Farbowanie dla włosomaniaczki to dość problematyczna sprawa, bo z jednej strony chciałoby się farbować – no bo kolor, ale z drugiej nie chce się niszczyć włosów. Ponadto w moim przypadku dochodzą jeszcze czerwone „refleksy” w dwóch miejscach, szukałam więc alternatywy dla tych pasm, których nie chciałam dodatkowo niszczyć. Z pomocą przyszło mi stoisko na targach Beauty Vision w Poznaniu, które oferowało odżywki koloryzujące Crazy color!
Odżywka koloryzująca by Renbow kosztowała mnie 20zł na jednym ze stoisk na targach, właściwie to były tam tylko te „farby”. A wybór kolorów był naprawdę duży, mogłam wybierać pośród różnych odcieni niebieskiego, czerwonego, jak i fiolety, pomarańcze, a nawet żółć. Ja jednak uderzałam w czerwienie, lub jakąś fajną rudość, którą chciałam dopasować do moich wypłowiałych już pasm. Wybór był na tyle duży, że początkowo miałam problem, aczkolwiek padło na numer 56, który jest bardzo mocną maliną, która (jak się później okazało) pięknie wygląda na moich włosach.
Według informacji, które odnalazłam odżywka najlepiej koloruje włosy rozjaśniane lub blond (no cóż, to nic nowego), na włosach farbowanych poprawia ich kolor i blask, natomiast na włosach naturalnych dodaje kolorowe refleksy i nadaje im piękny połysk.
Opakowanie jest faktycznie jak zwykłej, najbardziej standardowej odżywki do włosów, przez co sama farba jest jeszcze bardziej intrygująca. Najlepsze w niej jest to, że nie posiada utleniaczy i nie wymaga dodania do siebie wody utlenionej, a z tego co informowali mnie państwo na stoisku nie posiada również parabenów – także duży plus, bo wychodzi na to, że farba raczej nie niszczy włosów (również to znalazłam wśród niewielu informacji w internecie).
Farba, którą otrzymujemy nie jest trwała, a raczej półtrwała. Teoretycznie utrzymuje się od 5-6 myć, aczkolwiek zależy to od tego na jakie włosy farbujemy, jak długo farbę trzymamy na włosach i jak często (i czym) je myjemy. Ja jestem po 6 myciu i faktycznie farba już nie jest tak intensywna jak była, ale nie wygląda też tak jak na zdjęciu poniżej, kolor jest wciąż malinowy tylko po prostu jaśniejszy.
Odżywkę koloryzującą crazy color kładziemy na mokre osuszone ręcznikiem włosy i postawiamy na ok. 15 minut, jeżeli chcemy uzyskać trwalszy i bardziej intensywny efekt zostawiamy ją nawet na 30min i właśnie tak zrobię następnym razem. Po tym czasie odżywkę spłukujemy i gotowe! Żadna filozofia, oczywiście trzeba uważać, coby się nie pobrudzić i najlepiej jest mieć do tego rękawiczki (których ja nie miałam :D) oraz spinki żeby nie pofarbować niepożądanych pasm (u mnie jest to konieczne ze względu na to, że mam tylko część włosów do pofarbowania na inny kolor). Spłukuje się bez problemu i muszę powiedzieć, że przy każdym następnym myciu nie doświadczyłam barwienia wody chociaż kolor faktycznie się wypłukiwał. Włosy sobie potem odżywiłam olejem coby je ochronić przed znacznym wysuszeniem i efekt jest bardzo zadowalający. Zdjęcia poniżej macie w kolejności: przed – w trakcie – po.
Jak widzicie efekt końcowy użycia odżywki koloryzującej crazy color jest zadowalający i świetnie wygląda, fajnie komponuje się z ciemnym odcieniem pozostałych włosów i wygląda bosko. Faktycznie włosy się błyszczą, nie są przesuszone, ani nic. Właściwie jakbym nic z nimi nie robiła, kompletnie nie odczuły tego farbowania. Następnym razem jak napisałam potrzymam odżywkę 30 minut żeby zobaczyć jaki będzie kolor i jak długo potem będzie trzymał się na włosach. Troszkę żałuję, że nie wzięłam też fioletu bo jestem mega ciekawa jakby wyglądał! No następnym razem mi się uda! Jeżeli chodzi o wydajność no to muszę przyznać, że ta odżywka wystarczy mi naprawdę na długo, głównie ze względu na to, że będę ją stosować na niewielką ilość włosów. Nie wiem jakby się to miało do całości, pewnie starczyłaby max na dwa razy. Gdzie można ją kupić? Na pewno na stronie producenta i ebay, albo amazon. Nie znalazłam jej na żadnej polskiej stronie, ale myślę, że warto ich poszukać w sklepach fryzjerskich, albo u samych fryzjerów.
Jak Wam się podoba efekt końcowy? Bo mnie bardzo! Ja lecę do kina, bo dawno nie byłam, a jednak po dwóch latach pracy strasznie mi tego brakuje. Więc pora na trochę relaksu!