Doczekałyśmy się! Kosmetyki Anastasia Beverly Hills w końcu zawitały do Polskiej Sephory. To znaczy… zawitają. Jutro marka ma pojawić się online, natomiast stacjonarnie ma być dostępna od 8 października tego roku. W związku z tym, to doskonały moment żeby opublikować recenzję paletki Anastasia Beverly Hills Norvina Palette. Używam jej od ponad miesiąca i co nieco mam na jej temat do powiedzenia. Poza recenzją, na samym końcu wrzuciłam dla Was linki do postów, w których opowiadałam Wam o innych kosmetykach tej marki.
Anastasia Beverly Hills Norvina Palette
Po mojej przygodzie z paletką Modern Renaissance, właściwie miałam odpuścić sobie inne palety ABH. Nie dlatego, że byłam niezadowolona z jakości, ale dlatego, że to nie było (i wciąż nie jest) nic odkrywczego. Kiedy jednak zobaczyłam kompozycje kolorów Anastasia Beverly Hills Norvina Palette nie mogłam się powstrzymać i jak tylko nadarzyła się okazja – zamówiłam. Paleta w tej chwili kosztuje 42$, a na stronie polskiej Sephory musimy za nią zapłacić 219zł.
Norvina Palette zamknięta jest w porządnym, kartonowym opakowaniu ze świetnym lusterkiem, ale tragicznym wykończeniem z zewnątrz. Mamy tutaj dziwny zamsz, który okropnie się brudzi i ciężko go domyć. Nie jest to niemożliwe, ale nie rozumiem czemu marka nie może popracować nad inną formą. Może kiedyś…
Kolory i wykończenia
Paleta ma w sobie 14 cieni i na pierwszy rzut oka dwa wykończenia. Rzeczywistość jest jednak inna, bo według opisu na stronie producenta w palecie mamy wykończenie metaliczne, matowe, foliowe i nawet duochromy. Całkiem spora różnorodność jak na 14 cieni, prawda? Bardzo podoba mi się takie urozmaicenie oraz tonacja palety. Nie jest tak ciepła jak większość wypuszczanych ostatnio produktów do makijażu oczu i nawet jest kilka chłodniejszych cieni (jak Soul czy Volatile). Ta różnorodność tonacji i wykończeń, pozwala na wykonanie kompletnego makijażu. Tak, mnie również brakuje tu czerni – ale spokojnie można sobie z tym poradzić.
- Dreamer – typowy szampański cień o metalicznym wykończeniu.
- Summer – klasyczne, ciepłe złoto o foliowym wykończeniu.
- Wild Child – brzoskwiniowo-różowy duo-chrom, mocno połyskuje.
- Rose Gold – różane złoto z brązową bazą, wykończenie metaliczne.
- Celestial – kolejny duo-chrom, fiolet z niebieskim połyskiem.
- Dazzling – chłodniejsza i nieco jaśniejsza wersja cienia Rose Gold.
- Drama – bakłażanowy brąz, duo-chrom z drobinkami w różnych kolorach.
- Base – satynowy, klasyczny beż.
- Soul – chłodny błękitny fiolet, teoretycznie matowy, ale ma satynowe wykończenie i maleńkie drobinki.
- Incense – klasyczny, średni, neutralny brąz o matowym wykończeniu.
- Love – średni, chłodny róż, który również powinien być matem, a jest satynowy.
- Volatile – chłodny, średni brąz o matowym wykończeniu, na skórze wygląda ciemniej.
- Eccentric – musztardowy, matowy brąz.
- Passion – ciepły, ciemny brąz z odrobiną rudości.
Pigmentacja i osypywanie
Do pigmentacji przyczepić się nie mogę. Jest po prostu świetna i kolory łatwo się budują, bez problemu można je łączyć i wzmacniać. Niezależnie od bazy kleją się do siebie, nie robią plam i nie wyglądają sucho. Cienie metaliczne i foliowe są bardzo miękkie, najlepiej wyglądają nałożone palcem, ale jeżeli mam być w 100% szczera – zmoczonym pędzelkiem dają dokładnie taki sam efekt. Maty, chociaż pod palcem są dość suche i nie są typowo matowe, ale na skórze wyglądają bardzo elegancko.
Niestety, podobnie jak w przypadku palety Modern Renaissance, cienie sypią się straszliwie. STRA SZLI WIE. Pylą w palecie po lekkim dotknięciu pędzlem i niestety osypują się również podczas malowania – nawet po strzepnięciu nadmiaru. To znacznie wpływa na wydajność cieni i komfort pracy. Osoby, które są mniej wprawione na pewno będą miały z tym problem. Nie jest to jednak nowa cecha palet ABH. W poprzednich był dokładnie ten sam problem – szkoda, że formuła nie została poprawiona.
Zobacz: Jak sobie radzić z osypywaniem cieni?
Blendowanie i trwałość
Trochę pomarudziłam, więc Anastasia Beverly Hills Norvina Palette, zasłużyła na co nieco pochwał. Blednowanie, rozcieranie, łączenie kolorów – niezależnie od wykończeń – jest na najwyższym poziomie. Suną po skórze jak masełko, jak same widzicie, nie łączą się w nieestetyczne plamy, nie robią dziur, a intensywność kolorów i przejścia są bardziej niż zadowalające. Bez problemu współpracują z cieniami innych marek. Nie zauważyłam żeby w ciągu dnia traciły intensywność, nakładałam je na różne korektory i nigdy nie było problemu.
Zobacz: Blendowanie cieni: 7 najpopularniejszych błędów
Czy Anastasia Beverly Hills Norvina Palette jest warta grzechu?
Ogromnym atutem tej palety są te metaliczne i foliowe cienie. Wyglądają na powiece po prostu obłędnie! Całość oceniam pozytywnie, chociaż nie będę ukrywać, że nie jest to odkrycie Ameryki. Praca z nimi jest szybka i wygodna, tutaj naprawdę nie ma na co narzekać. Jednak wydaje mi się, że spokojnie można kupić coś o podobnej jakości, co nie będzie tak tragicznie się osypywać. Jeżeli jesteście fankami chłodniejszych kolorów i jesteście już przesycone ciepłymi paletami – możecie brać w ciemno. Chyba, że nie lubicie cieni który pylą i sypią się na potęgę.
Zajrzycie do recenzji innych produktów ABH, które pojawiły się już na blogu:
- Anastasia Beverly Hills Modern Renaissance
- Anastasia Beverly Hills, Veronica | powiew jesieni
- Dusty Rose, Anastasia Beverly Hills | HIT CZY KIT?
- Anastasia Beverly Hills: Contour kit, light to medium
- Anastasia Beverly Hills Dipbrow pomade: dark brown
- Anastasia Beverly Hills, Pure Hollywood liquid lipstick
- 7 kosmetyków kolorowych, które się u mnie nie sprawdziły
Planujecie wizytę w Sephorze lub zakupy online, czy Anastasia Beverly Hills kompletnie Was nie jara?