Miałyście kiedyś tak, że po przeczytaniu kilku recenzji, przejrzeniu sporej ilości blogów musiałyście mieć produkt o którym czytałyście? Ja tak miałam i to wiele razy, takiemu zakupowi uległam całkiem niedawno i to po przeczytaniu tylko dwóch opinii. Byłam jednak tak zauroczona, że się skusiłam. Doszłam do wniosku, że blogosfera ma na nas niesamowicie duży wpływ i właśnie o tym chciałabym dzisiaj napisać.
          Jestem przekonana, że wiele blogerek przede wszystkim początkujących też tak miało. Chciałam poruszyć ten temat bo zauważyłam, że jest to bardzo powszechne wśród blogerek, które obserwuję i regularnie czytam, jak i wśród tych które znam osobiście. Nie widzę w tym absolutnie nic złego jeżeli jesteśmy w stanie się opanować. Ja na przykład początkowo miałam z tym duży problem. Tyle cudowności, piękne lakiery, oleje do włosów, które przyspieszają porost, a ja tak chciałam mieć przecież długie włosy, wcierki, naturalne sposoby pielęgnacji (które jednak wymagają kupienia czegoś) i wiele, wiele więcej. Jak można było się temu wszystkiemu oprzeć? Chęć przetestowania wszystkiego na sobie wciąż jest kusząca, ale teraz znacznie dokładniej dobieram kosmetyki, które kupuję.
          Chęć posiadania wszystkiego fajnego o czym piszą blogerki jest kusząca, szczególnie jeżeli te rzeczy pozwalają nam osiągnąć to o czym marzyłyśmy (tutaj mam na myśli długie włosy, albo piękne paznokcie) albo pozwalają przyspieszyć efekty, na które czekamy. Ja totalnie przepadłam na początku i wpadłam w jakiś szał. Jak tylko widziałam gdzieś coś co było na blogach i miało pozytywną recenzję i tyczyło się włosów, albo paznokci musiałam to mieć. Tak naprawdę nie do końca zdawałam sobie sprawę, że przecież mój organizm wcale nie musi lubić wszystkiego, co mu podaję. Aczkolwiek nie mogłam się powstrzymać, wszystko było nowe, fascynujące i ciekawość była silniejsza od rozsądku.
          Wiem, że wiele blogerek tak ma i że wcale tego nie zmienia i wciąż kupują tylko to co blogerki polecą, to co blogerki napiszą uznają jako świętość. Uważam to za totalną głupotę, ponieważ tak jak napisałam nasze włosy czy paznokcie nie muszą lubić tego samego co włosy i paznokcie jakiejś blogerki. Sama na sobie mogę powiedzieć, że lakiery Eveline te 8w1 czy diamentowa na moje paznokcie działały krótkofalowo, ale mocnych i tragicznych efektów jak u niektórych nie miałam (na szczęście), albo uwielbiane przez wszystkie (albo może 90%) kosmetyczne blogerki lakiery Essie mnie totalnie nie przypadły do gustu. O czym to świadczy? O ślepym zapatrzeniu w opinie danego blogera/blogerki. Rozumiem to zafascynowanie i pożądanie wszystkiego co „super ekstra”, ale opanujmy się.
          Czasami lepiej poczekać, sprawdzić co nasze włosy/paznokcie lubią i kiedy poznamy ich upodobania polować na te kosmetyki, które będą adekwatne do naszego rodzaju włosów. Dobierać lakiery, odżywki, które dobrze wpływają na naszą płytkę paznokcia, a nie ślepo kupować bo blogerka, którą czytamy pisała że jest dobre. Owszem czasem uda nam się trafić i nie mówię tutaj, żeby nie sugerować się tym co piszą, oczywiście że warto sprawdzać i analizować na sobie, ale wszystko z umiarem! Do wszystkiego dobrze jest podejść z rozsądkiem, a nie z szaleńczą nutą pożądania!

          Niestety nasz rozsądek nie zawsze w takich przypadkach daje o sobie znać i przyznaję się bez bicia, że ja również uległam wielokrotnie szałowi na jakiś kosmetyk. Dla przykładu powiem Wam, że kosmetyki Balea zapanowały u mnie właśnie przez różne blogerki i po kilku mega pozytywnych recenzjach odżywki Oil Repair, wiedziałam że M U S Z Ę ją mieć! I to był strzał w dziesiątkę, podobnie było z serum na porost włosów od Babuszki Agafii, również dobrze podziałało na moje włosy. A ostatnio pod wpływem zachwytu kupiłam serum do rzęs long4lashes, które tak mnie zachwyciło i tak się podnieciła tym jakie daje efekty i to już po 3 tygodniach, że od razu zakupiłam je na allegro (efekty pokażę Wam po miesiącu stosowania).
          Także jak widać, doskonale rozumiem ten cały szał i całkowicie mu się nie dziwię, jednakże dochodzę do wniosku, że warto najpierw poznać swoje potrzeby. Mam za sobą również kilka nietrafionych wydatków, których żałuję (niektóre kosmetyki BingoSpa na przykład) i mam nauczkę, że nie zawsze wszystko warto kupować od razu, już bo u kogoś podziałało.

A jak na Was wpływają blogerskie hity? Też wszystkie musicie je mieć?