Jak wiecie od jakiegoś czasu na mojej półce stała henna Khadi ciemny brąz i czekała na użycie. Dwa dni temu udało mi się w końcu znaleźć kogoś do pomocy i pofarbowałam! Nie dotykając farbą moich końcówek ombre. Efekty pokażę Wam poniżej.
          Nie będę dokładnie Wam opisywać całego procesu farbowania henną, bo informacji o tym jest mnóstwo więc nie ma sensu się powtarzać. Powiem tylko, że Khadi ciemny brąz miesza się z wodą (u mnie ok. 400 ml) o temperaturze ok. 50 stopni i jeszcze ciepłą papkę nakłada na lekko wilgotne włosy. Smród okropny, w ogóle nie rozumiem jak komuś ten „zapach” może się podobać, no ale wiadomo są gusta i guściki. Ten smrodek wydostaje się z moich włosów jeszcze dziś, dzień po pierwszym myciu (miałam nadzieję, że zniknie).

          Całość zawinęłam w ręcznik i tak siedziałam ponad 2 godziny. Papki hennowej zostało mi jeszcze sporo, więc następnym razem całą hennę dzielę na pół i drugą połowę zamrażam na następny raz. Jak poradziłam sobie z ombre? Właśnie do tego były mi potrzebne drugie ręce. Zrobiłam dziurkę w czepku i koleżanka tak mi podniosła włosy, że przełożyłyśmy przez nią końcówki, a reszta włosów, była w hennie – bez szkody dla ombre. Nic nie szczypało, nic nie skapywało wszystko było na swoim miejscu.
          Po ponad 2h nadszedł czas na zmycie, nie wkładałam głowy do miski z wodą po prostu dałam głowę pod prysznic i tak zajęłam się spłukiwaniem. Raczej nie było to problematyczne, musiałam pomasować trochę włosy aby „odczepić” hennę, ale raz dwa udało mi się ją wypłukać. Po rozczesaniu, które było katorgą (ciężko było, nie powiem poczekałam aż trochę podeschną ale i tak było ciężko…) ale efekt po wyschnięciu był super. Możecie zobaczyć na zdjęciach poniżej.

z lampą
bez lampy

          Jakoś nie widziałam kolorystycznie zbyt dużych zmian, ale w dotyku… Kurcze włosy były tak miękkie i delikatne jak nigdy. Błyszczał też równie pięknie, nie miałam w ogóle problemu z matowością, czy brakiem połysku. Jedyne co, to włosy mi się plątały i ciężko było przeciągnąć palce między włosami (jeżeli wiecie co mam na myśli). Tak jak pisali wszędzie włosy pozostawiłam na 48h bez żadnych szamponów, odżywek, mgiełek, olejów, ani innych specyfików. Nie powiem, było ciężko bo „zapach” henny bardzo mi przeszkadzał – na szczęście dziś już prawie go nie czuć.
          Pokażę Wam efekt włosów po myciu i po dwóch dniach, może nie będzie tego widać na zdjęciach, ale kolor jest nieco ciemniejszy i odrostów brak. W kwestii odrostów był mały problem, ponieważ najbardziej zależało mi właśnie na ich pokryciu, a po zmyciu farby nie widziałam aby to się stało. Na szczęście dziś odrostów nie widać, ale włosy przy skórze głowy są odrobinę jaśniejsze od reszty.

z lampą
bez lampy

          Też nie widzicie różnicy? Zauważyłam jeszcze, że moje ombre jest lekko krzywe. Następnym razem zamówię sobie ciemny brąz oraz jakiś odcień henny rudej, żeby henną potraktować też końcówki. Co sądzicie na ten temat?