A od CocoCollection dostałam przecudnie zapakowaną paczuszkę z lakierami, kremami i próbkami. Na zdjęciu nie ma wszystkiego gdyż próbki są w swoim specjalnym miejscu i zanim znajdę te odpowiednie to zdążycie się zanudzić, zaś beżowy lakier powędrował do mamy gdyż to nie mój kolor, chociaż zrobiłam z niego ładny duet, który możecie zobaczyć o TUTAJ. Paczuszka sprawiła mi dużo radości, krem od Tołpy pieści moje dłonie od dnia kiedy go otrzymałam i bardzo go lubię. Lakiery MIYO też były miłym zaskoczeniem, bo wcześniej nie miałam z nimi styczności. Krem na punktowy trądzik to dla mnie całkowita nowość, ale wiele dobrego czytałam o firmie. Nie wiem tylko kiedy go sprawdzę, bo rzaaaadko miewam coś tego typu na buzi.
Ponadto dwie zachwalane w blogosferze jak i na [ forum ] (na które notabene wszystkie powinnyście się zarejestrować!) pomadki z Wibo Eliksir oraz kredka do ust Essence z której jestem bardzo, bardzo zadowolona i już kupiłam sobie drugą w innym odcieniu. Szminki nie powaliły mnie na kolana, szczególnie ta jasna mnie nie zachwyciła. Aczkolwiek wersja ciemnego różu zmieszanego z fioletem świetnie się u mnie sprawdza i w połączeniu z kredką Essence daje super efekt.
Również we wrześniu wygrałam olej z pestek malin w rozdaniu na blogu opowieści naturalnej treści, olej przeznaczony jest do skóry, ale ja jako włosomaniaczka nie omieszkałąm sprawdzić go na moich włosach. Niebawem możecie spodziewać się recenzji, jeżeli jesteście ciekawi na pewno dam znać jak się pojawi na blogu!
Całkiem przypadkiem i nie planując tego wcześniej znalazłam się z mamą w Hebe, na drugim końcu mojego miasta. Pamiętając, że niedawno pojawiły się tam Batiste musiałam sprawić sobie suchy szampon, wzięłam tropical oraz wersję mini, którą mam w pracy (dlatego brak jej na zdjęciu). Mamę namówiłam na maskę i szampon Kallos Keratin z którego jest teraz bardzo, bardzo zadowolona. Miałam pisać o tej nowej masce, którą widzicie na zdjęciu, ale w związku z moim miesiącem z BingoSpa, maska poszła na odstawkę i użyłam jej tylko dwa razy (wrażenia pozytywne póki co!).
Ostatnią choć raczej nie kosmetyczną rzeczą jest gadżet, który sprawuje się naprawdę świetnie od kiedy go mam. A od dawna polowałam na ten grzebyczek do rzęs z Inglota. Po przeczytaniu kilku recenzji które wychwalały go w niebiosa i długo trwało zanim do mnie dotarł. Nie mogłam go nigdzie dostać aż któregoś dnia na spontanie podeszłam do wysepki w centrum w którym pracuje i pani miała ostatni egzemplarz. Nie zawahałam się wydać na niego 16zł i nie żałuję, jest super!
W sumie jak tak patrzę to nie jest tak źle, gdyby nie ta paczka z BingoSpa to byłabym nawet z siebie dumna! No ale trzeba było wykorzystać bon zniżkowy i zaopatrzyć się w prezent dla mamy. Zrobiłam od razu małe zapasy, a nie spodziewałam się paczki z BingoSpa z wizażu, więc czuję się usprawiedliwiona! A jak w tym miesiącu Wasze bany jeżeli sobie takowe postawiliście? Mój jak widzicie wyszedł dość średniawo… 😉