. Zauważyłam, że podkreśla suche skórki (widać to na drugim zdjęciu twarzy na płatkach nosa i przy kąciku ust), więc jeżeli takie macie – warto wcześniej wykonać peeling.  ale poza tym prezentuje się bez zarzutu. Trochę wchodzi w załamania, ale nie tak jak w przypadku Narsa czy Too Faced, jeżeli zastosuję dobrze nawilżając krem lub bazę – problem znika. Nie wygląda jak druga skóra, nie powiedziałabym, że jest weightless czy niezauważalny, ale też nie wygląda jak 4kg tapety. Jest bardzo dobrze, ale mogłoby być lepiej. Szczególnie za taką cenę.

podkład beauty blender bounce

beauty blender bounce opinie

Czy podkład spełnia obietnice producenta? 

Nie mogę zgodzić się z tym, że podkład jest lekki – w sumie inaczej. Beauty Blender Bounce jest lekki, ale na skórze jest zauważalny, a nie tego oczekuje się od podkładów, które są określane w ten sposób. Rozumiecie o co mi chodzi? Skóra na twarzy wygląda bardzo ładnie i gładko, ale widać, że mamy na niej podkład. W przypadku wspomnianego wczoraj Hello Happy od Benefitu, jest nieco inaczej. Lubię go, bo ma piękny kolor (mój odcień to 1.30) – najbardziej dopasowany z tych wszystkich.. Reszta właściwie się zgadza. Kryje na bardzo dobrym poziomie, bajecznie się go aplikuje, ładnie się wtapia, nie tworzy plam.

Nie mogę mu odmówić trwałości. Ze wszystkich podkładów, które do tej pory pokazałam Wam w tym tygodniu, ten trzyma się na mojej buzi podobnie jak Lumene. Właściwie dokładnie tak samo, a jednak jest bardziej kryjący już przy pierwszej warstwie. Lekko się świeci po 6-7h, ale poprawek wymaga dopiero po 10-12h. Nie sądzę żeby podkład Beauty Blender Bounce wytrzymał bez zarzutu do 24h, ale myślę, że posiadaczki cery tłustej i mieszanej, śmiało mogą go przetestować.

beauty blender bounce recenzja

Powiem tak: cieszę się, że go kupiłam. Beauty Blender Bounce zaspokoił moją ciekawość, lubię go i chętnie go używam. Choć nie jest to podkład idealny, musieliśmy do siebie dotrzeć, a ja musiałam znaleźć na niego swój sposób. Czy kupię go ponownie? Raczej nie. Jest fajny, przyjemnie się go używa, lubię go, ale nie odmienił mojej „foundation game”. Jeżeli lubicie testować nowe podkłady to myślę, że jak najbardziej warto, no chyba, że szkoda Wam wydać 159zł na podkład i macie swojego ulubieńca w niższej półce cenowej.

Lubicie zagraniczne nowości, czy raczej skupiacie się na naszych polskim rynku?

Sprawdźcie recenzje innych podkładów, które pojawiły się już na blogu: