Jak zabrałam się za pisanie tego posta, zdałam sobie sprawę, że nie było ulubieńców marca! No cóż, w tym miesiącu nie zabraknie posta z tej serii. Tym razem to tylko trzy kosmetyki, które bardzo często gościły w moich rękach i często lądowały na ustach czy to paznokciach. Mam tutaj dwa kosmetyki kolorowe i jeden pielęgnacyjny. Jeżeli jesteście ciekawi i chcecie poznać moją opinię o nich… Zapraszam! 🙂

          Tak jak wspomniałam mam tu kolorówkę i pielęgnację, choć kosmetyków jest tylko troje (trzy?). Dwa z Golden Rose, co pewnie nikogo nie dziwi ponieważ firma ostatnio mocno się rozwija i ich jakość naprawdę poszła sporo w górę. Nie ma co się dziwić, że w wielu domach zagościło kilka pomadek z najnowszej serii velvet matt, czy ciągle rozbudowującej się serii lakierów Rich color. O balsamie z Pat&Rub pisałam już osobny post, ale znów muszę o nim wspomnieć, bo jest rewelacyjny!

 

1. Golden Rose, Rich color nr 17 – lakier z mojej ukochanej serii firmy GR przywędrował do mnie na początku kwietnia przy okazji sporego zamówienia z ich sklepu internetowego. Początkowo kolor wydawał mi się najzwyklejszy na świecie, od taka koralowa czerwień. Jakże się myliłam! Kolor 17, jest to… czerwień, koral, róż i malina w jednym. Ja bym go raczej określiła jako malinową jaskrawą czerwień z domieszką różu, ale taką ciupeńką! Miałam go na spotkaniu blogerskim w Poznaniu i jedna z uczestniczek o nie go pytała, więc jak widać nie tylko mi wpadł w oko. Trwałość, aplikacja i krycie jak zwykle rewelacja, ale to w tej serii całkowicie normalne, bo wszystkie lakiery z Rich color są genialne również jakościowo.

2. Golden Rose, velvet matt, nr 12 – pomadka o matowym wykończeniu z uwielbianej przeze mnie serii, w kolorze nude z domieszką brzoskwini i różu. Jest to mocniejsza pomadka zachowana w naturalnych kolorach i osoby z mocniejszą czerwienią wargową na pewno będą czuły się w niej świetnie. Ja sama zresztą czuję się w niej bardzo dobrze. Świetnie kryje, trzyma się całkiem okej i co najlepsze często stosowanie nie wysusza, ale uważam że warto wtedy zadbać o dodatkowe nawilżenie profilaktycznie. Ja na noc stosowałam często następnego ulubieńca, dzięki czemu moje usta non stop są w świetnym stanie.

3. Pat&Rub, pomarańczowy balsam do ust – całkowicie bezbarwny o naturalnym składzie balsam, który świetnie pielęgnował moje usta w ostatnim miesiącu. Poświęciłam mu nawet całą notkę spory czas temu, o [ tutaj ] nie zmieniłam zdania, wciąż jest rewelacyjny i bardzo, bardzo wydajny zresztą widać zużycie od poprzedniej notki. Rewelacja! Moje usta były nieco przesuszone przez chorobę i to, że nie oddychałam za bardzo przez nos i czułam, że jest coś z nimi nie tak, więc codziennie na noc ostatnio kładłam ten balsam i nic się z nimi nie stało! Są odżywione, gładkie i nie pękają! 🙂 No ja jestem zachwycona!
          Każdą z tych rzeczy serdecznie Wam polecam, są to kosmetyki godne wypróbowania i na pewno byłybyście zadowolone! Bez dwóch zdań i z czystym sumieniem mogę Wam je polecić!! 🙂