Z firmą MUA nie miałam nigdy wcześniej do czynienia, dopiero pojawiając się w blogosferze i czytając wiele recenzji. Skuszona wieloma pozytywnymi opiniami o firmie, za równo o cieniach jak i o pomadkach postanowiłam sprawdzić czy u mnie też będą sprawdzać się dobrze. Zaopatrzyłam się w dwie pomadki i jedną z nich jest bohater dzisiejszego posta, Wild Berry.
MUA Wild berry

          Najbardziej zachęcającą cechą tej pomadki jest jej cena, kosztuje dokładnie 5,90 zł więc jak sami widzicie jest bardzo tania. Za tak niską cenę otrzymujemy bardzo przyzwoity produkt, który nie dość że jest fajnie napigmentowany, nieźle się trzyma, nie wysusza ust i wygląda bardzo naturalnie.
          Na zdjęciach jest Wild Berry niesamowicie ciemna, ale w rzeczywistości jej kolor jest znacznie jaśniejszy, chociaż jakby uzupełnia się z naszymi ustami dając właśnie ten naturalny, nie nachalny efekt, który pięknie komponuje się z makijażem. 

MUA Wild berry

MUA Wild berry

    
          Pomadka MUA Wild Berry wytrzymuje na ustach 3-4h także moim zdaniem całkiem fajnie i na szczęście nie robi plam, a schodzi równomiernie. Nie podkreśla suchych skórek tylko fajnie nawilża mimo tego, że z założenia jest matowa, jednak jak widzicie na zdjęciach tego matu właściwie nie ma, chociaż nie daje też pełnego błysku. Nie jest to jednak zwykła pomadka, nie jest taka kremowa jak normalne pomadki, jest delikatnie tempa i jej aplikacja przez to jest troszeczkę oporna, ale nie jest to minus który znacznie wpływa na użytkowanie.
          Jestem bardzo zadowolona, cieszę się z tego zakupu i na pewno jeszcze nie jedną pomadkę z tej firmy kupię i na pewno będę ją polecać. Jestem na tak i Wam również polecam ją kupić! 🙂